Wychodząc ze szkoły razem z bandą ludzi, z którą mam zajęcia dodatkowe z fotografii, zobaczyłam Elenę rozmawiającą z Damonem. Zatrzymałam się na chwilę, ze zdziwioną miną i ich obserwowałam. Nie wyglądało to na przyjacielską pogawędkę, bo Elena miała ręce założone na piersi i grymas na twarzy. Chciałam podejść troszeczkę bliżej, by usłyszeć, ale zawołała mnie nauczycielka.
- A dla pani specjalne zaproszenie, Panno Gilbert?- zapytała sarkastycznie. Nie no, co za gówniara! Bądź co bądź, ale jestem od niej starsza.
- Już idę proszę Pani- odpowiedziałam przesłodzonym głosikiem i uśmiechem. Nauczycielka odwróciła się i ruszyła do przodu, a za nią zgraja uczniów. Przewróciłam oczami i poszłam za nimi.
Szliśmy w plener, by robić zdjęcia zimowej aurze (o ile to co zostało z wczorajszego śniegu można było nazwać śniegiem).
Trzymałam się z tyłu grupy i wymieniałam kartę w mojej kochanej lustrzance. Dostałam ją pięć lat temu, od Belli i Eleny, od tamtej pory się z nią nie rozstaje, towarzyszy mi zawsze.
Kiedy w końcu wymieniłam kartę, pstryknęłam parę zdjęć. I jak zwykle wyszły pięknie. Wsadziłam aparat do pokrowca, a z kieszeni wyjęłam mojego HTC i słuchawki i włączyłam piosenkę z mojej ulubionej książki pt "The Hunger Games". Kocham tą trylogię, znam ją na pamięć.
Szłam wolno, wsłuchując się w piękne słowa tekstu. Kiedy nagle na kogoś wpadłam. Szybko wyjęłam słuchawki z uszu i zobaczyłam, że już jesteśmy w parku, celu naszej podróży. Chłopak, na którego wpadłam odwrócił się na chwilę i obrzucił mnie krytycznym spojrzeniem.
- Jak już wcześniej mówiłam, będziemy robić zdjęcia zimowej aurze- zaczęła gadać nauczycielka- Teraz się rozejdziecie i dacie się ponieść natchnieniu. Później wrócicie do domów i prześlecie mi wasze zdjęcia na maila, żebym mogła wybrać najlepsze. A teraz do pracy- klasnęła w dłonie- Rozejść się!
Matko! Skąd oni wzięli tę kobietę. Przecież ona nawet nie wie o czym gada. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam samotnie w swoją stronę.
Przechadzałam się alejkami z aparatem w rękach, szukając najlepszych ujęć. Kiedy doszłam do małego mostku zrobiłam zdjęcie, by nie wrócić z pustymi rękami. Zaczynało mi się powoli nudzić, więc rozejrzałam się po parku. Widziałam, że niektórzy robią zdjęcia, inni robią z siebie kretynów na śniegu, a jeszcze inni ukradkiem palą. Aż mi się zechciało zapalić... w sumie...czemu nie... Mam fajki w torbie. Czasami po prostu tego potrzebuje... Bella i Elena o tym wiedzą, ale nie potępiają mego zachowania, bo po pierwsze: jestem martwa, a po drugie: same jarają jak mają gorszy dzień.
Dokładnie się rozejrzałam czy aby Pani "dajcie się ponieść natchnieniu" nie patrzy w moją stronę. Kiedy upewniłam się, że nie patrzy w moją stronę tylko flirtuje z jakimś facetem (fuj) szybko wbiegłam w drzewa i poszukałam czegoś na czym mogła bym usiąść, a tym czymś okazał się wielki zwalony pień drzewa. Podeszłam do niego i zgarnęłam śnieg, by móc na nim bezpiecznie usiąść. Kiedy oczyściłam kawałek pnia usiadam na nim i zaczęłam grzebać w torbie w celu znalezienia paczki papierosów i zapalniczki. Jezuu jaki ja mam syf w tej torebce...
Po jakiś 3min szukania znalazłam paczkę niebieskich L&D i czarną zapalniczkę. Wsunęłam papierosa do ust i odpaliłam. Zaciągnęłam się dymem, który przyjemnie łaskotał moje gardło i podniebienie. Powoli wypuściłam dym i zaciągnęłam się znów.
- Nie ładnie się tak truć- usłyszałam męski głos i szybko się zerwałam upuszczając fajkę w śnieg. Przede mną stał jeden z Cullenów. Jasper. Wkurwiłam się kiedy go zobaczyłam. Nie wiem czemu, ale jestem tak zaprogramowana... Zaprogramowana na nienawiść do nich. Tak jest odkąd Bella powiedziała mi jak ON się zachował. Znienawidziłam ich z całego martwego serca.
- Jestem martwa jakbyś raczył zauważyć- powiedziałam twardo. Uśmiechną sie do mnie.
- Racja- powiedział już poważniej- A mama wie, że palisz?- zapytał unosząc brew. Zmarszczyłam brwi. Zaczyna coś za bardzo węszyć. Nie podoba mi się to.
