Ogłoszenia

Już jest.!
Nowy rozdział.!
Proszę o komentarze ;) Bardzo, bardzo, bardzo, baaaaaardzo ;***
Kocham Was.!
Pozdrawiam Elena Katherine Gilbert Pirce ;*

czwartek, 26 grudnia 2013

Świąteczny Bonus.! Bracia Salvatore :)



Dziś zażyjemy małej odmiany z okazji Świąt :) 
Rozdział pisany z perspektywy braci Salvatore :D
Życzę miłego czytania
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Damon:

Noc.
Lubię noc.
Jest taka spokojna. Tajemnicza. Mroczna. Cicha. 
Możesz się chować w widocznym miejscu, a i tak nikt Cię nie zobaczy.  
Dlatego jest tak fajnie.  Możesz zjeść wiedząc, że żaden wścibski człowiek Ci nie przeszkodzi.  Ale nie o tym teraz. 
Razem z moim młodszym bratam, przenosimy się do nowego miejsca, by  zacząć jak to się mówi „od nowa”.  Dla nas nie ma już nic nowego na tym cuchnącym świecie, pełnym idiotów, debili, gamoni…  polityków.  Czasem po prostu chciałoby się umrzeć, ale w naszym przypadku nie jest to takie proste.  
Szkoda.  A wracając…
Bracia.
Kompani
Druhowie
Kumple
Przyjaciele?
Nie znam odpowiedniego słowa by nas określić.  Nie zawsze byliśmy miłującymi się  braćmi, którzy przekomarzali się, grali razem w football i takie inne braterskie duperele. Kiedyś pokłóciliśmy się o pewną dziewczynę, a Mianowice Katherine Pirce. Była piękna jak z obrazka. Grzeczna, miła, uczynna, posiadała oszałamiającą urodę. „Ostra laska”- tak by na nią teraz mówili. Nie wiedzieliśmy jednak, że skrywała przed nami mroczny sekret, którym nie raczyła się z nami podzielić. Rozkochała nas w sobie (jednocześnie, chciałem zaznaczyć) i chciała podarować nieśmiertelność,  byśmy żyli razem, jak w jakimś trójkącie.  Teraz jak o tym pomyślę to było to chore. 
Kazaliśmy jaj wybierać, albo ja albo Stefan. I wybrała. Tego młodszego z gorszą fryzurą. Wkurwiłem się i wyzwałem brata na pojedynek, nie był zachwycony, ale podniósł rękawice jak prawdziwy mężczyzna. Krótko mówiąc, zabiliśmy się nawzajem, a że nasza kochana Katherine napoiła nas wcześniej swoją krwią, staliśmy się żądnymi krwi wampirami.
Chciałem w spokoju zginąć, nie pijąc krwi by przemiana mogła przejść całkowicie, ale mój kochany braciszek jakoś tak mnie podpuścił, gadając, że beze mnie sobie nie poradzi, a że byłem dobrym braciszkiem, zatopiłem zęby w biednej kobiecie.
Katherine w tym czasie zwiała, zostawiając nas samych sobie. Suka.
I tak mijały lata. Stefan i ja trochę (czyt. Dużo) rozrabialiśmy i takie tam inne brudy, o których lepiej teraz nie wspominać. W między czasie znienawidziliśmy się i rozłączyliśmy się  na parę długich lat.
Lecz teraz odnaleźliśmy się i zawiesiliśmy broń.  Pogadaliśmy sobie, wyjaśniliśmy wszystkie niejasności  i takie tam inne bzdety.  Postanowiliśmy też zapomnieć, o mieście które przysporzyło nam tylu kłopotów i zacząć od nowa w jakimś innym miejscu. Pech chciał, że wypadło na Forks. Podsumowując to miasto jednym słowem to „dziura zabita dechami”. Nic się tu nie dzieje, jest tak nudno, że dla rozrywki sam sobie będę wbijał kołek i liczył ile razy już to zrobiłem.
Wykupiliśmy sporą posiadłość (bo w końcu nazywamy się Salvatore) i postanowiliśmy iść  do tutejszego liceum. Hura -,-. Czy ja wyglądam na licealistę? Fakt jestem przystojny jak diabli i mam ciało 19-latka, ale proszę! Ja mam się bawić w liceum? Mogę się założyć, że wiem więcej niż wszyscy w tej szkole razem wzięci. Ale zrobię to. Zrobię to dla mego braciszka.
W sumie, może być też niezła zabawa z tymi wszystkimi dziewczynami. Dobra poprawiłem sobie humor tą myślą o dziewczynach.
A będąc w temacie szkoły. Czas się do niej wybrać.  Już się nie mogę doczekać.  
Zwlokłem się z jakże wygodnego łóżka i poszedłem wziąć orzeźwiający prysznic oczywiście musiałem się ubrać.  Wychodząc z pokoju spojrzałem w lustro myśląc: „co za przystojniak”.  Udałem się do pokoju Stefana by go pogonić, lub obudzić gdyby jeszcze spał (dla jego dobra lepiej, żeby nie spał).  Udałem się  do pokoju naprzeciwko i z impetem otworzyłem drzwi. Stefan stał przed lustrem.
- Po co przyszedłeś?- zapytał patrząc na mnie z odbicia lustra.
- Może by tak z szacunkiem do starszego brata?- zapytałem , a on tylko spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie- A tak naprawdę to przyszedłem sprawdzić jak układają się twoje włosy- uśmiechnąłem się, a on spojrzał na mnie jak na debila- No co? Musisz przy mnie dobrze wyglądać, nie będę nadrabiał urodą za nas oboje- powiedziałem i wyszedłem nim zdążył rzucić we mnie wazonem, który momentalnie znalazł się w jego rękach.  Szybko zszedłem na dół i skierowałam kroki do salonu, w celu napicia się czegoś mocniejszego by moje nerwy wytrzymały całe 7 godzin piekła.
- Upijasz się przed szkołą?- zapytał Stefan stając obok mnie i zabierając mi szklankę- Wiesz, że nietrzeźwych uczni ów nie wpuszczają tylko dzwonią na policje i po rodziców?
- Super. Młodszy brat niańka. Gorzej trafić nie mogłem- mruknąłem i poszedłem do garażu, a za mną szedł Stefan.  Stanąłem przy jego porsche i czekałem, aż da mi kluczyki.
- Zapomnij braciszku. Mój wóz-ja prowadzę- powiedział i podszedł do mnie aby wsiąść, ale ja nie ruszyłem się ani o cal.
- Chyba sobie kpisz- prychnąłem- Jestem starszy, co oznacza, że ja prowadzę- powiedziałem i wyciągnąłem dłoń po kluczyki. Stefan jedynie się uśmiechnął.
- Możemy tak stać i się kłócić o to kto prowadzi jak jakieś małolaty, albo w końcu mnie przepuścisz i dogadamy jak dojrzali mężczyźni?- zapytał zakładając ręce na piersi w charakterystyczny dla siebie sposób.  Westchnąłem.
- Wiedz, że zawsze stawiam na swoim, bez względu na to, że jestem tak wspaniałomyślny, uczynię Ci ten zaszczyt zawiezienia mnie do tej placówki, która się zwie szkołą- uśmiechnąłem się i obszedłem auto by zasiąść na miejscu pasażera. Stefan zajął miejsce kierowcy.
- Jestem zdziwiony, że ustąpiłeś . To nie w twoim stylu- powiedział odpalając samochód i wjeżdżając na drogę.
- Nie myśl sobie, że to się powtórzy gówniarzu.
Stefan uśmiechną się i dodał gazu. Resztę deszczowej drogi pokonaliśmy w ciszy. Kiedy jechaliśmy było zielono...bardzo zielono...cholernie zielono! Co to w ogóle za miejsce?! Nidy nie widziałem czegoś tak zielonego.
Kiedy wjechaliśmy na szkolny parking, uznałem, że gorzej już chyba nie może być. Wszędzie pełno nierozgarniętych i napalonych dzieciaków. Budynek szkoły jest niewiele lepszy. Widać, że stary i przydałby mu się gruntowny remont. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że w każdej chwili mogłem coś zjeść.
- Nawet o tym nie myśl- z zamyślenia wyrwał mnie głos Stefana.
- Ale o co Ci chodzi?- zapytałem, a zaraz potem usłyszałem rozmowę, ewidentnie na nasz temat:
- Nie obczajaj auta, tylko lepiej właścicieli*- powiedziała ładna, wysoka dziewczyna
- Gorący towar*- powiedziała do niej ta druga, ewidentnie jej siostra, bo były do siebie podobne. Ładne, wysokie, długowłose...Od kiedy to ja zwracam uwagę na takie szczegół,? Zywkle podrywam jakąś laskę, hipnotyzuje i jem, ot taki mój rytuał.
- Chyba ją poparzyło*- zaśmiała się ta pierwsza- Ej, Ziemia do Eleny*- powiedziała i szturchnęła ją w ramię- Przestań się w nich tak wpatrywać, bo w końcu się skapną- Oj kochanie...my i ta wszystko słyszymy. Odwróciłem się w ich stronę i uśmiechnąłem się tak, że dziewczyną zawsze nogi miękły. Kiedy bliżej przyjrzałem się tej, którą nazwały Eleną, aż zdębiałem...Katherine?! Niemożliwe...przecież ona zginęła, została zamknięta w krypcie i spalona...to nie może być ona. Spojrzałem na Stefana, a on na mnie. Też się zdziwił, że ją zobaczył, ale nie dał po sobie tego poznać. Później ją złapie i dowiem się o co chodzi. 
- Coraz bardziej mi się tu podoba- rzuciła lekko, odwróciła się i z uśmiechem  poszła w stronę szkoły*. To zachowanie do niej nie pasuje...
- Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy "nowe"*-powiedziała ta druga. I patrzyła jak odchodzi ta Elena. Stefan cały czas się na nią gapił. Ah pewnie powróciły dawne wspomnienia o piękniej i słodkiej Katherine. Mięczak.
Jeszcze raz spojrzałam w stronę dwóch stojących przy samochodzie dziewczyn. Ta "druga" uśmiechnęła się, pomachała mi i poszły razem w stronę szkoły. Hah, już na mnie leci, ale cóż nie dziwie jej się, jestem całkiem niezły...trzeba przyznać, że ona też. Po drodze spojrzała na piątkę jakiś dzieciaków i zaczęła się cicho śmiać. Po głębszych oględzinach zdałem sobie sprawę, że owa piątka jest jakaś dziwna. Bladzi jak trupi i złote oczy...dziwne. Czyżby mutacja genetyczna?  Zadaje się, że ta "druga" ich zna, a ja mam zamiar poznać ją, więc podpytam ją o tych "innych" dzieciaków. Zadzwonił dzwonek.
- Chodźmy romeo- podeszłam do Stefana i zarzuciłem mu rękę na ramie.
- Czyty też widziałeś Katherine?- zapytał, kiedy szliśmy do sekretariatu.
- Ależ ty spostrzegawczy jesteś- westchnąłem z sarkazmem- Ale odpowiadając na twe pytanie. Tak. Widziałem.
- I to cię nie dziwi?-zapytał
- Już tyle lat żyję, że nic mnie nie dziwi- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.


