Ogłoszenia

Już jest.!
Nowy rozdział.!
Proszę o komentarze ;) Bardzo, bardzo, bardzo, baaaaaardzo ;***
Kocham Was.!
Pozdrawiam Elena Katherine Gilbert Pirce ;*

piątek, 31 października 2014

Przyjaźń to coś znacznie więcej... Znacznie więcej

Przepraszam...

------------------------------

Nerwowo przechadzała się po pokoju, co chwila spoglądając na rozświetlony ekran monitora.
Czekała i czekała.
Chodziła dalej. Czuła, że już niedługo wydepcze ścieżkę w nowym dywanie, niestety nie mogła się doczekać, na ten upragniony telefon, na który czeka już od wczoraj.
Zawsze kiedy się denerwowała, zaczynała chodzić bez celu, a kiedy na coś czekała do tego spoglądała co chwila na zegarek.
Tak było i dziś.
Kiedy robiła kolejne już z kolei niezliczone okrążenie pokoju, spojrzała po raz ostatni na komputer i kiedy po raz kolejny nie było na nim ani śladu wiadomości, zatrzymała się gwałtownie i zamknęła z impetem laptopa. Złapała z kluczyki od samochodu i torebkę.
Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Zbiera ekipę i do Nich jadą.
Nikt nie ignoruje Caroline Forbes.

***

Elena

Dziś postanowiłam zabawić się w pustelnika i nie wychodzić cały dzień z domu. Renesmee pojechała za miasto robić zdjęcia na Projekt Fotograficzny i zapowiedziała, że wróci późno. Więc cały dom jest dla mojego własnego użytku
Jest sobotnie przedpołudnie, a ja siedzę sobie w salonie, na kanapie pod kocykiem. Na kolanach mam laptopa, a w telewizji leci jakiś kiepski film. W głowie ciągle mam obrazy wczorajszego wieczoru, który był wprost idealny. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć, a to co się stało na końcu przeszło moja najśmielsze oczekiwania. Teraz tylko przyjdzie mi się zastanawiać, czy teraz jesteśmy parą czy nie? Ja go prawie w ogóle nie znam, a on nie zna mnie. Chociaż jak to mówią: Miłość jest ślepa, i choć się prawie nie znamy czuję, że mogłabym z nim być. Przy nim czuję się bezpiecznie, doprowadza mnie do śmiechu, a nie wiele mężczyzn może się tym pochwalić. Ciekawi mnie też jeszcze jedna kwestia, a mianowicie Katherine...Czy Stefan nie zainteresował się mną tylko dlatego że wyglądam jak ta suka?
Moje chaotyczne myśli przerwał sygnał mojego telefonu. Szybko wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Moje usta i oczy mimowolnie zaczęły się uśmiechać, kiedy zobaczyły na wyświetlaczu imię Stefano.


Dziękuje za wspaniały wieczór.
S.

Szybko wystukałam odpowiedź:

To ja powinnam Ci dziękować.
A więc: To ja dziękuje za cudowny wieczór.
E.


Może dałabyś się zaprosić jeszcze raz?
S.


Kiedy to przeczytałam, moje piski rozniosły się po całym domu. Odpisując mu zachowałam kamienną twarz, ale w środku piszczałam jak małe dziecko na widok nowej zabawki!


Nic nie stoi na przeszkodzie.
E. 

