Ogłoszenia

Już jest.!
Nowy rozdział.!
Proszę o komentarze ;) Bardzo, bardzo, bardzo, baaaaaardzo ;***
Kocham Was.!
Pozdrawiam Elena Katherine Gilbert Pirce ;*

czwartek, 26 grudnia 2013

Świąteczny Bonus.! Bracia Salvatore :)



Dziś zażyjemy małej odmiany z okazji Świąt :) 
Rozdział pisany z perspektywy braci Salvatore :D
Życzę miłego czytania
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Damon:

Noc.
Lubię noc.
Jest taka spokojna. Tajemnicza. Mroczna. Cicha. 
Możesz się chować w widocznym miejscu, a i tak nikt Cię nie zobaczy.  
Dlatego jest tak fajnie.  Możesz zjeść wiedząc, że żaden wścibski człowiek Ci nie przeszkodzi.  Ale nie o tym teraz. 
Razem z moim młodszym bratam, przenosimy się do nowego miejsca, by  zacząć jak to się mówi „od nowa”.  Dla nas nie ma już nic nowego na tym cuchnącym świecie, pełnym idiotów, debili, gamoni…  polityków.  Czasem po prostu chciałoby się umrzeć, ale w naszym przypadku nie jest to takie proste.  
Szkoda.  A wracając…
Bracia.
Kompani
Druhowie
Kumple
Przyjaciele?
Nie znam odpowiedniego słowa by nas określić.  Nie zawsze byliśmy miłującymi się  braćmi, którzy przekomarzali się, grali razem w football i takie inne braterskie duperele. Kiedyś pokłóciliśmy się o pewną dziewczynę, a Mianowice Katherine Pirce. Była piękna jak z obrazka. Grzeczna, miła, uczynna, posiadała oszałamiającą urodę. „Ostra laska”- tak by na nią teraz mówili. Nie wiedzieliśmy jednak, że skrywała przed nami mroczny sekret, którym nie raczyła się z nami podzielić. Rozkochała nas w sobie (jednocześnie, chciałem zaznaczyć) i chciała podarować nieśmiertelność,  byśmy żyli razem, jak w jakimś trójkącie.  Teraz jak o tym pomyślę to było to chore. 
Kazaliśmy jaj wybierać, albo ja albo Stefan. I wybrała. Tego młodszego z gorszą fryzurą. Wkurwiłem się i wyzwałem brata na pojedynek, nie był zachwycony, ale podniósł rękawice jak prawdziwy mężczyzna. Krótko mówiąc, zabiliśmy się nawzajem, a że nasza kochana Katherine napoiła nas wcześniej swoją krwią, staliśmy się żądnymi krwi wampirami.
Chciałem w spokoju zginąć, nie pijąc krwi by przemiana mogła przejść całkowicie, ale mój kochany braciszek jakoś tak mnie podpuścił, gadając, że beze mnie sobie nie poradzi, a że byłem dobrym braciszkiem, zatopiłem zęby w biednej kobiecie.
Katherine w tym czasie zwiała, zostawiając nas samych sobie. Suka.
I tak mijały lata. Stefan i ja trochę (czyt. Dużo) rozrabialiśmy i takie tam inne brudy, o których lepiej teraz nie wspominać. W między czasie znienawidziliśmy się i rozłączyliśmy się  na parę długich lat.
Lecz teraz odnaleźliśmy się i zawiesiliśmy broń.  Pogadaliśmy sobie, wyjaśniliśmy wszystkie niejasności  i takie tam inne bzdety.  Postanowiliśmy też zapomnieć, o mieście które przysporzyło nam tylu kłopotów i zacząć od nowa w jakimś innym miejscu. Pech chciał, że wypadło na Forks. Podsumowując to miasto jednym słowem to „dziura zabita dechami”. Nic się tu nie dzieje, jest tak nudno, że dla rozrywki sam sobie będę wbijał kołek i liczył ile razy już to zrobiłem.
Wykupiliśmy sporą posiadłość (bo w końcu nazywamy się Salvatore) i postanowiliśmy iść  do tutejszego liceum. Hura -,-. Czy ja wyglądam na licealistę? Fakt jestem przystojny jak diabli i mam ciało 19-latka, ale proszę! Ja mam się bawić w liceum? Mogę się założyć, że wiem więcej niż wszyscy w tej szkole razem wzięci. Ale zrobię to. Zrobię to dla mego braciszka.
W sumie, może być też niezła zabawa z tymi wszystkimi dziewczynami. Dobra poprawiłem sobie humor tą myślą o dziewczynach.
A będąc w temacie szkoły. Czas się do niej wybrać.  Już się nie mogę doczekać.  
Zwlokłem się z jakże wygodnego łóżka i poszedłem wziąć orzeźwiający prysznic oczywiście musiałem się ubrać.  Wychodząc z pokoju spojrzałem w lustro myśląc: „co za przystojniak”.  Udałem się do pokoju Stefana by go pogonić, lub obudzić gdyby jeszcze spał (dla jego dobra lepiej, żeby nie spał).  Udałem się  do pokoju naprzeciwko i z impetem otworzyłem drzwi. Stefan stał przed lustrem.
- Po co przyszedłeś?- zapytał patrząc na mnie z odbicia lustra.
- Może by tak z szacunkiem do starszego brata?- zapytałem , a on tylko spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie- A tak naprawdę to przyszedłem sprawdzić jak układają się twoje włosy- uśmiechnąłem się, a on spojrzał na mnie jak na debila- No co? Musisz przy mnie dobrze wyglądać, nie będę nadrabiał urodą za nas oboje- powiedziałem i wyszedłem nim zdążył rzucić we mnie wazonem, który momentalnie znalazł się w jego rękach.  Szybko zszedłem na dół i skierowałam kroki do salonu, w celu napicia się czegoś mocniejszego by moje nerwy wytrzymały całe 7 godzin piekła.