***


Jezu...ta cała szkoła to jakaś jedna wielka głupota i nic więcej. Normalnie usypiałem. Oczywiście Stefan musiał szpanować datami na historii, i wjechał nauczycielowi na autorytet, więc jest na jego czarnej liście.
Jedynym plusem tych dzisiejszych lekcji było to, że mogłem obserwować trzy tajemnicze dziewczyny w tym jedną wyglądającą jak moja była.
Teraz jest pora lunchu. Chętnie bym kogoś przekąsił, ale "niania" Stefan ciągle mnie pilnuje, jakbym był jakimś nieznośnym dzieciakiem. Kiedy weszliśmy na stołówkę wszyscy się na nas gapili. Heh...nie wiedziałem, że jestem, aż tak przystojny. Szybko omiotłem spojrzeniem całe pomieszczenie i mój wzrok padł na stolik, przy którym siedziały trzy nieznajome. Szturchnąłem Stefana, wskazałem dziewczyny i ruszyłem w ich stronę. Elena? powiedziała coś do pozostałej dwójki i jak na zawołanie odwróciły się w naszą stronę i uśmiechnęły się.
- Czy można się dosiąść?- zapytałem uśmiechając się.
- Zapraszamy- powiedziała zachęcająco ta "pierwsza". Przysunęliśmy siebie krzesła i usiedliśmy- Jestem Renesmee, ale mówicie mi Ness, a to moje siostry Bella- wskazała na tą "drugą", a ta uśmiechnęła się- I Elena- lub Katherine- A wy...?- zapytała. Już otwierałem usta, żeby im odpowiedzieć, ale ubiegł mnie mój braciszek.
- Jestem Stefan, a to mój starszy brat- Damon
- Miło nam- powiedziała Bella ukradkiem rzuciła spojrzenie na stolik "innej" piątki.
- Skąd się tu sprowadziliście?- zapytała.
- Dużo podróżujemy, nie zostajemy długo w jednym miejscu- Ah, ten Stefan...Już się zaprzyjaźnia.
- Heh, to tak jak my- zaśmiała się
- Jeszcze parę dni temu to my byłyśmy "nowe" teraz ten zaszczyt przypadł wam- powiedziała Elena. Zachowuje się dziwnie. Jakby w ogóle nas nie znała. Już ja ją przycisnę do muru, zobaczymy co wtedy powie. Zauważyłem, że Bella co jakiś czas spogląda na stolik "innych". Odruchowo podążyłem za jej wzrokiem i zauważyłem, że jeden z nich ten taki Rudy się w nas wgapia. Nagle zaczął patrzyć prosto na mnie z taką dziwną miną, a ja niespiesznie odwróciłem wzrok. 
-  Co to za jedni?- zapytałem Bellę
- Aaa, tacy...nie warci wspomnienia- powiedziała.
- Zaleźli Ci za skórę?- zgadłem
- Można tak powiedzieć- odpowiedziała wymijająco. Zauważyłem, że Stefan na dobre rozgadał się z Ness i Eleną. Tak jakby w ogóle się nie przejmował, że rozmawia z Katherine.A tak z innej beczki jeśli to jest Katherine, to Bella i Ness muszą wiedzieć o tym, że jest wampirem i muszą znać jej historię, czyli czytając między wierszami: muszą znać Nas.
 Zacząłem rozmawiać z Bellą o wszystkim, co jak co, ale bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Jak to się mówi? "Znaleźliśmy wspólny język". W takim klimacie upłynęła nam cała przerwa obiadowa, co przyjąłem z wielką ulgą, bo mamy jeszcze dwie lekcje i spadamy do domu.
- Może wpadniecie do nas po zajęciach?- zaproponowała Ness, kiedy szliśmy korytarzem- Wiecie, lepiej się poznamy i takie tam- uśmiechnęła się oszałamiająco. W sumie czemu nie? Będę mógł sobie pogadać z Katherine.
- Jasne czemu, nie? O której mamy do was przybyć?
- Cóż po szkole mamy jeszcze 3h zajęć obowiązkowych, więc morze przyjedziecie tak po 06:00pm?- powiedziała Elena
- W takim razie do zobaczenia- powiedział Stefan i poszliśmy każdy na swoje lekcje.


45min później

Nareszcie koniec. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tej szkole. To są jakieś męczarnie, a nie nauka. Wychodząc na parking przechodziłem obok stadionu i zobaczyłem grupę dziewczyn na bieżni. Jedną z nich była Bella. Kiedy mnie zobaczyła pomachała mi i jak strzała ruszyła do przodu. Hm...niezłe ciałko- uśmiechnąłem się sam do siebie. W drugim końcu stadionu była następna grupka dziewczyn, tym razem w kusych topach i spódniczkach. Cheerleaderki. A jedną z nich była...Elena/Katherine! To coś nowego.  Muszę przyznać, że nieźle wygląda w tym stroju. Zaśmiałem się i poszedłem w kierunku auta, kiedy drogę zastąpiła mi jakaś laska w stroju cheerleaderki.
- Cześć. Jestem Megan- przedstawiła się grzecznie- Może masz ochotę przyjść popatrzeć na nasz trening?- zapytała trzepocząc rzęsami. Jak ja tego nie lubiłem, ale lubiłem brunetki, zawsze dobrze smakują.
- Chętnie bym wpadł, ale czekam na brata. Wiesz nie chcę puszczać go do domu samego bo się jeszcze chłopak zgubi- ależ ja jestem przebiegły.
- Szkoda- posmutniała
- Ale wiem co możesz dla mnie zrobić- powiedziałem tajemniczo. Jej oczy od razu odzyskały blask.
- A co mogę dla Ciebie zrobić?- zapytała ożywiona. Podszedłem do niej bliżej, patrząc jej w oczy.
- Nie krzycz- powiedziałem, a ona lekko pokiwała głową. Schyliłem się do jej szyi. Moje oczy pociemniały, a kły się wydłużyły. Byłem już tuż, tuż od jej tętnicy kiedy usłyszałem...:
- W tej szkole mamy takie zasady, że nie zjadamy uczniów- powiedziała Katherine/Elena stając przede mną w odległości 10m, z rękami założonymi na piersi. Teraz miałem już pewność, że nie jest tym za kogo się podaje. Odsunąłem od siebie Megan?
- Zapomnisz o wszystkim i odejdziesz- powiedziałem patrząc jej w oczy. Po chwili, odeszła, a ja stanąłem twarzą w twarz z moją dawną miłością
- Taki długi czas Katherine- patrzyła na mnie nie wzruszona, dalej z rękami na piersiach.
- Nie jestem Katherine. Jak możesz mylić mnie z tą suką?- zapytała. Nie dobra teraz to zgłupiałem.
- Jak to "nie jestem Katherine"?
- Słyszałeś kiedyś o "sobowtórach"?- zapytała. Że co? Jakie "sobowtóry"?- Heh...widzę, że nie. Pogadamy jak do nas wpadniecie, a teraz przepraszam, ale muszę iść na trening- i zostawiła mnie kompletnie zdębiałego. O czym ona plecie?
- Możemy już jechać- nagle pojawił się obok mnie Stefa. Jak w transie poszedłem z nim do auta, już nawet nie miałem siły się kłócić o to kto prowadzi. W drodze Stefan zaczął zadawać pytania.
- Ok. Widzę, że coś z tobą nie tak. Mów o co chodzi- nie jestem bardzo wylewny, ale powiedziałem mu o całym zajściu na parkingu, a on tylko zmarszczył brwi.
- Cóż, teraz możemy tylko czekać na nasze umówione spotkanie i dowiedzieć się o co chodzi- powiedział.
- Ta. Miejmy nadzieje, że się dowiemy- zaczyna się robić ciekawie.
Bardzo ciekawie.
Coś czuję, że siostry Gilbert namieszają w naszym życiu.


<3


---------------------------------------------

Podobał wam się Bonusowy rozdział.?

Kolejny rozdział pojawi się jak przybędzie przynajmniej 15-20 komów.  Przepraszam, ale nie komentujecie i nie znam waszej opinii, a to na niej najbardziej mi zależy, więc muszę "sępić" o komentarze.

Całusy :* Madzia :*

*- Te wytłuszczone kwestie pojawiły się w zeszłym rozdziale :)

P.S Jak tam Święta.?
      Byliście grzeczni.?
      Co znaleźliście pod choinką.? :D :P

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt.! :)



Życzenia dla Was.! :*



Gdy zima przybywa,
Boże narodzenie z nią idzie krok po kroku
i przynosi prezenty co roku.
Pierwsza gwiazdka błyska na niebie
i dom w kolędy śpiewie.
Złotym blaskiem choinka świeci
na co czekają wszystkie dzieci.
Zwierzęta do nas przemawiają
na to wszyscy czekają.
Święty Mikołaj do nas przychodzi
  Same prezenty wszystkim rozwozi.
Boże narodzenie cichy świat,
Boże narodzenie choinki blask.