Kiedy wysłałam wiadomość, czekałam na odpowiedź. Może jednak coś z tego będzie, może On nie widzi we mnie swojej byłej miłości, tylko mnie, może.... I właśnie w tym momencie, moje rozmyślania, przerwało natrętne walenie do drzwi. Tak WALENIE. Nie, kulturalne pukanie, tylko walenie. 
Ociągając się podniosłam się z kanapy, a "pukanie" ciągle nie ustawało.  Podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę z myślą, że nawrzucam temu, kto śmie mi przeszkadzać. Ale kiedy otworzyłam z rozmachem drzwi, przekleństwo, które miałam na ustach uleciało, bo zobaczyłam!:
- Caroline!-  krzyknęłam i przytuliłam mocno. Odwzajemniła się tym samym
- Wow! Co trzeba zrobić, żeby zasłużyć sobie na takie przytulanki?- usłyszałam męski, znajomy głos. Szybko puściłam Car, i podbiegłam do mojego brata.
- Jeremy! Jak ja za tobą tęskniłam- mówiłam trzymając go w ramionach, albo to raczej on trzymał mnie. Serio, był szczupły, ale napakowany. Taki już los Łowcy Wampirów.
- Też się cieszę, że Cię widzę siostra- powiedział tuż przy moim uchu. Po chwili niechętnie się od niego oderwałam.
- Co wy wszyscy tu robicie?
- Cóż dawno się nie widzieliśmy, tęskniliśmy- powiedział Matt
- A tak po za tym, to Caroline nie mogła już wysiedzieć i już z samego rana kazała nam się pakować...- zaczął Tyler wchodząc po schodach na werandę.
-... I już od bladego świtu jesteśmy w drodze- dokończyła Bonnie, podeszła i przytuliła mnie. Tak bardzo się cieszyłam, że widzę ich wszystkich. Miło będzie spędzić czas tak jak dawniej. Pogadać, pośmiać się razem... upić się.
- Będziemy tak tu stać, czy w końcu zaprosisz nas do środka?- moje rozmyślenia przerwała Caroline.