- Moja matka robi to samo i też jest martwa więc...- cholera Renesmee zamknij się! W tej chwili wiedziałam, że powiedziałam za dużo. Ok. Spokój mała. Czas na zmianę tematu...- A tak w ogóle to co tutaj robisz?- zapytałam siląc się na miły ton. Popatrzył na mnie dziwnie i ruszył w moją stronę. Spięłam się czekając na atak, ale on tylko usiadł obok mnie. Zdziwiona patrzyłam jak siada obok mnie i wyciąga z kieszeni kurtki fajki! Patrzyłam na niego zdziwiona.
- No co?- zapytał uśmiechając się- Nie chciałem Ci dawać złego przykładu- zaśmiał się i zapalił. Gapiłam się na niego chwilę i po chwili wyciągnęłam i zapaliłam drugiego papierosa.
Siedzieliśmy tak chwilę rozkoszując się dymem i rozkoszną ciszą. Mogę powiedzieć, że było nawet... fajnie? Mogę powiedzieć, że Jasper był nawet fajny, ale przecież osobiście znam go od paru dni, a z opowiadań Belli niewiele się dowiedziałam na jego temat.
- Więc... skąd znasz Belle- zapytał. Oho... wpływamy na niebezpieczne wody. Trzeba zacząć zmyślać. A ja mam bujną wyobraźnie...bardzo bujną.
- Uratowała mi życie. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna- poniekąd nie skłamałam, bo Bella na prawdę uratowała mi życie, w chwili której zdecydowała się mnie zatrzymać.
- A może coś więcej?- zapytał.
- Może kiedyś powiem coś więcej..., ale nie teraz. Przecież prawie Cię nie znam- odparłam. Muszę powiedzieć, że nawet miło mi się z nim rozmawiało, tylko szkoda, że muszę kłamać, ale obiecałam sobie, że nigdy się nie dowiedzą, że jestem częścią ich życia. Nie chcę i nie potrzebuje litości.
- Kim jest twoja matka? Mówiłaś, że żyje. Dlaczego z nią nie jesteś?- zapytał sprytnie. Cholera. I co ja mam mu powiedzieć. Zaczęłam gorączkowo myśleć- Wiesz, że czuje twoje emocje? Zdenerwowałaś się. Powiesz o co chodzi?- nie tego już za wiele. Zerwałam się z miejsca.
- Nie będę z tobą o tym rozmawiać. Musze już iść- rzuciłam i w wampirzym tempie wbiegłam do parku. W samą porę, bo przy nauczycielce już zaczęły się zbierać dzieciaki. Szybkim krokiem ruszyłam w tamtą stronę. Po paru krokach zwolniłam i obejrzałam się przez ramię. Między drzewami zamajaczyła sylwetka Jaspera, a chwilę potem już go tam nie było. Odwróciłam się podeszłam do nauczycielki. Kiedy byłam już obok niej zaczęła swoją paplaninę
- Mam nadzieje, że zrobiliście mnóstwo pięknych zdjęć- zaklaskała- Wracamy- powiedziała i ruszyliśmy w drogę powrotną do szkoły. Jaspera z nami nie było.
Znów trzymałam się na samym końcu grupy i słuchałam muzyki. Po chwili dostałam sms-a
Tęsknie za Tobą.!
Jeremy
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Jeremy to mój chłopak i brat Eleny. Z początku mieszkał z nami, ale te ciągłe przeprowadzki go wykańczały. Więc kiedy zawitaliśmy do Mistyc Falls i poznaliśmy naszą "paczkę" postanowił tam zostać. Nie było łatwo nam się rozstać, ale często się odwiedzamy. Brakuje mi go.
Ja też cholernie za Tobą tęsknie.! :(
Kiedy się zobaczymy.?
Ness
Szłam spokojnie czekając na odpowiedź.
Już niedługo. Obiecuje.
Kocham Cię
Jeremy
Robi mi się ciepło na sercu kiedy to czytam. Też go kocham.
Ja Ciebie też.
Pozdrów wszystkich :)
Ness.
Muszę pogadać z dziewczynami, żebyśmy pojechały ich odwiedzić. Już tak długo się nie widzieliśmy. Brakuje mi naszych wygłupów i szczerych rozmów z dziewczynami jaki i picia w lesie na starym cmentarzu. Po prostu tęsknie za Mystic Falls.
Z tego wszystkiego nie zauważyłam, że już jesteśmy pod szkołą.
- Dziękuje wam za dziś. Pamiętajcie by wysłać mi zdjęcia. Do zobaczenia następnym razem- zaśmiała się i zniknęła w budynku. Zauważyłam, że Elena i Bella już na mnie czekają, więc szybko ruszyłam w ich stronę.
- I jak było?- zapytała Bella, kiedy podeszłam do auta.
- Moja "mentorka" ma chyba ADHD i jest niespełnioną poetką- westchnęłam. Nie chciałam im wspominać o spotkaniu z Jasperem. Zaczęły by zadawać niewygodne pytania, a tego bym nie chciała- A jak było u was?- szybciutko zmieniłam temat.