Kochani nie wiem czego mam wam życzyć. 
Polecę więc starą śpiewką:
Dużo zdrówka i pieniędzy, miłości i radości.
 Samych sukcesów i czego sobie tylko zamarzcie :)

A te skromnie życzenia ślą: 

Elena, Bella i Renesmee Gilbert 
oraz
Carlisle, Esme, Edward, Rosalie, Alice Jasper i Emmet Cullenowie 
Damon i Stefan Salvatore 
A do tego podłączam się Ja: Madzia :* 




P.S Będzie Świąteczny Bonus :*

sobota, 14 grudnia 2013

6. "(...) nie tylko my jesteśmy "nowe" "

Przepraszam za długą przerwę :(
Zapraszam na NN ;D

----------------------------------------------------------------
Muzyka

  Niedzielny wieczór= niesamowita nuda.
Leżymy z dziewczynami na kanapie ubrane w rozciągnięte dresy i bez sensu skaczemy po kanałach w telewizji. Normalnie usypiam!
- Jak mi się potwornie nuuuuudzi!- zawyła Ness przeciągając się. Um, nie tylko jej się tak nudzi. Żyję na świecie już tyle lat i jeszcze tak nie było, cóż kiedyś musi być ten "pierwszy raz".
- Um, słuchajcie- ziewnęła Elena, podnosząc się z moich nóg, na których wcześniej raczyła leżeć- może wybierzemy się coś zjeść?- zapytała z entuzjazmem.
- W lodówce masz AB, A, B, RH+ i RH-, możesz wybierać do woli- mruknęła Renesmee, zwisając głową w duł z kanapy.
-Ale ja mam na myśli coś na ciepło- powiedziała Elena i bezceremonialnie zrzuciła Ness, z kanapy na podłogę, mimowolnie zaczęłam się z nich śmiać. Renesmee nie ruszyła się z miejsca.
- Gdyby nie to, że nie chce mi się ruszyć to już dostałabyś z pięści- westchnęła i leniwie podniosła się, by znów uwalić się kanapę.
-Ej, zobaczcie!- pisnęła Elena i podbiegła do okna- Śnieg pada!
- Białe paskudztwo- mruknęła Ness patrząc z obrzydzeniem za okno- Zawsze psuje mi buty- westchnęła i poszła do kuchni, by za chwilę wrócić ze swoim aparatem - Ale jest jedna dobra storna tego białego świństwa- powiedziała podchodząc do wielkiego okna i otwierając je na oścież-wychodzą zajebiste zdjęcia- powiedział i pstryknęła parę zdjęć.- Są zawodowe. Heh...Wiadomo, bo robiłam je ja- zaśmiała się i zaczęła przeglądać fotki, które zrobiła.
-Może rzeczywiście wybierzmy się coś zjeść- zagadnęłam- Mam ochotę na jakiegoś przystojnego bruneta- uśmiechnęłam się chytrze i podniosłam się z kanapy.
- Tak jedźmy- westchnęła Elena- Idę się przebrać, bo nikt nie poleci na laskę w dresie, a lubię jak mój obiad najpierw mnie "obczai"- puściła oczko i zniknęła w na schodach, a ja uczyniłam to samo. Poszłam do pokoju i znalazłszy się w garderobie ubrałam się w coś cieplejszego (by zachować pozory) i się uczesałam,  by wyglądać jak człowiek.  Zbiegając po schodach zakładałam kurtkę. Zaraz za mną szła Elena zakładając swoją zieloną kurtkę.
- Teraz trzeba tylko poczekać na małego oszołoma- westchnęła Elena zakładając buty i wsadzając do nich po kołku. Popatrzyłam na nią unosząc jedną brew ku górze. Spojrzała na mnie jak na wariatkę- No co? Nigdy nie wiadomo jaki wariat może się czaić za rogiem- powiedziała i wręczyła mi kołek który schowałam w rękawie kurtki.
- Ness! Pośpiesz się, bo pojedziemy bez Ciebie!- krzyknęła Elena. Chwilę po tym na szczycie schodów ukazała się postać Renesmee.
- Nie drzyj się tak, nie jestem głucha- powiedziała podchodząc do szafy i wyciągając swoją czerwoną kurtkę- Musiałam zmienić kartę w aparacie- powiedziała zakładając kurtkę.
- A co będziesz fotografować jak jemy?- zapytałam powątpiewając.
- Nie...- powiedziała z ironią-...Będę fotografować nasz spacer do miasta- uśmiechnęła się i wyszła.
- Zaraz, jaki "spacer"?- zapytała Elena zrównując się z Ness.
- Spacer do miasta dobrze nam zrobi. Dotlenimy się i w ogóle, ja porobię zdjęcia i będzie bardzo fajnie- uśmiechnęła się promiennie i dziarsko ruszyła do przodu.
- Ale jest zimno- zaczęła znów jęczeć Elena.
- Jesteś wampirem. Nie robi Ci to różnicy- Uśmiechnęłam się, wzięłam ją pod rękę i podbiegłyśmy do Nessie.
- Ale do miasta jest tak daleko!- dalej narzekała Elena.
- Nie narzekaj tylko ciesz się spacerem!- pisnęła Renesmee, obróciła się wokół własnej osi i zrobiła zdjęcie naburmuszonej Elenie, a zaraz potem mi.
  Po chwili wszystkie się śmiałyśmy i nie mogłyśmy się opanować. Jednak ja cały czas miałam wrażenie jakby ktoś nas obserwował.


Później, już w mieście

Muzyka

Kręcimy się po mieście już od dłuższego czasu i nie znalazłyśmy nikogo, godnego uwagi, a ja nadal miałam wrażenie, że jesteśmy obserwowane, więc rozglądałam się nerwowo przez jakiś czas. Głupio się czułam.
- To  jak?- zapytała Elena idąc tanecznym krokiem po krawężniku- Gdzie idziemy coś przekąsić? Mamy do wyboru park, klub, restauracje, lub wciągnąć ofiarę do ciemnego zaułka- zaśmiała się i zeskoczyła z krawężnika.
- Jakoś nie mam nastroju na szwendanie się po klubach- powiedziałam, wkładając ręce do kieszeni.
- Chodźmy do parku- zaproponowała Nessie przeglądając zdjęcia- Zapewne ktoś będzie biegał, a to dobry towar. Wysportowany, smaczny i zdrowy. Czegóż chcieć więcej? - zapytała i ruszyła do parku. Elena ruszyła zaraz za nią. Kiedy ja chciałam postawić kolejny krok zawahałam się i znów rozejrzałam się dookoła, w celu dokładnego przeczesania wzrokiem okolicy.
- Bella! No chodź!- zawołała Elena wyłaniając się zza rogu.
- Ju- Już idę- obróciłam się jeszcze raz, wzruszyłam ramionami i poszłam za dziewczynami.
Ruszyłam chodnikiem przed siebie, w stronę parku. Kiedy byłam w odległości jakiś 50m od bram parku zobaczyłam, że Elena i Nessie już znalazły swoje "kąski" i już zatapiały w nich kły. Postanowiłam im nie przeszkadzać i znaleźć coś dla siebie. Skręciłam w prawo i poszłam w stronę kina.
Miną mnie jakiś chłopak.
Na oko z 5 lat starszy od wieku na jaki wyglądam.
Był sam.
- Przepraszam- zagadnęłam. Odwrócił się do mnie i zmierzył mnie niebieskimi oczami od stup do głów- Jak dojść do restauracji "Haven"?- zapytałam przymilę, podchodząc do niego bliżej.
- Może Cie zaprowadzę?- zapytał- Gdyby coś Ci się stało nie wybaczyłbym sobie- uśmiechnął się. Podeszłam do niego jeszcze bliżej i spojrzałam mu w oczy.
- Nie krzycz- powiedziałam wżywając hipnozy. Źrenice mu się rozszerzyły, po tym było wiadomo, że zadziałało. Pociągnęłam go w ciemną uliczkę między dwoma budynkami. Już nie mogłam się doczekać by go skosztować.
Moje oczy pociemniały, a kły wydłużyły się.  Już miałam zatopić w nim kły, kiedy poczułam, kilka osób mnie otoczyło. Jeśli są to te "osoby" o których myślę to się pochlastam.
Z westchnieniem odsunęłam się od szyi chłopaka. I spojrzałam przed siebie.
Cholera czy ja chociaż raz mogę się pomylić?!
Cullenowie...Jasne! Alice! Pewnie zobaczyła jak planujemy polowanie i postawiła rodzinkę na baczność. Ale skoro już są...
- Przeszkodziliście mi- westchnęłam i odwróciłam chłopaka przodem do nich, i nonszalancko go objęłam.
-Właśnie widzę- sarknęła Rosalie. Wszyscy Cullenowie wpatrywali się we mnie z oczekiwaniem, jakby czekali, aż rzucę się na chłopaka, by mogli mnie powstrzymać. Heh. Nie dam im tej satysfakcji.
- Na razie tylko rozmawialiśmy- uśmiechnęłam się.
- Tak z kłami przy jego szyi- warknęła- Ciekawa konwersacja-  Miałam już dość tej chorej rozmowy.
- Będziecie tak stać i się gapić jak jem, czy może jednak odejdziecie?
- A może jednak zostawisz tego człowieka i skusisz się na sarnę?- zapytał Emmet?
- Nie. Nie skorzystam z tej propozycji- zmarszczyłam nos- Mój przyjaciel wydaje się być o wiele, wiele, wiele, lepszym kąskiem- uśmiechnęłam się, a moje oczy znów pociemniały. Edward (który do tej pory tylko na mnie patrzył, ale się nie odzywał), Jasper, Emmet i Carlisle zaczęli iść w moją stronę. O nie, nie ma tak dobrze.
Szybko zmieniłam położenie chłopaka tak, że znajdował się przede mną, jego ręce były uwięzione w moim uścisku, a kolano wbijało się w odcinek lędźwiowy jego pleców.
- Jeden krok, a chłopak będzie śpiewał z Aniołkami- syknęłam na wysokości jego ucha.
- Bello ty nigdy taka nie byłaś- usłyszałam rozpaczliwy głos Esme. Spojrzałam w jej stronę, oczy miała pełne bólu i smutku. Zaczęło mi robić się jej żal...Nie, nie mogę tak myśleć, ani dać się wpędzić w poczucie winy. Szybko się otrząsnęłam.
- Widać, że za mało mnie znacie- powiedziałam w jej stronę. Wbiłam kolano w jego kręgosłup tak tak, że złamał się w pożądanym miejscu tak, że został sparaliżowany od pada w dół.
- Paraliż od pasa w dół- patrzyli z przerażeniem na to co robię. Teraz ścisnęłam jego ręce tak, że jego kręgosłup się złamał- I śmierć- zakończyłam i rzuciłam bezwładne ciało pod stopy trzech wampirów. Z szokiem wymalowanym na twarzy patrzyli na ciało chłopaka. Jako pierwszy spojrzał na mnie Edward. Patrzył na mnie ze zdziadzieniem. Ja jedynie się uśmiechnęłam.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś- powiedział z niedowierzaniem.
- To lepiej uwierz. Już nie jestem tą samą bezbronną dziewczyną, którą zostawiłeś w lesie- powiedziałam hardo i ruszyłam, żeby go wyminąć. Kiedy obok niego przechodziłam złapał mnie za łokieć.
- Co ty z sobą zrobiłaś?- zapytał patrząc mi twardo w oczy. Że słucham! Co JA z sobą zrobiłam?! Nie będzie na mnie zwalał całej winy.
- To co z sobą zrobiłam to tylko i wyłącznie twoje dzieło- powiedziałam patrząc na niego- Dzieło twoich słów, powiedzianych mi 30 lat temu. Dzięki tobie nie mam uczuć do nikogo, prócz moich sióstr- jego oczy stawały się coraz większe pod wpływem moich słów- Więc nie zwalaj winy na mnie- zakończyłam swój monolog, wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i poszłam nie patrząc za siebie. Ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nawet nie wiedziałam kiedy dołączyły do mnie Renesmee i Elena.
- Powiedz co się stało?- zapytała kiedy wyszłyśmy  z miasta i szłyśmy główną drogą do domu.
- Wiecie? Trzeba było jednak zjeść w domu- powiedziałam patrząc przed siebie, a mój głos ze zdenerwowania był nienaturalnie wysoki.
- Nie wkurwiaj mnie i mów: o co chodzi?- Ness zaczynała powoli tracić cierpliwość.
- Powiem wam w domu. Teraz wybaczcie, ale chciałabym zostać sama- popatrzyłam na nie przepraszająco i wbiegłam w las. Pędziłam ile tylko sił, byle by tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, zamknąć się w pokoju, z torebką krwi i zadzwonić do Caroline, żeby się wygadać.