Uśmiechnęłam się i gestem zaprosiłam ich do środka. Chłopaki wnieśli torby i postawili je w przedsionku, a dziewczyny od razu poczuły się jak u siebie w domu.
- Czujcie się jak u siebie- powiedziałam.
- Serio? Przez całą sobotę zamierzałaś wylegiwać się na kanapie i oglądać "American Next Top Model" ?- dobiegł mnie głos Car z salonu. Poszłam tam, a chłopaki za mną.
Kiedy weszłam zobaczyłam, że Bonnie przegląda półkę z książkami, a Caroline stoi i patrzy z politowaniem na moje "gniazdko" jakie urządziłam sobie na kanapie.
- Tak. Właśnie tak miałam zamiar spędzić dzisiejszy dzień.
- I w ogóle jak Ty wyglądasz- zdawała się w ogóle nie słyszeć mojej wypowiedzi. Popatrzyła na mój strój z krzywą miną. Chłopaki nie mogli powstrzymać się od śmiechu- Włosy nie umyte, zero makijażu i jesteś w dresach. Czy przyjaźń ze mną niczego Cię nie nauczyła? Na przykład tego, że pilnuje się wyznaczonej godziny rozmowy internetowej, wiedząc, że najlepsza przyjaciółka czeka na relacje z randki, na którą Ona sama nie musiała Cię umawiać? Na którą poszłaś dobrowolnie, a nie z mojego przymusu?!...
- Caroline!- spojrzała na mnie i zamilkła... na chwilę- Bierz czasem oddech- uśmiechnęłam się. Car, głęboko odetchnęła.
- Caroline, daj jej spokój, widzisz, że jest sama, pewnie chciała odpocząć, bo wieczorze pełnym wrażeń- przy ostatnich słowach uśmiechnęła się do mnie znacząco, a ja przewróciłam oczami.
- Właśnie- zaczął Jer- Gdzie jest Renesmee?- zapytał z uśmieszkiem.
- Pojechała z samego rana do miasta... Na śniadanie..., ale mogę ją spróbować wydzwonić- powiedziałam i podeszłam po komórkę, którą zostawiłam na kanapie na której teraz leżeli Matt i Tyler.  Wybrałam odpowiedni numer i nie musiałam czekać długo..
- Przeszkadzasz mi El- po drugiej stronie usłyszałam znudzony głos Ness.
- Pakuj swój tyłek do samochodu i natychmiast przyjeżdżaj.
- Jeszcze nie skończyłam, mówiłam, że będę wieczorem- zaczyna być poirytowana.
- Przyjedź, a nie pożałujesz. Zaufaj mi- po drugiej stronie usłyszałam westchnienie.
- Jeśli to "coś" nie będzie warte mojej uwagi to skopie Ci tyłek- od razu się rozłączyła. Wiedziałam jaka będzie reakcja na to jak zobaczy Jeremy'ego. Mam nadzieje, że jej pokój jest dźwiękoszczelny, bo w przeciwnym razie trzeba się będzie ewakuować z domu.
- Um, pójdę się przebrać, a wy tu sobie siedźcie- musiałam coś szybko ze sobą zrobić.
- Nie, poczekaj, pójdziemy z tobą, męska część towarzystwa urządziła tu sobie "męską jaskinie". Nie będę tu z nimi siedziała kiedy grają na X- Box'ie- oznajmiła Bonnie.
- Okey- ruszyłam schodami na górę, a dziewczyny za mną. Panowie byli zbyt pochłonięci jakże pasjonującą rozrywką jaką jest granie.
Kiedy zamknęły się za nami drzwi od pokoju, poszłam po jakieś względnie, normalne ubranie.
- Ładnie się tu urządziłyście
- Dzięki- odpowiedziałam Bonnie z łazienki, gdzie szybko zakładałam jeansy.
- Tak, cudownie.  Ale teraz opowiadaj o tym całym Stefanie- chociaż byłam w łazience widziałam jej szeroki uśmiech i te ogniki w głębokich zielonych oczach. Właśnie za to uwielbiam Car. Jest bezpośrednia i szczera, aż do bólu, nigdy nie kryje tego co myśli, ale z drugiej strony potrafi dochować tajemnicy jak nikt inny.
- A co chcecie wiedzieć?- zapytałam związując włosy, by po chwili być już w pokoju i siedzieć na komodzie.
- Wszystko! Jak się poznaliście? Gdzie zabrał Cię na randkę? Jaki jest? Czy jest zabawny?, przystojny?, inteligentny? przystojny?. Jaki ma kolor oczu? Czy jest wysoki? Jaki ma głos? Skąd pochodzi?... WSZYSTKO!
- Musisz jej wybaczyć. Wiesz jaka jest, kiedy chodzi o sprawy sercowe.. szczególnie twoje- zaczęła Bonnie- Bez urazy, ale zawsze byłaś "anty-randkowa", to dla niej/nas duży szok- zaczęła się śmiać. Przewróciłam oczami i wróciłam spojrzeniem na Car, która nie mogła wysiedzieć na miejscu.
- Więc nazywa się Stefano Salvatore. Pochodzi z Włoch. Jest wysoki. Szczupły i umięśniony za razem. Ma zielone oczy. Bardzo inteligentny i zabawny... Nie wiem jak mam Ci opisać jego głos? Sama musisz go usłyszeć. Poznaliśmy się na szkolnym parkingu. Do miasta wprowadzili się kilka dni po nas. A na pierwszą randkę, to nawet nie wiem gdzie mnie zabrał, ale była tam piękna altana i wyśmienite jedzenie... Hmm...
- O rany! Ty się najnormalniej w świecie zakochałaś!
- Co?! Nie! No, bo jak można się w kimś zakochać, prawie w ogóle go nie znając?
- Uwierz mi takie sprawy wyczuwam na kilometr.
- Po za tym kiedy tak o nim mówiłaś to miałaś maślane oczka- zagaiła Bonnie.
- Och, dajcie mi już spokój!- ogarnęła mnie frustracja. Czy to dziwne, że człowiek... Nie! Przepraszam. Wampir, może się zauroczyć?- Po za tym....
- JEREMY! - moją dalszą wypowiedź przerwał krzyk Renesmee na dole.
- Jest i Ona- zaśmiała się Bonnie- Chodźmy się przywitać- rzuciła i zaczęła iść w stronę drzwi.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy- ostrzegła mnie Car i poszłyśmy na dół.
A na dole oczywiście na pierwszym planie zastaliśmy Ness i Jer'a w namiętnym pocałunku. Bardzo namiętnym.