- Nudno- mruknęła Bella- Musiałam się powstrzymywać, podczas biegu- na jej twarz wstąpił grymas- Ale i tak byłam najszybsza- zaśmiała się- A jak u Ciebie Elena?
- Muszę powiedzieć, że było bardzo fajnie, byle nie jeden mały przerywnik by uratować jedną dziewczynę przed pożarciem- powiedziała lekko. O czym ona gada? Jakim pożarciem?
- Kto chciał kogo zjeść?- zapytała Bella.
- Jeden z braci Salvatore. Damon. Jest wampirem tak jak my, a skoro on to Stefan pewnie też- uśmiechnęła się kiedy wypowiedziała jego imię.
- Oooo, chyba ktoś się zakochał- zaświergotałam. Elena zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem, a ja dalej się uśmiechałam.
- To teraz nieistotne- powiedziała- Najgorsze jest to, że myśli, że jestem Katherine- powiedziała, a mnie jakby coś trafiło.
- CO?!- krzyknęłyśmy równocześnie. Z Katherine Pirce zetknęłyśmy się już jakieś 20 lat temu.
Suka. Zabiła rodziców Eleny i Jeremiego*, a ponad to Elena jest jej sobowtórem. Nieźle namieszała w naszym życiu. Mam nadzieje, że już nigdy jej nie spotkam, bo jeśli tak to bez wahania wbije jej kołek w jej, zimne, bezduszne i egoistyczne serce.
- Co Ci powiedział?- zapytała Bella. Elena wzruszyła ramionami.
- Niewiele- westchnęła- Ale dzisiaj wpadnie do nas razem z bratem i wszystko sobie wyjaśnimy- odpowiedziała rezolutnie.
- Hah, Czyli dzisiaj na kolacji mamy dwóch przystojnych wampirów- zaśmiałam się- Ale nas zaszczyt kopnął- zaczęłyśmy się wszystkie śmiać. W tej chwili ze szkoły wyszła Alice i Emmett, zaczęli się kierować w naszą stronę, z uśmiechami na twarzy. Jezu, czy tej całej Alice zawsze jest tak wesoło?
- Przykro mi. Nie będę z wami rozmawiać. Mam na kolacji dwóch przystojniaków i musimy się przygotować- szybko powiedziała Bella i wsiadła do samochodu. Ja i Elena spojrzałyśmy na siebie z uśmiechami i szybko wsiadłyśmy do auta. Cullenów zamurowało, stali w miejscu i patrzyli na nas jak odjeżdżamy.
- Ja nie mogę, jacy oni są namolni- zaczęła psioczyć Bella kiedy wjechałyśmy na główną drogę.
- Ale przynajmniej nasze życie nie jest nudne- rzuciła Elena. Zaczęłyśmy się śmiać.
W takich właśnie chwilach, cholernie się cieszyłam, że mam takie siostry.
Suka. Zabiła rodziców Eleny i Jeremiego*, a ponad to Elena jest jej sobowtórem. Nieźle namieszała w naszym życiu. Mam nadzieje, że już nigdy jej nie spotkam, bo jeśli tak to bez wahania wbije jej kołek w jej, zimne, bezduszne i egoistyczne serce.
- Co Ci powiedział?- zapytała Bella. Elena wzruszyła ramionami.
- Niewiele- westchnęła- Ale dzisiaj wpadnie do nas razem z bratem i wszystko sobie wyjaśnimy- odpowiedziała rezolutnie.
- Hah, Czyli dzisiaj na kolacji mamy dwóch przystojnych wampirów- zaśmiałam się- Ale nas zaszczyt kopnął- zaczęłyśmy się wszystkie śmiać. W tej chwili ze szkoły wyszła Alice i Emmett, zaczęli się kierować w naszą stronę, z uśmiechami na twarzy. Jezu, czy tej całej Alice zawsze jest tak wesoło?
- Przykro mi. Nie będę z wami rozmawiać. Mam na kolacji dwóch przystojniaków i musimy się przygotować- szybko powiedziała Bella i wsiadła do samochodu. Ja i Elena spojrzałyśmy na siebie z uśmiechami i szybko wsiadłyśmy do auta. Cullenów zamurowało, stali w miejscu i patrzyli na nas jak odjeżdżamy.
- Ja nie mogę, jacy oni są namolni- zaczęła psioczyć Bella kiedy wjechałyśmy na główną drogę.
- Ale przynajmniej nasze życie nie jest nudne- rzuciła Elena. Zaczęłyśmy się śmiać.
W takich właśnie chwilach, cholernie się cieszyłam, że mam takie siostry.
----------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdziału tak długo nie było :(, Ale już jest.!
Dawajcie komy :)
Do zakładki "bohaterowie" dojdzie kilka postaci :) zgadniecie kto.?
Pozdrowienia :) Elena Katherine ;*
Pierwsze spotkanie
P.S Miałam obrobić te zdjęcia, ale komp nie chce mi czytać programu do obróbki zdjęć -,-