Ogłoszenia

Już jest.!
Nowy rozdział.!
Proszę o komentarze ;) Bardzo, bardzo, bardzo, baaaaaardzo ;***
Kocham Was.!
Pozdrawiam Elena Katherine Gilbert Pirce ;*

niedziela, 20 kwietnia 2014

A, w te Święta życzę Wam...

 
Życzenia!
 
 
 
 
 


Jaj przepięknie malowanych
 Świąt wesołych, roześmianych
 W poniedziałek kubeł wody
Szczęścia, zdrowia oraz zgody Życzą:
 
Siostry Gilbert
Bracia Salvatore
Rodzina Cullen 
Katherine Pirce
Paczka z Mistic Falls 
Elena Katherine Gilbert Pirce

Pogodnych Świąt Wielkiej Nocy!
:)



wtorek, 8 kwietnia 2014

8. Pewien układ. I randka

   Oczami Eleny

   Po dotarciu do domu, szybko poszłam do swoje pokoju, aby się przebrać. W końcu mieli do nas przyjść sławni bracia Salvatore. Słyszało się o nich to i owo... Na przykład od  Katherine...

   Właśnie. Katherine.
   Mój sobowtór.
   Mój cień,
   Moja zmora.
  Druga ja.
  Zniszczyła  moje życie. Więc ja postanowiłam zniszczyć jej. Wet za wet jak to mówią.