- Upijasz się przed szkołą?- zapytał Stefan stając obok mnie i zabierając mi szklankę- Wiesz, że nietrzeźwych uczni ów nie wpuszczają tylko dzwonią na policje i po rodziców?
- Super. Młodszy brat niańka. Gorzej trafić nie mogłem- mruknąłem i poszedłem do garażu, a za mną szedł Stefan.  Stanąłem przy jego porsche i czekałem, aż da mi kluczyki.
- Zapomnij braciszku. Mój wóz-ja prowadzę- powiedział i podszedł do mnie aby wsiąść, ale ja nie ruszyłem się ani o cal.
- Chyba sobie kpisz- prychnąłem- Jestem starszy, co oznacza, że ja prowadzę- powiedziałem i wyciągnąłem dłoń po kluczyki. Stefan jedynie się uśmiechnął.
- Możemy tak stać i się kłócić o to kto prowadzi jak jakieś małolaty, albo w końcu mnie przepuścisz i dogadamy jak dojrzali mężczyźni?- zapytał zakładając ręce na piersi w charakterystyczny dla siebie sposób.  Westchnąłem.
- Wiedz, że zawsze stawiam na swoim, bez względu na to, że jestem tak wspaniałomyślny, uczynię Ci ten zaszczyt zawiezienia mnie do tej placówki, która się zwie szkołą- uśmiechnąłem się i obszedłem auto by zasiąść na miejscu pasażera. Stefan zajął miejsce kierowcy.
- Jestem zdziwiony, że ustąpiłeś . To nie w twoim stylu- powiedział odpalając samochód i wjeżdżając na drogę.
- Nie myśl sobie, że to się powtórzy gówniarzu.
Stefan uśmiechną się i dodał gazu. Resztę deszczowej drogi pokonaliśmy w ciszy. Kiedy jechaliśmy było zielono...bardzo zielono...cholernie zielono! Co to w ogóle za miejsce?! Nidy nie widziałem czegoś tak zielonego.
Kiedy wjechaliśmy na szkolny parking, uznałem, że gorzej już chyba nie może być. Wszędzie pełno nierozgarniętych i napalonych dzieciaków. Budynek szkoły jest niewiele lepszy. Widać, że stary i przydałby mu się gruntowny remont. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że w każdej chwili mogłem coś zjeść.
- Nawet o tym nie myśl- z zamyślenia wyrwał mnie głos Stefana.
- Ale o co Ci chodzi?- zapytałem, a zaraz potem usłyszałem rozmowę, ewidentnie na nasz temat:
- Nie obczajaj auta, tylko lepiej właścicieli*- powiedziała ładna, wysoka dziewczyna
- Gorący towar*- powiedziała do niej ta druga, ewidentnie jej siostra, bo były do siebie podobne. Ładne, wysokie, długowłose...Od kiedy to ja zwracam uwagę na takie szczegół,? Zywkle podrywam jakąś laskę, hipnotyzuje i jem, ot taki mój rytuał.
- Chyba ją poparzyło*- zaśmiała się ta pierwsza- Ej, Ziemia do Eleny*- powiedziała i szturchnęła ją w ramię- Przestań się w nich tak wpatrywać, bo w końcu się skapną- Oj kochanie...my i ta wszystko słyszymy. Odwróciłem się w ich stronę i uśmiechnąłem się tak, że dziewczyną zawsze nogi miękły. Kiedy bliżej przyjrzałem się tej, którą nazwały Eleną, aż zdębiałem...Katherine?! Niemożliwe...przecież ona zginęła, została zamknięta w krypcie i spalona...to nie może być ona. Spojrzałem na Stefana, a on na mnie. Też się zdziwił, że ją zobaczył, ale nie dał po sobie tego poznać. Później ją złapie i dowiem się o co chodzi. 
- Coraz bardziej mi się tu podoba- rzuciła lekko, odwróciła się i z uśmiechem  poszła w stronę szkoły*. To zachowanie do niej nie pasuje...
- Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy "nowe"*-powiedziała ta druga. I patrzyła jak odchodzi ta Elena. Stefan cały czas się na nią gapił. Ah pewnie powróciły dawne wspomnienia o piękniej i słodkiej Katherine. Mięczak.
Jeszcze raz spojrzałam w stronę dwóch stojących przy samochodzie dziewczyn. Ta "druga" uśmiechnęła się, pomachała mi i poszły razem w stronę szkoły. Hah, już na mnie leci, ale cóż nie dziwie jej się, jestem całkiem niezły...trzeba przyznać, że ona też. Po drodze spojrzała na piątkę jakiś dzieciaków i zaczęła się cicho śmiać. Po głębszych oględzinach zdałem sobie sprawę, że owa piątka jest jakaś dziwna. Bladzi jak trupi i złote oczy...dziwne. Czyżby mutacja genetyczna?  Zadaje się, że ta "druga" ich zna, a ja mam zamiar poznać ją, więc podpytam ją o tych "innych" dzieciaków. Zadzwonił dzwonek.
- Chodźmy romeo- podeszłam do Stefana i zarzuciłem mu rękę na ramie.
- Czyty też widziałeś Katherine?- zapytał, kiedy szliśmy do sekretariatu.
- Ależ ty spostrzegawczy jesteś- westchnąłem z sarkazmem- Ale odpowiadając na twe pytanie. Tak. Widziałem.
- I to cię nie dziwi?-zapytał
- Już tyle lat żyję, że nic mnie nie dziwi- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.