W tym samym czasie Elena i Renesmee


- Jak myślisz co ją tak wnerwiło?- zapytałam Ness
- Cokolwiek to było, musimy ją wspierać- odpowiedziała. Na tym skończyła się nasza krótka wymiana zdań.  Szłyśmy powolnym krokiem już jakiś czas, kiedy zaczęły obok nas zwalniać dwa samochody. Spojrzałam na Ness, a ona na mnie, wzruszyła ramionami i szyłyśmy dalej, a auta za nami. Po chwili spuścili szyby, a naszym oczom ukazali się...Cullenowie
- No. To już wiemy co ją tak zdenerwowało- mruknęła do mnie Ness, na co ja się tylko uśmiechnęłam.
- Może was podrzucić?- zapytała baaardzo entuzjastyczne ta mała, chochlikowata Alice.
- Nie- rzuciła Nessie
- Może jednak, do domu macie kawałek- powiedział "tatuś" rodziny.
- Nie- zaczynam powoli tracić cierpliwość, ależ oni są natrętni
- Proszę- usłyszałam głos Rudego dupka. Renesmee zatrzymała się gwałtownie.
- Spieprzaj!- krzyknęła i w wampirzym tempie wbiegła do lasu. Ja jeszcze tylko rzuciłam pogardliwe spojrzenie w ich stronę i pobiegam za nią.



W domu Gilbertów, godzinę później


Właśnie skończyłyśmy rozmawiać z Caroline.
Elena i Renesmee weszły kiedy już wszystko jej opowiedziałam. Caroline stwierdziła tylko, że Edward jest jeszcze większym sukinsynem niż myślała. Reszta rozmowy upłynęła nam na rozmawianiu o tym co u nas słychać i wspominaniu dawnych czasów i w między czasie opowiedziałam siostrom o akcji z Cullenami, a one opowiedziały jak to wspaniała rodzinka zaproponowała im podwózkę do domu. Miałyśmy niezłą bekę.
Było bardzo przyjemnie.
Teraz po prostu leżymy w moim łóżku i cieszymy się swoją obecnością. Kocham takie nasze siostrzane schadzki. 
Budzik zaczął dzwonić. Wszystkie jak na zawołanie jęknęłyśmy.
- Czas podnosić zadki z łóżka i zbierać się do szkoły- westchnęła Elena, podniosła się z łóżka i przeczesała włosy palcami- Czy słyszycie co się do was mów?- wzięła poduszkę leżącą na ziemi i rzuciła ją w nas.
- Zrobię to tylko dlatego, żebyś się ode mnie odwaliła- mruknęła Renesmee, leżąc twarzą do materaca. Westchnęła i zwlekła się z łóżka i poszła do siebie.
- A dla ciebie specjalne zaproszenie?- zapytała. Leniwie się podniosłam i usiadłam na łóżku, patrząc na nią z uśmiechem. Popatrzyła na mnie przez chwilę i wyszła.





Zaczęłam się śmiać i poszłam do garderoby by się ubrać i uczesać.
- Ej, laski tylko pośpieszcie się!- krzyknęła Renesmee. 
Szybko wciągnęłam na siebie ciuchy, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Dla jaj założyłam okulary "zerówki". Szybko zeszłam na dół i spakowałam do torby butelkę z krwią i poszłam do garażu gdzie czekały na mnie Renesmee
- Jeszcze tylko ta, która wstała najwcześniej, ale przybywa najpóźniej- zaśmiała sie Ness i wsiadła do auta. Poszłam za jej przykładem. 
Jakieś 10 min później do auta wpadłam zasapana Elena
- No nareszcie!- westchnęłam i wyjechałam z garażu. 

***

 Do szkoły jechałyśmy moim Astonem. Muzyka leciała na fulla, a my nic tylko się śmiałyśmy. Miałyśmy dzisiaj jakiś dobry dzień.
Na parkingu szkoły wjechałyśmy z piskiem opon, a z auta wysiadłyśmy wciąż się śmiejąc czym przyciągałyśmy ciekawe spojrzenia. Rozejrzałam się po parkingu, oczywiście Cullenowie patrzyli na nas, ale to norma, nie należy się tym przejmować. Rozglądałam się dalej i mój wzrok przyciągnęło piękne auto, a mianowicie Porsche 356B rocznik 1959-1965- klasyczna piękność.
- Nie obczajaj auta, tylko lepiej właścicieli- szepnęła mi do ucha Renesmee. Miała racje właściciele są lepsi niż autko. Wyglądali na braci. Jeden wysoki, z przydługimi czarnymi włosami, co tylko dodawało mu uroku, ubrany w ciemnie jeansy, biały podkoszulek i czarną skórzana kurtkę, na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie niegrzecznego chłopca. Drugi był nieco wyższy, z dużo jaśniejszymi włosami, dobrze zbudowany, ubrany w ciemnie jeansy i brązową bluzę z kapturem.
- Gorący towar- mruknęłam do Renesmee. Zaśmiała się i wskazała Elenę
- Chyba ją poparzyło- zaśmiała się- Ej, Ziemia do Eleny- powiedziała i szturchnęła ją w ramię- Przestań się w nich tak wpatrywać, bo w końcu się skapną- i jak na zawołanie panowie przystojniacy musieli się odwrócić i oszałamiająco się uśmiechnąć. Elena jak na zawołanie wybudziła się z transu.
- Coraz bardziej mi się tu podoba- rzuciła lekko, odwróciła się i z uśmiechem  poszła w stronę szkoły. Razem z Ness wymieniłyśmy spojrzenia i zaczęłyśmy się śmiać.
- Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy "nowe"- ostatni raz spojrzałam na "nowych", brunet patrzył za odchodzącą Eleną, a Czarny patrzył na nas. Lekko mu pomachałam i poszłam do szkoły.
Przy wejściu spotkałam się z morderczym wzrokiem Edwarda. Spuściłam oczy, by nie zobaczył w nich rozbawienia i czym prędzej weszłam do budynku 
Coś czuje, że zrobi się ciekawie.
Bardzo ciekawie.


--------------------------------------------

Heej!
Witam po dłuuuuuuugiej nieobecności. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie :(

Nie będę się tu rozpisywać.
Proszę tylko o komentarze :)

Pozdrawiam :* Ruda :*

piątek, 20 września 2013

Krótka historia Renesmee Gilbert


Kiedy Bella urodziła Renesmee, rosła ona bardzo szybko, jako pół wampir. W dniu jej siedemnastych,  urodzin, kiedy ta miła się stać wampirem takim jak Cullenowie- Bella wymieniła się z nią krwią i skręciła kark, by dokonać przemiany. Renesmee nie chciała być taka jak jej pseudorodzina, więc znalazły sposób by tak się nie stało.
 W taki oto sposób Renesmee stała się wampirem takim jak Bella i Elena.
Tak oto przedstawia się krótka historia jej przemiany :)

Co do NN postaram się zacząć dzisiaj (20.09), ale nie wiem kiedy skończę ;)

Pozdrawiam ;) Ruda Weasley ;*

czwartek, 19 września 2013

5. Ciekawie się zaczyna

 Dziękuje za cierpliwość :)
Zapraszam na kolejny rozdział :)
------------------------------------------------