 Retrospekcja


Katherine poznałam 58 lat temu, kiedy mieszkałam z rodzicami i bratem w Fells Chruch. To właśnie ona zmieniła mnie w wampira i zabiła moich rodziców.
Postanowiła się ze mną "zabawić". Uznała, że skoro jestem jej sobowtórem nic się nie stanie jeśli podszyje się pode mnie, a prawdziwą mnie zamknie w piwnicy ruin domu Lightwoodów. To był najgorszy tydzień w moim życiu. Kiedy siedziałam przykuta do ściany, Katherine zebrało się na zwierzenia ze swojego nędznego życia. Uznała, że powinnam umrzeć dobrze poinformowana. Mówiła mi o tym jak rodzicie się jej wyrzekli, o tym jak ucieka przed "kimś" i oczywiście o słynnych barciach Salvatore. Zawsze kiedy o nich mówiła na jej twarz wstępowały jakieś uczucia. Ale jednak zawsze się uśmiechała się kiedy mówiła o Stefanie.
Nie miałam wyboru i musiałam jej słuchać, aż wreszcie zdecydowała, że już czas ze mną skończyć. Pożegnała się ze mną i zostawiła w piwnicy na pastwę wycieńczenia z pragnienia i głodu (a miałam nadzieje, że moja śmierć będzie szybka i spektakularna).
Po pewnym czasie, nawet nie wiem jak długim, ale mój żołądek już pewnie zjadł i strawił sam siebie, do piwnicy wpadł jakiś chłopak. Miał na oko jakieś 23 lata i był nawalony w trzy dupy. Udało mi się wykrzesać trochę mocy, by poprosić go by mnie rozwiązał. Zrobił to z ochotą, a po tym padł i zasnął? Nie wiem co się z nim stało, bo szybko (na ile pozwalało mi wycieńczenie) wydostałam się z piwnicy, a potem z lasu. Na chwiejnych nogach przeszłam przez miasto, a że była bardzo późno noc to nikt mnie nie widział i dotarłam do mojego domu. W moim pokoju o dziwo paliło się światło, a że ja byłam tutaj, a nie w domu wytłumaczenie było jedno. Katherine Suka Pirce.
Ostatkiem sił weszłam po werandzie i bez pukania weszłam do domu. Kiedy tylko przestąpiłam próg, pojawiła się moja mama. Miała związane włosy, a ubrana była w jeansy i czarną tunikę. W rękach trzymała ścierkę i talerz, który wycierała. 
Kiedy mnie zobaczyła talerz wyleciał jej z rąk, a minę miała z szokowaną.
- Elena! Kochanie co się stało?- zapytała podbiegając do mnie i mocno przytulając. Nareszcie! W ramionach mamy czułam się znów jak mała dziewczynka. Czułam się tak bezpiecznie w jej ramionach. Chwilę później z gabinetu wyszedł tata. Kiedy nas zobaczył podszedł do nasz szybkim krokiem.
- Gdzie ty byłaś?- zapytał- Przecież jeszcze 15 minut temu byłem u Ciebie w pokoju- powiedział wskazując ręką na schody.
- A myślałam, że już tam skonałaś- usłyszeliśmy głośne westchnienie u szczytu schodów. Oderwałam się od mamy i spojrzałam na szczyt schodów, choć i tak wiedziałam kogo tam zobaczę.
Katherine opierała się o poręcz schodów i miała żądzę mordu w oczach. Mama patrzyła to na mnie to na nią i nie mogła nic powiedzieć, to tata odezwał się pierwszy.
- O co do cholery chodzi?!- zapytał podniesionym głosem
- Prawda jest taka, że wasza córeczka miała zginąć, a ja miałam zająć jej miejsce- powoli schodziła ze schodów, a ja ani moi rodzice nie spuszczaliśmy z niej oczu.
- Ale dlaczego to zrobiłaś?- zapytała cicho mama.Katherine uśmiechnęła się przebiegle.
- Bo moja rodzina wyrzekła się mnie ponad 400 lat temu...-urwała-... albo miałam taki kaprys- dokończyła z uśmieszkiem.
- Kim ty w ogóle jesteś? I czemu wyglądasz jak Elena- zapytał tata.
- Jestem Katherine Pirce. Wampir, a wasza córeczka jest moim sobowtórem- widziałam przerażenie, malujące się na twarzach rodziców. I ja w tym momencie też byłam przerażona, bo wiedziałam, że Katherine nie zostawi nas w spokoju i nie odejdzie. Zaraz ktoś miał zginąć.
- Nareszcie miałam mieć normalne życie- powiedziała patrząc na mnie, a w jej oczach malował się coraz większy gniew- Skoro ja nie mogę mieć normalnego życia, to ty też nie będziesz mieć- powiedziała i w wampirzym tempie podbiegła do taty i skręciła mu kark. Z mojego gardła wydał się cichy krzyk, bo w ułamku sekundy znalazła się przy mamie i jej też skręciła kark. Mama osunęła się na podłogę, a ja upadłam obok niej na kolana, z oczu pociekły i łzy. Wiedziałam, że już nic nie mogę zrobić by ich uratować. Chciałam się z nimi pożegnać. 
- Nie myśl, że z Tobą skończyłam- powiedziała powoli do mnie podchodząc. Czekałam, aż moja śmierć, nastanie, ale ona podwinęła rękaw i nadgryzła nadgarstek. Wiedziałam co chce zrobić. Próbowałam wstać i uciec, ale wiedziałam, że z nią  nie mam najmniejszych szans- Myślisz, że pozwolę Ci uciec?- zapytała. Złapała mnie od tyłu i przycisnęła nadgarstek do moich ust. Nie chciałam tego pić. Zaciskałam usta z całej siły, ale ja byłam za słaba a ona za silna. Skosztowałam jej krwi- Teraz będziesz żyć ze świadomością, że cała twoja rodzina zginęła przez Ciebie- sapnęła mi do ucha- Jeszcze się spotkamy- powiedziała i skręciła mi kark....