***


Jezu...ta cała szkoła to jakaś jedna wielka głupota i nic więcej. Normalnie usypiałem. Oczywiście Stefan musiał szpanować datami na historii, i wjechał nauczycielowi na autorytet, więc jest na jego czarnej liście.
Jedynym plusem tych dzisiejszych lekcji było to, że mogłem obserwować trzy tajemnicze dziewczyny w tym jedną wyglądającą jak moja była.
Teraz jest pora lunchu. Chętnie bym kogoś przekąsił, ale "niania" Stefan ciągle mnie pilnuje, jakbym był jakimś nieznośnym dzieciakiem. Kiedy weszliśmy na stołówkę wszyscy się na nas gapili. Heh...nie wiedziałem, że jestem, aż tak przystojny. Szybko omiotłem spojrzeniem całe pomieszczenie i mój wzrok padł na stolik, przy którym siedziały trzy nieznajome. Szturchnąłem Stefana, wskazałem dziewczyny i ruszyłem w ich stronę. Elena? powiedziała coś do pozostałej dwójki i jak na zawołanie odwróciły się w naszą stronę i uśmiechnęły się.
- Czy można się dosiąść?- zapytałem uśmiechając się.
- Zapraszamy- powiedziała zachęcająco ta "pierwsza". Przysunęliśmy siebie krzesła i usiedliśmy- Jestem Renesmee, ale mówicie mi Ness, a to moje siostry Bella- wskazała na tą "drugą", a ta uśmiechnęła się- I Elena- lub Katherine- A wy...?- zapytała. Już otwierałem usta, żeby im odpowiedzieć, ale ubiegł mnie mój braciszek.
- Jestem Stefan, a to mój starszy brat- Damon
- Miło nam- powiedziała Bella ukradkiem rzuciła spojrzenie na stolik "innej" piątki.
- Skąd się tu sprowadziliście?- zapytała.
- Dużo podróżujemy, nie zostajemy długo w jednym miejscu- Ah, ten Stefan...Już się zaprzyjaźnia.
- Heh, to tak jak my- zaśmiała się
- Jeszcze parę dni temu to my byłyśmy "nowe" teraz ten zaszczyt przypadł wam- powiedziała Elena. Zachowuje się dziwnie. Jakby w ogóle nas nie znała. Już ja ją przycisnę do muru, zobaczymy co wtedy powie. Zauważyłem, że Bella co jakiś czas spogląda na stolik "innych". Odruchowo podążyłem za jej wzrokiem i zauważyłem, że jeden z nich ten taki Rudy się w nas wgapia. Nagle zaczął patrzyć prosto na mnie z taką dziwną miną, a ja niespiesznie odwróciłem wzrok. 
-  Co to za jedni?- zapytałem Bellę
- Aaa, tacy...nie warci wspomnienia- powiedziała.
- Zaleźli Ci za skórę?- zgadłem
- Można tak powiedzieć- odpowiedziała wymijająco. Zauważyłem, że Stefan na dobre rozgadał się z Ness i Eleną. Tak jakby w ogóle się nie przejmował, że rozmawia z Katherine.A tak z innej beczki jeśli to jest Katherine, to Bella i Ness muszą wiedzieć o tym, że jest wampirem i muszą znać jej historię, czyli czytając między wierszami: muszą znać Nas.
 Zacząłem rozmawiać z Bellą o wszystkim, co jak co, ale bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Jak to się mówi? "Znaleźliśmy wspólny język". W takim klimacie upłynęła nam cała przerwa obiadowa, co przyjąłem z wielką ulgą, bo mamy jeszcze dwie lekcje i spadamy do domu.
- Może wpadniecie do nas po zajęciach?- zaproponowała Ness, kiedy szliśmy korytarzem- Wiecie, lepiej się poznamy i takie tam- uśmiechnęła się oszałamiająco. W sumie czemu nie? Będę mógł sobie pogadać z Katherine.
- Jasne czemu, nie? O której mamy do was przybyć?
- Cóż po szkole mamy jeszcze 3h zajęć obowiązkowych, więc morze przyjedziecie tak po 06:00pm?- powiedziała Elena
- W takim razie do zobaczenia- powiedział Stefan i poszliśmy każdy na swoje lekcje.