Po nocnej wizycie Cullenów, Nessie była nieźle wkurwiona, po pierwsze: Została brutalnie obudzona, przez Elenę, po drugie: spotkała swojego ojca na "żywo". Już sama nie wiem co było dla niej większym szokiem. Cóż nie chcę nad tym dłużej rozprawiać, czas przygotować się do szkoły.
Szybko wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, umalowałam się i ubrałam, we wcześniej przygotowane ciuchy. Kompletnie nie miałam ochoty iść do szkoły. Powoli mnie to nudzi.
   - Ruszcie leniwe tyłki z pokoi i biegiem na duł!- z dołu usłyszałam krzyk Renesmee. Zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek, było grubo po 7:30am.
     Zabrałam torbę z łóżka, poprawiłam włosy i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam się z Eleną. Była ubrana w przygotowany przez Renesmee zestaw, zrobiła lekki makijaż, a włosy związała w wysokiego kucyka.
   - Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będzie jej taś śpieszno do budy- zaśmiała się, a ja jej przytaknęłam. Zeszłyśmy po schodach, a na dole czekała na nas Nessie z niezadowoloną miną.
   - No nareszcie!- westchnęła i ruszyła w stronę drzwi do garażu. Zaśmiałam się i ruszyłam za nią. Elena gdzieś mi na chwilę zniknęła. Kiedy weszłam do garażu, Renesmee właśnie wsiadała do BMW.  Podeszłam do niej i usiadłam obok.
    - Jeśli Elena nie ruszy swoich szanownych czterech liter, to jedziemy bez niej- powiedziała nadzwyczaj spokojnie. Zaczęła bębnić paznokciami w kierownice, co było oznaką jej zdenerwowania- Przez nią będę musiała łamać wszelkie zasady ruchu drogowego- syknęła, nadzwyczaj skupiając swoją uwagę na przedniej szybie samochodu. Musiałam się nieźle powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdybym to zrobiła, musiałabym iść na piechotę.
     Po chwili weszła Elena i usiadła na tylnim siedzeniu.
     - Nareszcie- warknęła Ness, odpalając auto i wyjeżdżając z garażu.
     - Pomyślałam, że przyda nam się to- powiedziała i podała nam dwie butelki. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jest w nich skok żurawinowy, ale w rzeczywistości była to krew. Ness uśmiechnęła się biorąc od niej butelkę i wsadzając ją do swojej torby.
      - Myślisz, że nikt się nie połapie?- zapytałam chowając "picie" do torby.
      - Nie. Nikt nie zwróci na to uwagi, a po za tym mamy hipnozę- odpowiedziała bardzo spokojnie. Nie sprzeczałam się z nią więcej, bo po co? Jechałyśmy w spokoju, żadna z nas się nie odzywała. Renesmee rzeczywiście łamała wszelkie zasady ruchu. Pędziłyśmy drogą 170km/h, widać Renesmee bardzo śpieszyło się do szkoły.
         Na parking wjechałyśmy równo z dzwonkiem. Ness, zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu, oczywiście wszyscy się na nas patrzyli, bo jakżeby inaczej.
         - Przedstawienie czas zacząć- mruknęła Renesmee i wysiada z auta, w ślad za nią poszłyśmy my- Idę do sekretariatu, zaraz wrócę- powiedziała i oddaliła się w stronę budynku szkoły. Uczniowie którzy jeszcze nie weszli do szkoły, patrzyli na oddalającą się Ness.
         Elena wodziła wzrokiem za uczniami
         - Czyje się jak w barze szybkiej obsługi- szepnęła tak cicho, że tylko jak mogłam ją usłyszeć. Jej kły ledwie widocznie się powiększyły, a oczy pociemniały.
         - Mamy taką  zasadę, że nie jemy uczniów szkoły- odwróciłyśmy się jak na zawołanie. Za nami stała piątka młodych Cullenów. Jasper stał  na środku i to on do nas przemówił.
         - A kto powiedział, że chcę ich zjeść?- zapytała Elena
         - Zgaduje, po twojej wypowiedzi- odpowiedział jej z uśmiechem. Uniosła jedną brew do góry.
         - Nie powinniście iść na lekcje?- zauważyłam sprytnie.
         - Wolimy poczekać i przypilnować czy przez was żaden człowiek nie ucierpi- syknęła Rose.
         - Odszczekaj to!- Elena błyskawicznie się przy niej znalazła i mierzyły się morderczymi spojrzeniami. Musiałam interweniować, jakoś żaden z jej kochanego rodzeństwa nie miał zamiaru tego zrobić. Podeszłam z tyłu do Eleny i odciągnęłam ją od Rosalie. Na początku się stawiała, ale ja byłam nieugięta.
         - Chodź, będzie szybciej jeśli my pójdziemy do Ness- szepnęłam jej do ucha. Westchnęła z rezygnacją i razem ze mną ruszyła w stronę, w którą wcześniej poszła Renesmee, zostawiając Cullenów samych. Kiedy znajdowałyśmy się już w dużej odległości od piątki wampirów Elena już  nie wytrzymała.
          - Miałam ochotę wyrwać jej te blond kudły i wbić w nią kołek, który mam w bucie- warknęła, kiedy otwierałyśmy podwójne drzwi, prowadzące do dość dużego holu szkoły. Na końcu korytarza stała Renesmee, rozmawiając ze starszym panem, zapewne dyrektorem tej zacnej placówki. Widząc nas pomachała do nas i gestem ręki przywołała nas do siebie.
          - Panie dyrektorze, to są właśnie moje siostry. Isabella i Elena- powiedziała, kiedy do nich podeszliśmy. Dyrektor uśmiechną się na nasz widok.
          - Miło nam przyjąć tak dobre uczennice do naszej szkoły- powiedział, wymieniając z nami uścisk ręki- Mam ogromną nadzieje, że spodoba się wam w naszej szkole.
          - Na pewno nam się spodoba- odparła przesłodzonym głosikiem Elena. Dyrektor niemal się rozpłynął, ale to szczegół, Elena zawsze tak działa na facetów, nawet tych w podeszłym wieku.
          - Odnajdziecie się same w tej szkole, czy mam załatwić wam przewodnika?- zapytał. Mam nadzieje, że on sam nie chce być tym przewodnikiem
          - Dziękujemy panu, Panie Smith, poradzimy sobie same- uśmiechnęła się Renesmee i podała mu swoją dłoń. Uścisną ją ochoczo i ucałował, podobnie uczynił ze mną i Eleną. Ależ z niego dżentelmen. Kiedy się oddalałyśmy dyrektor patrzył jeszcze chwile w naszym kierunku, ale chwile potem zniknął w swoim gabinecie. Jak tylko zamknęły się za nim drzwi Ness zaczęła gadać.
           - Zbajerowałam go tak, że wszystkie lekcje mamy razem- pisnęła i podała nam plany zajęć:
  1. Hiszpański
  2. Trygonometria
  3. Biologia
  4. Geografia
  5. Historia
  6. W-f
  7. Francuski
  8. Angielski 
             - Nie jest tak źle- mruknęła Elena studiując uważnie plan- szkoda, że miną nam Hiszpański, ale za to zaraz mamy moją ulubioną trygonometrię- stwierdziła z sarkazmem, wpychając plan do torby na ramieniu. Ruszyłyśmy żwawym krokiem w stronę sali matematycznej. Do dzwonka było jeszcze dużo czasu, więc usiadłyśmy na ławce pod klasą. Zaczęłam esemesować z Caroline. Bardzo żałuję, że musiałyśmy wyjechać z Mystic Falls, tam czułam się jak w domu, tam miałam prawdziwych przyjaciół. Teraz mieszkamy tak daleko od siebie. Tęsknie za nimi.

Nawet nie wiesz jak jest tu bez Was nudno...:/  .C

Tak zaczyna się jej każdy sms. Źle mi z tym, że musiałam ją tak zostawić, lecz ma pewnie ma dobrą opiekę w postaci Tylera i Klausa.

Wiem kochana, bezustannie mi o tym przypominasz :(. Lecz jestem pewna, że masz tam fachową opiekę w postaci dwóch uroczych mieszańców ;p. B

Lubiłam ją tym denerwować. Wiedziałam, że kocha Tylera najmocniej na świecie, ale wiem też, że czuje coś do Klausa.  Na odpowiedź nie musiałam długo czekać:

Nie przypominaj mi o nich...Ciągle ze sobą konkurują...we wszystkim -,- 
To jest takie denerwujące...
Choć muszę przyznać, że Tyler dostarcza mi rozrywki, której Klaus mi nie dostarczy...Chyba wiesz o czym mówię...;). C

OMG! Fuj! Caroline zaraz zacznie mi  opisywać swoje życie łóżkowe. Nie mam ochoty na barwny opis tego co robią...

Może nie zapędzaj się tak bardzo z tymi pikantnymi szczegółami, co?
 Mam tu dość własnych problemow, muszę Sobie z nimi poradzić. 
I ani waż się pisać do dziewczyn z zapytaniem o co chodzi, bo i tak Ci nie powiedzą ;*. B

 Jak znam Caroline i tak będzie próbowała wyciągnąć z dziewczyn o co chodzi. W tej sekundzie zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli wychodzić z klas. Więc szybko na stukałam jeszcze jednego sms-a. 