- Nawet nie miała czasu się z nami przywitać- zaśmiał się Matt.
- Och, przepraszam no- zaśmiała się Ness łapiąc oddech- Po prostu, tak dawno go nie widziałam- z jej oczu, aż wylewała się miłość, podobnie jak u mojego braciszka.
- Co nie zmienia faktu, że czuję się urażony- Ness zaśmiała się i przywitała kolejno z każdym.
- A teraz przepraszam, ale muszę się nacieszyć moim facetem zanim znów go nie zobaczę przez kilka tygodni- powiedziała i pociągnęła go w stronę drzwi wyjściowych. Aż miło na nich popatrzeć. Są tacy szczęśliwi.
- Kto by pomyślał, że nie mają siebie dosyć- usłyszeliśmy od drzwi.
- Bella!- krzyknęła Car i już po chwili była w jej ramionach- Tęskniłam.
- Ja też Car, ja też- szepnęła gładząc ją po plecach.
- Nie no, ja nie mogę. Aż mnie zemdliło od tej całej miłości- zaczął Tyler.
- Tylko tak mówisz.. Wiem, że tak na prawdę to chcesz się do nas przyłączyć.
- Och, rozgryzłaś mnie- powiedział, podszedł i przytulił Car i Bell
- Nie będę tak stał, bo to będzie głupio wyglądało- powiedział Matt i też dołączył do grupowego uścisku, a zaraz potem ja i Bonnie.
- Uznaliśmy, że nacieszymy się sobą, dopiero potem jak nacieszymy się wami- usłyszeliśmy głos Ness.
- No to co? Jak za starych dobrych czasów?- zapytał Tyler
-Szkoda, że nie może być już tak zawsze- rzuciłam
- Cieszmy się tym co jest, chwilami kiedy jesteśmy wszyscy razem- rzekła Bonnie.
- Upijmy się jak za starych dobrych czasów- rzucił Matt
- Tylko tym razem kulturalnie w domu, a nie w lesie na cmentarzu- zaśmiała się Bella.
I w takim oto nastroju poszliśmy do salonu, wyciągneliśmy Burbon, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, piliśmy. I właśnie w takich chilach byłam najbardziej szczęśliwa. To w takich chwilach właśnie pomimo tego, że nie miałam rodziny czułam, że ją mam.
To nie tylko moi przyjaciele. To moja rodzina.






--------------------------------------------------------------------------------------


Jak już pewnie wiecie, z filmiku ten blog zostaje oficjalnie ZAWIESZONY.
 Przykro mi z tego powodu, ale cóż... Tak musiało się stać.

Przepraszam Was. Na wasze ręce oddaje NA RAZIE ostatni rozdział. 
Mam nadzieje, że niedługo do Was wrócę i mam nadzieje, że mnie nie zostawicie :)
Chcę podkreślić, że to nie jest ostatni rozdział na zawsze. Powrócę do tej historii, bo jest mi ona bliska.

Jeśli chcecie się ze mną kontaktować meil bloga jest taki : zmierzch.mojahistoria@wp.pl

Na razie się z wami żegnam :C

Pozdrawiam :)
Elena Katherine Gilbert Pirce ;* 




sobota, 25 października 2014

WAŻNE ! WAŻNE ! WAŻNE !

Przyszedł ten okropny czas kiedy przyszło mi zawiesić działalność mojego bloga...
Jest mi z tego powodu wstyd...
Ale na pewno tu wrócę !!!
Nie chcę zostawić tej historii bo na prawdę wiele dla mnie znaczy, ale czasami są takie sytuacje kiedy człowiek już nie może dłużej ciągnąć pewnych rzeczy...
Dlatego proszę o wyrozumiałość :)

Pozdrawiam. Elena Katherine Gilbert Pirce ;*


 A tu macie adres bloga: zmierzch.mojahistoria@wp.pl