I tak mijały lata.
Kiedy się obudziłam Katherine zadbała, o to bym przeszła przemianę, nawet gdybym chciała się zabić to nie mogłam, bo podłączyła mi kroplówkę z krwią (do tej pory nie wiem skąd ją wytrzasnęła). Byłam zdezorientowana i przestraszona. Musiałam ukrywać się w dzień i przemieszczać się w nocy, aż znalazła mnie wampirzyca Annabeth. Przez jakiś czas pomagała mi okiełznać "głód' i pomogła zdobyć pierścień na słońce. Trzymałyśmy się razem, aż pewnego dnia po prostu zniknęła. Zaczęłam podróżować, po kraju. Dotarłam do miasteczka Forks. Ukrywałam się w lesie, aż znalazłam konającą dziewczynę w dodatku była w ciąży. Taak. To była Bella. Chciała żeby jej pomóc, a że nie chciałam być sama to zmieniłam ją i od tej pory jesteśmy siostrami. 


Koniec retrospekcji

Tak wspomnienia czasem wracają w najmniej odpowiednim momencie, a ja przysięgłam sobie, że ją po prostu zabiję. Z zimną krwią tak jak ona zabiła moich rodziców i mnie... 
Ale nie myślę teraz o tym. Muszę się ubrać i pojechać do szpitala po krew. W końcu trzeba czymś uraczyć przyszłych gości. Szybko wpadłam do garderoby i ubrałam się w pierwsze ubrania jakie wpadły mi w ręce. Włosy związałam w koka. Chwyciłam torbę i zbiegłam na dół w pośpiechu zakładając buty. 
- E, "Szybcy i Wściekli" dokąd zmierzasz?- zawołała z salonu Ness- I po co się tak odstawiłaś?- zapytała wchodząc do przed pokoju gdzie właśnie zakładałkam kurtkę. 
- Stefan ma przyjść dlatego tak się odwaliła- zaśmiała się Isa, wyłaniając się z kuchni. Zapięłam ostatni guzik kurtki i odwróciłam się do nich z założonymi rękami. 
- Szyba jestem, a wściekła zaczynam być- powiedziałam- W ogóle co wy macie z tym Stefanem?- prychnęłam.  Dziewczyny wymieniły między sobą spojrzenia i "te" uśmieszki.
- Nie nic, tak tylko głośno myślę- powiedziała niewinnie Bella, a Ness powstrzymywała się przed nie kontrolowanym wybucham śmiechu.  Mój  gniew narastał. Co prawda Stefan jest niczego sobie, ale żeby tak od razu jakieś głupie aluzje. Normalnie jak w podstawówce.  
Złapałam torbę i kluczyki od samochodu i już miałam wychodzić, kiedy coś mi wpadło do głowy. 
- Jeżeli zaczniecie taką scenie kiedy już przyjadą, to obiecuje że zakołkuje was we śnie- zagroziłam i wyszłam. Usłyszałam jeszcze tylko śmiech sióstr. Ale mówiłam serio, jedna głupia aluzja i ich życie stanie się piekłem na ziemi. 
Wsiadłam do samochodu i pojechałam do szpitala. 


W tym samym czasie- Bella i Ness 

Bella

- Myślisz, że ona tak serio z tymi kołkami?- zapytała Ness, uśmiechając się od ucha do ucha. 
- Cholera ją wie- wzruszyłam ramionami. Właśnie miałam wchodzić do kuchni, żeby dokończyć koktajl z krwi, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do drzwi. To nie mogła być Elena, bo przecież weszłaby bez pukania, chociaż z nią wszystko jest możliwe. 
- Elena do cholery jasnej to przestało być śmieszne 10 lat temu- powiedziałam otwierając drzwi i zamarłam. Przede mną stali   bracia Salvatore, Damon uśmiechał się zadziornie, a Stefan uśmiechał się, po porostu. 