Jeśli chcesz wiedzieć o co chodzi, to widzimy się dzisiaj na video-chacie o 09:00pm. ;* 
Zaczyna mi się trygonometria -,-
Do zo wieczorkiem ;*. B

W ciągu paru sekund nadeszła odpowiedź:

Nie wywiniesz się od odpowiedzi. Już się nie mogę doczekać wieczornej rozmowy :) 
Ucałuj dziewczyny ;*
Ucz się pilnie. Faceci lubią inteligentne laski ;* Hehe :)
Pa. C 

Schowałam telefon do kieszeni i razem z siostrami weszłam do dusznej sali matematycznej. Całe szczęście, że ławki były trzyosobowe, podeszłyśmy do ostatniej, najbardziej oddalonej i zajęłyśmy miejsca. Przewa jeszcze trwała, a dziewczyny dalej pisały sms-ki. 
    - Do kogo tak stukacie?- zapytałam
    - Do Bonnie- Elena 
    - Do Jeremiego- Renesmee. Jeremy to chłopak Nessie. Kochają się jak wariaty, jedno zrobiło by dla drugiego dosłownie wszystko. Są w związku na odległość. Mam nadzieje, że wytrzymają próbę czasu. Ness, obiecała, że będzie go odwiedzać, a on obiecał, że będzie odwiedzać ją. Hm. Jakie to słodkie. Kiedy Jerr dowiedział się, że wyjeżdżamy chciał z nami jechać, ale Renesmee, jak na kochającą dziewczynę przystało, łagodnie wyperswadowała mu, że nie może zostawić tu swojej rodziny i przyjaciół. Niechętnie się zgodził pod warunkiem codziennego pisania i częstych odwiedzin. 
       Nim się obejrzałyśmy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec przerwy i cała hołota weszła do klasy. Wszyscy przyglądali nam się dziwnie, a już najbardziej chłopcy. Znów to samo. Po paru minutach wszedł nauczyciel. Kiedy nas zobaczył kazał wstać i się przedstawić. Super. Ciekawe kogo to w ogóle obchodzi. Jak już się przedstawiłyśmy zaczęła się nudna lekcja. Hura...-,- 


***

Leater...(Przerwa na lunch)

Po paru nudnych lekcjach nadeszła pora na lunch. Szłyśmy wolnym krokiem w stronę stołówki. Na każdym kroku napotykałyśmy ciekawskie spojrzenia i jakieś szepty, które bez problemu słyszałyśmy, ale miałyśmy na nie totalny olew. Kiedy przeszłyśmy przez podwójne białe drzwi, cała stołówka momentalnie ucichła i zaczęła się w nas wpatrywać. Elena westchnęła z rezygnacją
    - Nie macie nic lepszego do roboty, tylko wgapianie się w Nas?!- krzyknęła. Wszyscy się na nią gapili- Nie? To gały w swoje talerze!- każdy obecny zrobił to co kazała Elena. Po chwili znów dało się słyszeć odgłosy rozmów- Heh. Już się mnie boją- uśmiechnęła się chytrze i ruszyła w stronę kucharek.
 Kątem oka zauważyłam, że całej tej scenie przypatruje się pięć przenikliwych złotych par oczu.

Kiedy wzięłyśmy nasze tace z jedzeniem, zaczęłyśmy się rozglądać za jakimś wolnym stolikiem, z przykrością stwierdziłyśmy, że wszystkie są zajęte, a jak na złość na dworze zaczęło padać.
      - Może dosiądziecie się do Nas?- zapytała Alice. Odwróciłyśmy się jak na komendę, a naszym oczom ukazała się drobna postać Alice. Jeszcze tego mi brakowało, ani mi się śni siedzieć z NIM przy jednym stole. Renesmee, chyba zauważyła co się ze mną dzieje bo wojowniczo odparła:
      - Dziękujemy za dobre serce, ale jesteśmy duże i same możemy sobie poradzić- odwróciła się w stronę najbliższego stolika, przy którym siedział jakiś chłopak z tabletem w ręce. Pochyliła się nad nim- To nasze miejsce. Spływaj- powiedziała, kiedy zaczął patrzeć w jej oczy. Zahipnotyzowała go. Chłopak momentalnie zaczął zbierać swoje rzeczy robiąc miejsce dla Nas- Widzisz? I po kłopocie- zaśmiała się i zajęła miejsce przy stoliku, w ślad za nią poszłam ja i Elena. Alice stała i patrzyła na Nas oniemiała, już się nią nie przejmowałam tylko zaczęłam jeść swoją kanapkę  z kurczakiem, po chwili Alice sobie poszła. Elena odprowadziła ją gniewnym wzrokiem.
       - Ta Alice zaczyna mnie denerwować- mruknęła tak by nikt nas nie usłyszał.
       - Uwierz, nie tylko Ciebie- odpowiedziałam.
       - Jest tu wiele smakowitych kąsków- powiedziała Renesmee, przejeżdżając językiem po kłach, które stały się długie. Jej oczy pociemniały.
       - Opanuj się- syknęłam i kopnęłam ją pod stołem. Wyprostowała się na krześle i wzięła kilka głębokich wdechów
        - W torbie masz coś co powinno ci tymczasowo pomóc- powiedziała pociągając łyk ze swojej butelki z "sokiem".
        - Racja- westchnęła Ness i sięgnęła do swojej torby. Po chwili w jej dłoniach znajdowała się butelka z krwią. Otworzyła i upiła spory łyk.- Mmmm...tego mi było trzeba- powiedziała oblizując wargi.
    Wtem do pomieszczenia wszedł dyrektor i stanął na środku.
        - Chciałam wam ogłosić, że od dzisiaj w holu na tablicy ogłoszeń została wywieszona lista z propozycjami zajęć pozalekcyjnych. Każdy ma wybrać jedno i zaliczyć je w ciągu semestru, jeśli tego nie zrobi nie zrobi może się pożegnać z następną klasą- po sali przeszedł pomruk niezadowolenia. W sumie ja też nie byłam tym zachwycona, co ja nie mam nic innego do roboty tylko siedzieć do nie wiadomo której w szkole?- Dziękuje za uwagę. Wracajcie do zajęć- Elena wzniosła oczy ku niebu i podniosła się z miejsca.
        - Chodźcie. Zobaczymy co mamy o wyboru- podniosła z ziemi swoją torbę i ruszyła w stronę wyjścia, a my za nią. Odprowadziły nas ciekawskie spojrzenia.
   Kiedy znalazłyśmy się w holu, udałyśmy się prosto do tablicy ogłoszeń.
         - Z tego co tu widzę, nie mamy zbyt dużego wyboru- mruknęła Elena. I rzeczywiście miała racje. Na liście widniało tylko kilka pozycji, a mianowicie:

  1. Football 
  2. Baseboal
  3. Taniec
  4. Chellidering 
  5. Fotografia
  6. Taniec 
  7. Lekkoatletyka (biegi, skok w dal, skok wzwyż, rzut oszczepem i młotem, pchnięcie kulą)
  8. Sztuka (Malarstwo, rzeźba)
  9. Zajęcia wokalne 
  10. Zajęcia praktyczno-techniczne
         - Od razu mówię, że biorę fotografię- stwierdziła Renesmee i od razu zabrała się za wypełnianie karteczki.
         - Zostanę cheeliderką- zaśmiała się Elena i również zaczęła wypełniać kartkę spojrzałam na nią sceptycznie- No co?- zapytała- Caroline mnie tym zaraziła, więc czemu by nie spróbować. Cóż, ja zdecyduje się na biegi. Zawsze to lubiłam.
         - To ja sobie pobiegam- mruknęłam i również zaczęłam wypełniać kartkę. Wypełnione arkusiki wrzuciłyśmy do małej skrzyneczki.
         - Ciekawie zaczęła się ta nowa szkoła- westchnęła Nessie. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec przerwy obiadowej i wszyscy uczniowie zaczęli rozchodzić się do klas na następnie zajęcia.
         - To będzie długi rok- westchnęłam i wmieszałam się w tłum uczniów.


------------------------------------------------------

Witajcie!
Od razu mówię, że przepraaaaaaszam, że notka jest tak późno, ale szkoła się zaczęła, więc zaczęły się i obowiązki. Na prawdę mam mało czasu na pisanie, nie miejcie mi tego za złe, a nie chce też by notki były słabe...

Dziękuje za cierpliwość :)
Kocham Was.!

Pozdrawiam :) Ruda Weasley ;*

P.S Jak tam pierwsze tygodnie szkoły.? ;p
PP.S  Pamiętajcie też, że im więcej komentarzy, tym ja będę się starać szybciej pisać ;p