- Aż tak bardzo przypominam słodką Elenę- zapytał Damon opierając się o futrynę drzwi. Lubię tego gościa.
-Witaj- przywitał się Stefan. Uśmiechnęłam się do niego. 
- Znowu zjadasz dostawcę pizzy?- krzyknęła Ness wchodząc do przed pokoju. Kiedy zobaczyła chłopaków myślałam,  że się zaczerwieni- O, ale skucha- uśmiechnęła się- Czemu nie zaprosisz ich do środka?
- Właśnie- dodał Damon z uśmiechem. Tak chcesz się bawić?
- Zapraszam Stefanie- uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie i przepuściłam go w drzwiach. Stefan niepewnie przestąpił próg, bo jak to wampir naszej rasy musiał zostać zaproszony. 
Odwróciłam się na pięcie i nonszalancko ruszyłam w stronę salonu.
- Ekhm, ekhm- chrząknął Damon. Odwróciłam się z udawanym zdziwieniem w jego stronę- Och no tak, jak mogłam o tobie zapomnieć- zaśmiałam się- Wejdź- skinęłam ręką w jego stronę i nie patrząc czy idzie za mną poszłam do salonu, gdzie już siedziała Ness i podawała Stefanowi szklankę z Burbonem, a potem usiadła obok niego i zaczęła sączyć alkohol ze swojej szklanki. 
- Ej, a ty nie jesteś na to za smarkata?- zapytał Damon rozwalając się w fotelu. 
- Chcesz mieć we mnie wroga?- zapyta przymrużając oczy. 
- A gdzie jest Elena?- odezwał się Stefan, pierwszy raz od kiedy do nas przyszedł. Otwierałam usta żeby odpowiedzieć, ale...
- Chciałeś powiedzieć Katherine- ...wciął się Damon. Ja pierdolę, czy ten człowiek na prawdę nie widzi różnicy między moją siostrą, a tą egoistyczną suką?!
- To nie jest Katherine!- krzyknęła Ness- To jest Elena Gilbert! Nasza siostra. 
- Nie przekonuje mnie to- odciął się Damon.
- Słyszałeś kiedyś o sobowtórach?- zapytałam. Spojrzał na mnie jak na idiotkę. 
- Nie, ale "Elena" coś o nich wspominała- powiedział nakreślając w powietrzu cudzysłów. Z lekka denerwuje mnie to, że mi nie wierzą. Chyba muszę im opowiedzieć jak to jest. 
- Mam nadzieje, że Elena nie będzie zła- westchnęłam- Opowiem wam jak to jest z Eleną i Katherine- usiadłam na sofie i zaczęłam opowiadać* 


W późniejszym, ale dalej tym samym czasie...

 Elena

W szpitalu bez problemu odnalazłam laboratorium, gdzie trzymali krew do przetaczania ludziom. Musiałam zahipnotyzować kilku lekarzy, ale to mały pikuś
Do przenośnej lodówki wsadziłam kilkanaście, torebek i swobodnie wyszłam ze skrzydła laboratoryjnego.  Szybko przeszłam przez kilka korytarzy i znalazłam się w holu, stąd już prosta droga do wyjścia. Kiedy szłam, jak na złość w recepcji musiał się znaleźć Dr. Cullen. Po prostu bosko. Nie ma siły, żeby mnie nie zauważył. Jako jedyna nie jestem ubrana w piżamę, lub kitel i mam w rękach niebieską mini-lodówkę. Już po mnie. 
Staram się przejść obok niego niezauważona. Kiedy już myślę, że mi się udało słyszę za sobą...
- Witaj Eleno- odwróciłam się powoli. Cullen stał przede mną i uśmiechał się życzliwie.
- Hej- odpowiedziałam udając zmieszanie
- Co Cię tu sprowadza?- zapytał i spojrzał podejrzanie na lodówkę. Bez skutecznie próbowałam ukryć ją za plecami. 
- Zwiedzam- odpowiedziałam szybko. Uniósł brwi do góry.
- I potrzebna Ci do tego krew przeznaczona dla moich pacjentów?- zapytał.
- Przynajmniej nie żywimy się na mieście- skapitulowałam- Bo gdyby tak było to do twojego szpitala w ostatnim czasie trafiłoby o wiele więcej ludzi.
- Ale nie możesz też zabierać, krwi kiedy tylko Ci się podoba- powiedział podchodząc do mnie bliżej, tak by nikt nas nie słyszał. 
- Musimy coś jeść inaczej wyschniemy i staniemy się żywymi trupami!- syknęłam, tracąc powoli cierpliwość- Nie polujemy w mieście i to Was powinno zadowalać.
- Eleno, ta krew jest nam potrzebna- powiedział już poważnie. W głowie zaczęła mi kiełkować pewna myśl... Nie Elena! Chyba Cię pogięło. Ale nim zdążę się powstrzymać słowa wylatują z moich ust. 
- Jeśli będę mogła zabierać ze szpitala krew, za każdym razem kiedy tu przyjdę będę Ci dawała moją, abyś mógł szybko leczyć ludzi- jego złote oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia.
- O czym Ty mówisz?
- Będziesz musiał tylko pilnować, żeby nikt ich nie zabił przez 24h od podania jednej dawki- powiedziałam twardo- Pierwsza porcja już teraz- zarządziłam i poszłam z powrotem w stronę laboratorium na pobranie krwi nie patrząc czy doktorek idzie za mną. 


20 min później 

Właśnie wjeżdżam na podjazd w naszym domu. 
Trochę myślałam nad tym małym "układem" między mną, a Cullenem, ale jeżeli chcemy tu zostać i żyć w spokoju to, jestem w stanie zrobić wszystko. 
Kiedy wysiadłam z auta zobaczyłam niebieskiego mustanga, zaparkowanego, pod lasem. Dziwne, bo nigdy go nie widziałam, ani nie znałam osoby, która posiadałaby taki model. Szybko wyjęłam "zamówienie" z bagażnika i weszłam do domu. 



 Kiedy zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam głos damskie i męskie. Czyżby nasi goście już przyszli? Postawiłam lodówke w przed pokoju i poszłam do salonu, gdzie zastałam moje siostry i braci Salvatore.  
- A co tu się dzieje?- zapytałam opierając się o drzwi. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. 
- A nic tak sobie rozmawiamy- odpowiedziała Ness. 
- Witaj Eleno- powiedział Damon unosząc szklankę z whisky. 
- O, to już nie jestem Katherine- powiedziałam wchodząc głębiej do pokoju. Zobaczyłam, że Stefan się na mnie patrzy. Uśmiechną się do mnie, a ja do niego. Chyba muszę to przyznać sama przed sobą, że Stefan bardzo mi się podoba. Ciekawe czy dałby się namówić na randkę?
Podeszłam do barku i nalałam sobie Burbona. 
- Nie- odezwał się Stefan- Bella nam wszystko wytłumaczyła- pociągnęłam łyk i kpiąco spojrzałam na Belle. 
- Długo nie wracałaś więc, nie było na co czekać- wzruszyła ramionami- Przynajmniej już wszystko jest wyjaśnione- uśmiechnęła się. 
- To dobrze- uśmiechnęłam się i usiadłam koło Ness- To skąd tu przyjechaliście i dlaczego wybraliście Olimpie?- zapytałam. 
- Podróżujemy po świecie- odpowiedział Stefan- A przyjechaliśmy z Nowego Orleanu...
-... a Olimpie wybraliśmy ze względu na piękne i cholernie zielone krajobrazy- wciął się Damon. 
- Haha, nie jest tu, aż tak zielono- zaśmiałam się- Forks. To dopiero zielone zadupie- uśmiechnęłam się- Bez urazy Bella- puściłam do niej oczko, a ona uśmiechnęła się do mnie zgryźliwie. 