wtorek, 20 sierpnia 2013

4. Powrót do przeszłości

Renesmee od kilku godzin szaleje. W dosłownym znaczeniu tego słowa. Ciągle szuka odpowiednich ubrań. Ona normalnie tak się nie zachowuje, jest tak tylko wtedy kiedy idziemy do nowej szkoły. Zawsze chce wypaść jak najlepiej. Jutro będzie już spokojna. Nie odbieram jej tej radości, choć w takich momentach bardzo przypomina mi Alice. Właśnie...
  Jednak mi dalej nie daje spokoju to to, że być może Cullenowie też tu są. Nie mam ochoty na kolejną przeprowadzkę, jak i nie mam ochoty na użeranie się co dnia z rodzinką "złotookich". Nie mam ochoty ich oglądać, a zwłaszcza jednego ich członka. Dalej nie mogę zrozumieć czemu mnie zostawił. Jeśli chciał, żebym go znienawidziła to mu się udało. Nienawidzę go! I mam ogromną nadzieje, że to jednak nie jego rodzina jest tutaj, a jeśli jednak tak będzie...to będą długie lata w liceum.
   Siedząc w swoim pokoju rozmyślam o niepotrzebnych rzeczach. Zastanawiam się jak to będzie, znów trzeba będzie się wpasować w otoczenie. Za każdym razem kiedy przybywamy do nowej szkoły, wzbudzamy niemałą sensacje. Żadna z nas tego nie lubi. Słyszę ciche pukanie,a zaraz potem do mojego pokoju wpada rozpromieniona Nessie:
    - Wpadłam, żeby poszperać w twojej garderobie- oznajmiła i bez pozwolenia do niej weszła.
    - Nie krępuj się- krzyknęłam za nią, choć wiedziałam, że i tak usłyszy.
    - Dzięki- odkrzyknęła śmiejąc się. Bardzo ją kocham. W końcu jest moją córką, ale od lat zachowujemy się jak siostry. Czasem klniemy do siebie, kłócimy się itd. To co, że jestem jej matką? Renesmee nie  mówiła do mnie mamo do czasu kiedy skończyła 4 lata (wtedy wyglądała na 14 lat).
    - Pomyślałam,że jesteś "głodna"- powiedziała Elena wchodząc o mojego pokoju.
    - Pukać to nie łaska?- zapytałam. Elena cofnęła się do drzwi i zapukała.
    - Proszę- zaśmiałam się. Podeszła do mnie i podała mi torebkę z krwią, a sama usiadła na biurku sącząc swój "posiłek".
     - Gdzie nasz narwaniec?- zapytała. Już otwierałam usta, żeby jej odpowiedzieć, kiedy z garderoby wyszła Ness z krzywym uśmiechem.
     - Bardzo zabawne- rzuciła w Elenę poduszką, ta szybko ją złapała i zaczęła się śmiać.- A wracając do rzeczy- zaczęła rzeczowym tonem- Masz się ubrać w to- powiedziała i rzuciła do mnie kremową luźną bokserkę z nadrukiem i jasne jeansy. Podobało mi się to- A ty ubierzesz się w to- zaśmiała się i rzuciła w Ellie eleganckim kompletem. Elena rozłożyła go przed sobą.
      - No, no- zacmokała- Podoba mi się- uśmiechnęła się. Ness dumnie wypięła pierś, widać podobało jej się, że jesteśmy zadowolone.
      - Wiecie co?- zapytałam. Dziewczyny pokręciły przecząco głową, a ja uśmiechnęłam się chytrze- Do szkoły mamy jeszcze mnóstwo czasu, bo jest po jedenastej- pauza- Co powiecie na malutkie polowanko?- zapytałam. Dziewczyny popatrzyły na siebie i ochoczo pokiwały głowami. Odwróciłam się, otworzyłam drzwi balkonowe i wszystkie trzy wyskoczyłyśmy przez balkon, w stronę lasu. Po jakiś pięciu minutach drogi rozbiegłyśmy się, każda w inną  stronę.
      Wyczułam stadko sarn na północny-zachód od miejsca, w którym się znajdowałam, jakieś półtora kilometra ode mnie. Biegiem ruszyłam w tamtą stronę. Po trzech minutach dotarłam na miejsce i stałam przyczajona wybierając swoją ofiarę. Kiedy szykowałam się do ataku, na stadko napadły trzy osoby. Rzuciły się na nie i wbiły kły w tętnice na ich szyjach.
    Wampiry
Nie chcąc ich rozpraszać, zaczęłam się powoli wycofywać. Pech chciał, żebym nastąpiła na jakąś pieprzoną gałązkę i zdradziła swoją obecność. Wampiry szybko oderwały się od swojego "posiłku" i odwrócili się w moją stronę. Rozpoznałam ich od razu. Esme, Carlisle i Alice. Widząc, że zbliżają się w moją stronę, szybko się odwróciłam i zaczęłam uciekać do domu. Było jeszcze  ciemno, bo była pierwsza w nocy, ale ja bez trudu dostrzegłam Elenę nonszalancko opierającą się o drzewo i Nessie siedzącą ja jednej z gałęzi drzew. Przyspieszyłam jeszcze bardziej i po chwili zatrzymałam się przy dziewczynach.
   - A ty co? Ducha zobaczyłaś- zaśmiała się Elena
   - Nie, ale Cullenów- obie spojrzały na mnie z niedowierzaniem- Spieprzamy- powiedziałam i nie patrząc na nie pędem ruszyłam w stronę domu. Słyszałam, że dziewczyny biegną za mną i już po chwili wskakiwałyśmy na balkon w moim pokoju. Renesmee szybko zamknęła drzwi.
   - Jak to Cullenowie?!- krzyknęła Ness
   - Normalnie. Chciałam zapolować, przyczaiłam się i kiedy chciałam wyskoczyć, na polanę wpadła trójka Cullenów. Chciałam się wycofać, ale nastąpiłam na jakąś pieprzoną gałązkę i się wydałam.- zakończyłam swój monolog. Opadłam na łóżko i zamknęłam oczy.
    - Dobra- westchnęła Elena- Prześpijmy się tych parę godzin, a jutro po szkole o tym pomyślimy- powiedziała, podeszła do mnie i pocałowała w policzek- Dobranoc- powiedziała i wyszła z pokoju. Teraz podeszła do mnie Renesmee i uczyniła to samo co Elena. Kiedy miała już wychodzić odwróciła się do mnie
     - Pamiętaj, że Cie Kocham- puścił do mnie oczko i wyszła. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Poszłam do łazienki i szybko się odświeżyłam i przebrałam w piżamę. Kiedy skończyłam weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko i nakryłam kołdrą. Odpłynęłam.


***

Obudziło mnie pukanie do drzwi.
Głośne pukanie do drzwi.
Leżałam na brzuchu, a moje ręce zwisały z łóżka. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na zegarek. Jest po trzeciej w nocy. Nie spałam długo. Mimo, iż jestem wampirem to mogę spać. Oczywiście nie potrzebuje tyle snu co śmiertelnik, ale zawsze fajnie jest się na chwilę wyłączyć.
Puk, Puk 
-Elena- mówię.
- Śpię- odpowiada słabo.
- Nessie?-pytam z nadzieją
- Zapomnij- odwarkuje. Co jak, co, ale śpiochem to ona jest.
Więc spada na mnie otworzenie drzwi nieznajomym przybyszom. Zwlekam się z łóżka i nie patrząc nawet jak wyglądam schodzę na duł. Pukanie nadal nie ustaje. Tak nawiasem mówiąc: Kogo normalnego niesie o tej porze do domu w środku lasu?! Chyba, że...Tylko nie to! Z obawą podchodzę do drzwi i pociągam za klamkę, a kiedy uchylam drzwi moim oczom ukazują się ONI.


***

Stoimy twarzą w twarz. Jestem osłupiała, a oni patrzą na mnie z niedowierzaniem. Jako pierwsza ocknęła się Alice.
   - Wiedziałam, ze to ty!- pisnęła i rzuciła mi się na szyje. Co ona sobie myśli? Że przyjdą do mojego domu, ona rzuci mi się na szyje i będzie wszytko ok? O nie,  nie ze mną te numery. Pośpiesznie odpycham ją od siebie. Zdezorientowana robi krok do tyłu.
   - W czym mogę pomóc?- pytam, jakbym ich w ogóle nie znała.
   - Możemy wejść?- zapytał Carlisle. Chciałam odpowiedzieć, ale ubiegł mnie głos dochodzący zza moich pleców.
    - Jakiś problem?- zapytała stając obok mnie. Spojrzałam na nią. W ręce miała osiowy kołek. Nowo przybili patrzyli na ten kolek z niemałym zdziwieniem.
    - Nie, nie ma żadnego problemu- powiedziałam patrząc na Elenę- Właśnie się żegnaliśmy, a to- powiedziałam zabierając jej kołek- i tak na nich nie zadziała.
    - Proszę. Chcemy tylko porozmawiać- zaczęła łagodnie Esme. Spojrzałam na nią. Nigdy nie miałam serca jej odmawiać. Westchnęłam i przepuściłam ich w drzwiach. Kiedy drzwi się zamknęły Gestem ręki zaprosiłam ich do salonu. Puściłam ich przodem. Elena zgromiła mnie wzrokiem, a ja wzruszyłam tylko ramionami i poszłam do salonu.
     - Siadajcie- posłusznie wykonali moje polecenie- Słucham czego oczekujecie?- zapytałam opierając się o kominek. Elena podeszła do barku i zaczęła nalewać Burbona do dwóch szklanek, doprawiła je odrobiną krwi.
      - Jesteś wampirem?- zapytał Jasper.
      - Tak- odpowiedziałam grzecznie.
      - Ale nie jesteście takie jak my- zauważył Emmett
      - Słuszna uwaga- zaśmiała się Elena sącząc Burbona.
      - A ty to, przepraszam, kto?- zapytała Rosalie
      - Elena Gilbert. Siostra Belli i Renesmee- przedstawiła się grzecznie.
      - Renesmee?- zapytał Emmett- CO to w ogóle za imię?- zaśmiał się. Ah, on i jego poczucie humoru. Tak trochę za tym tęskniłam.
      - Teraz śpi, ale zaraz ją obudzę- powiedziała nonszalancko- To nie będzie miła pobudka- uśmiechnęła się chytrze. Wyjęła smartfona z kieszeni piżamy i wyszła do kuchni.    
      - Od kiedy jesteś...taka?- usłyszałam głos, za którym było mi tak tęskno.
Edward patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem. Co za dureń. Podnoszę do ust szklankę z bursztynowym płynem i pociągam łyk.
       - Pamiętasz, jak mnie zostawiłeś?-zapytałam lekko, on skrzywił się na to wspomnienie- Cóż, stało się to jakoś miesiąc po tym.
       - Ale czemu stałaś się wampirem?-dociekał. Teraz nagle się mną interesuje?
       - Można to ująć tak, że gdyby nie to, że jestem teraz wampirem to nie rozmawiałabym teraz z wami- uśmiechnęłam się. Jakież było ich zdziwienie kiedy to usłyszeli.
Elena wkroczyła do salonu z milutkim uśmieszkiem. Zaraz po tym usłyszeliśmy głośnie kroki na schodach, a zaraz po tym w drzwiach pojawiła się Renesmee z osiowym kołkiem w ręce, jej włosy były w nieładzie. Z trudem stłumiłam wybuch śmiechu.
        - Eleno Gilbert. Już nie żyjesz- warknęła i zaczęła podchodzić do Eleny. Elena zaśmiała się cicho i pokazała w stronę naszych gości. Renesmee spojrzała w ich stronę, błyskawiczne się wyprostowała i schowała kołek za plecami.
        - Czeeeeść- powiedziała przeciągając drugą sylabę.
        - Co wy macie z tymi kołkami?- zapytał Emmett.
        - Tylko tym można nas zabić...- powiedziała Elena-...no chyba, że wyjdziemy na słońce bez tego- tu pokazała pierścionek słoneczny.
        - Czyli zabija palicie się na słońcu, a jeśli wbije się wam kołek to giniecie?-zapytał Carlisle
        - Dokładnie- powiedziała Ness podchodząc do Eleny- ale jeśli kołek wbijemy dajmy na to w brzuch...- powiedziała i wbiła kołek w brzuch Eleny, osunęła się na kolana ciężko oddychając. Krew sączyła się z jej brzucha-...to nic się nie stanie- dokończyła. Na twarzach Cullenów widać było przerażenie- To za telefoniczną pobudkę- powiedziała, otrzepała ręce i odeszła. Elena zdążyła wyciągnąć kołek i chwiejnie wstać.
          - Idź do kuchni się napić- powiedziałam. Kiwnęła głową i powoli przeszła do kuchni.
          - Wow- westchnął Emmett- To wy macie krew?
          - Tak- odpowiedziałam- Nasza krew uzdrawia śmiertelników, jak i również może ich przemienić- udzieliłam odpowiedzi.
          - Jak przebiega przemiana?- zapytał zawsze dociekliwy Carlisle.
          - Musimy wymienić się krwią z krwią tego kogo chce się przemienić, a następnie skręcić mu kark lub coś innego, ważne by go zabić, a  nazajutrz wstaje i BAM! Jest wampirem. Później musi się tylko pożywić, bo inaczej umrze- zakończyłam swój wywód.
           - Bardzo ciekawe- mruknął jakby do siebie- Posiadacie jakieś dary?
           - Tylko jeden. Ma go każdy z naszej rasy, ale w różnym stopniu.Hipnoza. Najtrwalsza i najmocniejsza jest wtedy kiedy wampir żywi się ludzką krwią i robi to regularnie i często, a taka słabsza, przy której się trzeba wysilić  jest wtedy kiedy wampir żywi się zwierzakami.
            - Bardzo ciekawe. A wy żywicie się...
            - Ludźmi- odpowiedziała beztrosko Nessie- Pamięta Pan?- zwróciła się do Carlisle'a- Byłam wczoraj w szpitalu.
            - Racja. Byłaś. Dziwne, że tego nie pamiętałem.- powiedział w zamyśleniu.
            - Hm. Efekt hipnozy- odpowiedziała.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka chwil. Koniecznie chcieli wiedzieć co się ze mną działo przez te wszystkie lata, a najbardziej dlaczego stałam się wampirem. Cóż, tak szybko się tego nie dowiedzą.
   Widziałam jak Ness, patrzy na Edwarda. Z każdą chwilą z coraz większym mordem w oczach. On jednak tego nie zauważał, bo ciągle gapił się na mnie. Co on ma jakąś manie prześladowczą? Niech nie myśli, że mu wybaczę. Chyba coś go rąbnęło w tę rudą główkę. Elena dołączyła do nas po chwili.Wyglądała już dużo lepiej. Popatrzyła gniewnie na Renesmee,a ta posłała jej słodziutki uśmiech.
              - My już będziemy się zbierać- oświadczył Carlisle, około piątej rano- Zasiedzieliśmy się- powiedział i wstał, a za nim reszta rodziny. Kiedy byli już za drzwiami i kierowali się w las, Alice musiała się wtrącić.
              - Do zobaczenia w szkole!- rzuciła i zniknęła w lesie.
              - Ta jasne- powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi. Przechodząc obok salonu wychwyciłam spojrzenia Eleny i Nessie.- Ani słowa- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju.



--------------------------------------------------------------------

Witajcie!
Tylko nie bądźcie źli, za to, że notki pojawiają się tak rzadko. Na prawdę trudno jest prowadzić dwa blogi, jeśli notki mają być dobre to trzeba nad nimi trochę pomyśleć :)

Nie wiem kiedy pojawi się kolejna....

Pozdrawiam :) Ruda Weasley ;*

P.S Notka na pierwszym blogu pojawi się w przyszłym lub pod koniec tygodnia :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

The Hillywood show !!!

Widzę, że nie tyko ja kocham The Hillywood Show.!!!
Która parodia najbardziej wam się podoba.? :)

Podaje wam linki do parodii Zmierzchu ;)

Zmierzch

Księżyc w Nowiu

Zaćmienie 

Przed Świtem cz1 

Przed Świtem cz2

Życzę miłego oglądania ;*

Pozdrawiam ;) Alice ;*

wtorek, 25 czerwca 2013

3. "To było dziwne"

Przepraszam, że notki nie było tak długo.
Powodem było to, że trudno jest prowadzić dwa blogi. Chciałam też powiedzieć, że ten pierwszy jest moim priorytetem i to tam notki pojawiają się najczęściej .
Teraz będzie tylko lepiej :D
Zapraszam na rozdział 3.!

---------------------------------------------------------

  
         Siedziałyśmy z Eleną w salonie oglądając telewizję już jakiś czas. Nic ciekawego nie leciało więc wyłączyłyśmy telewizję i zagłębiłyśmy się w rozmowie. Głównie rozmawiałyśmy na temat szkoły. Jak to będzie, czy nas zaakceptują i oczywiście nie obyło się bez tematu w co się ubierzemy. W sumie szkoła jak szkoła nic nowego, każda taka sama.Ustaliłyśmy parę kwestii m.in. to, że w szkole jesteśmy siostrami Gilbert. Nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a my przeniosłyśmy się tu do znajomych.
          Kiedy skończyłyśmy to omawiać była godzina 03.45pm, a Ness jeszcze nie było, a ja zaczynałam się o nią martwić (głodna też byłam).
       - Nie sądzisz, że to dziwne, że "diablica" jeszcze  nie wróciła?- zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.- Myślisz, że mogło jej się coś stać?- zaniepokoiłam się.
       - O tym samym pomyślałam- powiedziała Elena marszcząc brwi. Zerwała się z kanapy i poleciała do swojego pokoju. Wróciła po paru sekundach w dłoni trzymając telefon i czegoś uporczywie w nim szukając. Przystawiła telefon do ucha i czekała. Stała tak chwilę z niecierpliwieniem stukając nogą o podłogę. Po chwili z westchnieniem opuściła dłonie.- Nie odbiera- powiedziała nerwowo chodząc po pokoju. Zaczynałam wpadać w panikę. Zdobycie krwi nigdy nie zajmowało jej tyle czasu, a teraz nie ma jaj od dobrych paru godzin.- Nie wpadajmy w panikę- wyrwała mnie z zamyślenia Elena. Dalej kręciła się po pokoju.- Poczekajmy jeszcze trochę, a jak nie pojawi się za pół godziny jedziemy jej szukać.- powiedziała, ale dalej kręciła się po pokoju. Posłuchałam jej i siedziałam nieruchomo wpatrując się w zegarek na ścianie. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Elena nie mogła znaleźć sobie miejsca. Bardzo martwiła się o Nessie.
   - Jedziemy- zakomenderowała i wyleciała z salonu. Nie zastanawiając się pognałam za nią do garażu. Już miałyśmy wsiadać i wyjeżdżać, gdy wtem przed dom zajechało auto Ness.
   - Już ja sobie z nią pogadam- powiedziałam przez zęby i wyskoczyłam z auta. Renesmee akurat wysiadała  i wyciągała niebieską lodówkę podróżną w której przewoziłyśmy krew. Kiedy mnie zobaczyła tylko się uśmiechnęła. Ja  nie miałam zadowolonej miny.
   - Renesmee Carlie Gilbert masz natychmiast powiedzieć gdzie się podziewałaś!- powiedziałam głośno podchodząc do  niej ta z kolei cofnęła się o parę kroków. Ona patrzyła mi w oczy lekko rozbawiona.
   - No byłam po obiad- powiedziała lekko podnosząc do góry lodówkę. Spojrzałam na nią jak na idiotkę.
   - Nie. Chodzi nam o to czemu nie było cię tak długo?- zapytałam.
   - To było dziwne-  powiedziała i na chwilę zamknęła oczy. W spokoju i skupieniu czekałam na dalszy ciąg jej opowieści- Spotkałam wampira- dokończyła po chwili, a mnie zamurowało.- Nie wpadajcie w panikę- zaoponowała od razu Ness- Chodźmy do salonu, tam wam wszystko opowiem.- powiedziała i dziarskim krokiem ruszyła do domu. Razem z Eleną spojrzałyśmy po sobie i uczyniłyśmy to samo.
      Kiedy siedziałyśmy na kanapie Ness przyszła do nas i wręczyła po jednej torebce krwi.
    - Opowiadaj co się tam stało dziewczyno- nalegała Elena. Renesmee usiadła i westchnęła.
    - Więc spotkałam wampira, nie był taki jak my. Miał złote oczy i był okropnie blady...- mówiła dalej, ale  ja nie słuchałam. elementy układanki zaczęły wchodzić na swoje miejsce. Tylko jedne wampiry jakie znałam miały złote oczy i jeden z nich pracował w szpitalu. Cullenowie znów będą mieszać w moim życiu. Wspomnienia wróciły. Nie dałam im mnie znów złamać. Spojrzałam na Elenę. Patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami, pewnie już wiedziała o co, lub raczej, o kogo mi chodzi. Renesmee dalej gadała jak katarynka, jednak jej głos powoli zwalniał i cichł.
     - Co się stało?- zapytała drżącym głosem. Nie mogę jej okłamywać. Muszę jej powiedzieć prawdę.
     - Nie chcę cię martwić- zaczęłam niepewnie.- Ale wampir którego spotkałaś to jeden z Cullenów.- wyrzuciłam z siebie na wydechu. Renesmee warknęła i zerwała się z kanapy. Zaczęła nerwowo chodzić po salonie jak wcześniej Elena, raz po raz warcząc.
      - Jak znajdę to zabije- mówiła raz po raz. Była nieźle wkurzona.
      - Uspokój się- mówiła Elena, ale nic do niej nie docierało.
      - Jak mam się uspokoić wiedząc, że ten drań, który skrzywdził mamę jest w mieście?!
      - Elena ma racje: uspokój się.- powiedziałam i podeszłam ją przytulić.- Przemyślimy to wszystko jutro jak tylko wrócimy ze szkoły- "o ile nie spotkamy tam twojego ojca"- dodałam już w myślach. Elena podeszła do nas i objęła na dwie. Stałyśmy tak chwilę kiedy nagle Ness się nam wyrwała.
      - Przecież my jutro do szkoły idziemy! A ja nie mam się w co ubrać!- krzyknęła i poleciała na górę do swojego pokoju. Spojrzałyśmy z Eleną na siebie i wybuchłyśmy śmichem. Tak śmiejąc się i żartując udałyśmy się do swoich pokoi czekając na to co przyniesie jutro.


-----------------------------------------------------------------

Przepraszam, że rozdział jest taki krótki. Następny będzie dłuższy :)
 Nie jest to mistrzostwo, ale będzie już tylko lepiej
Pozdrawiam ;) Alice ;*

P.S Proszę was o komy.! ;*

Love <3