2h później

Chłopaki właśnie się zbierają. Bardzo miło nam się gadało, opowiedzieli, nam swoją historie i wychodzi na to, że nie tylko mi Katherine zniszczyła życie. 
- Miło się gadało- zagaiła Nessie, kiedy chłopaki stali już za drzwiami- Musimy to kiedyś powtórzyć- zaznaczyła. 
- Tak. Ale następnym razem urządzimy piżama-party i zagramy w rozbieranego pokera popijając Burbona z butelek- powiedział Damon i puścił oczko do Belli. 
- Jak dla mnie bomba- powiedziała i uśmiechnęła się- Na razie!- powiedziała równo z Ness i zniknęły w głębi mieszkania. Damon zszedł z werandy i poszedł w stronę swojego samochodu. Na werandzie zostałam tylko ja i Stefan. Zdążyłam go polubić, przez tą chwile kiedy i nas byli. 
- Było miło- uśmiechną się zwracając do mnie.
- Musze się z Tobą zgodzić- widać było po nim, że jest zdenerwowany, ale ciekawe co to zdenerwowanie u niego wywoływało. 
 - Może miałabyś ochotę wyskoczyć, ze mną jutro wieczorem- o cholera! Tego się nie spodziewałam! Miałam ochotę skakać ze szczęścia, nawet nie wiedziałam, że tak bardzo go polubiłam. W środku tańczyłam, ale na zewnątrz wyglądałam jak wagon medytujących tybetańskich mnichów. 
- Chętnie- uśmiechnęłam się, a jemu jakby spadł kamień z serca. Teraz to dopiero Bella i Ness nie dadzą mi żyć.  
- Te Romeo!- krzyknął Damon- Skończ te amory, zgodziła się to rusz swój szanowny tyłek i chodzi już- Stefan westchnął.
- Wpadnę po Ciebie jutro wieczorem- powiedział i w rękę wcisnął mi karteczkę, po czym szybko pobiegł do Damona. Niepewnie otworzyłam karteczkę, był tam numer telefonu. Jego numer telefonu. 
- Miałeś to zaplanowane od początku?- krzyknęłam zanim wsiadł do auta. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechną rozbrajająco.  
Odjechali. 





Zamknęłam za sobą drzwi, a na mojej twarzy gościł absurdalny uśmiech. 
- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!- krzyknęła Ness wbiegając do przed pokoju- Wiedziałam, że coś macie do siebie! Ja to jednak jestem genialna!- wyglądała jak dziecko, które dowiedziało się, że pod choinkę dostanie psa. 
- To tylko przyjacielskie spotkanie- mruknęłam. 
- Tak, najpierw przyjacielskie spotkanie, a potem będziecie szaleć z miłości- powiedziała teatralnie Bella. 
- Masz randkę z mega  przystojniakiem!- krzyknęła Ness
- Mam randkę z mega przystojniakiem!- krzyknęłam. Cieszyłam się, na prawdę. Może tak się stanie, że coś między nami będzie, a jeśli nie to zostaniemy dobrymi przyjaciółmi. 
- Trzeba to opić- zarządziła Bella. 
- Zgadzam się- poparła Renesmee
- Upijmy się- zgodziłam się. 
- Jak myślisz, jak szybko zostaniemy ciotkami?- zapytała Ness Bellę
- Oj, długo nie będziemy musiały czekać- zaśmiała się. 
- Boże z kim ja mieszkam- westchnęłam.
- Ale i tak nas kochasz- stwierdziła Ness i dała mi całusa w policzek. 
Śmiejąc się poszłyśmy do mojego pokoju, włączyłyśmy jakieś romansidło, wzięłyśmy jakieś lody z zamrażalki, krew i Burbon i tak zasiadłyśmy do "uczczenia" mojej "randki" i Stefanem Salvatore.



---------------------------------------------------------------------

Było ciężko, ale dałam radę ;)

Przepraszam, ze tak długo czekaliście :( 

Nie miałam głowy do pisania. 

Proszę komentujcie.
Wasze komy są jak kopniak, który zachęca do pisania. 

Dzięki ;** 

Elena Katherine Gilbert Pirce ;*