45min później

Nareszcie koniec. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tej szkole. To są jakieś męczarnie, a nie nauka. Wychodząc na parking przechodziłem obok stadionu i zobaczyłem grupę dziewczyn na bieżni. Jedną z nich była Bella. Kiedy mnie zobaczyła pomachała mi i jak strzała ruszyła do przodu. Hm...niezłe ciałko- uśmiechnąłem się sam do siebie. W drugim końcu stadionu była następna grupka dziewczyn, tym razem w kusych topach i spódniczkach. Cheerleaderki. A jedną z nich była...Elena/Katherine! To coś nowego.  Muszę przyznać, że nieźle wygląda w tym stroju. Zaśmiałem się i poszedłem w kierunku auta, kiedy drogę zastąpiła mi jakaś laska w stroju cheerleaderki.
- Cześć. Jestem Megan- przedstawiła się grzecznie- Może masz ochotę przyjść popatrzeć na nasz trening?- zapytała trzepocząc rzęsami. Jak ja tego nie lubiłem, ale lubiłem brunetki, zawsze dobrze smakują.
- Chętnie bym wpadł, ale czekam na brata. Wiesz nie chcę puszczać go do domu samego bo się jeszcze chłopak zgubi- ależ ja jestem przebiegły.
- Szkoda- posmutniała
- Ale wiem co możesz dla mnie zrobić- powiedziałem tajemniczo. Jej oczy od razu odzyskały blask.
- A co mogę dla Ciebie zrobić?- zapytała ożywiona. Podszedłem do niej bliżej, patrząc jej w oczy.
- Nie krzycz- powiedziałem, a ona lekko pokiwała głową. Schyliłem się do jej szyi. Moje oczy pociemniały, a kły się wydłużyły. Byłem już tuż, tuż od jej tętnicy kiedy usłyszałem...:
- W tej szkole mamy takie zasady, że nie zjadamy uczniów- powiedziała Katherine/Elena stając przede mną w odległości 10m, z rękami założonymi na piersi. Teraz miałem już pewność, że nie jest tym za kogo się podaje. Odsunąłem od siebie Megan?
- Zapomnisz o wszystkim i odejdziesz- powiedziałem patrząc jej w oczy. Po chwili, odeszła, a ja stanąłem twarzą w twarz z moją dawną miłością
- Taki długi czas Katherine- patrzyła na mnie nie wzruszona, dalej z rękami na piersiach.
- Nie jestem Katherine. Jak możesz mylić mnie z tą suką?- zapytała. Nie dobra teraz to zgłupiałem.
- Jak to "nie jestem Katherine"?
- Słyszałeś kiedyś o "sobowtórach"?- zapytała. Że co? Jakie "sobowtóry"?- Heh...widzę, że nie. Pogadamy jak do nas wpadniecie, a teraz przepraszam, ale muszę iść na trening- i zostawiła mnie kompletnie zdębiałego. O czym ona plecie?
- Możemy już jechać- nagle pojawił się obok mnie Stefa. Jak w transie poszedłem z nim do auta, już nawet nie miałem siły się kłócić o to kto prowadzi. W drodze Stefan zaczął zadawać pytania.
- Ok. Widzę, że coś z tobą nie tak. Mów o co chodzi- nie jestem bardzo wylewny, ale powiedziałem mu o całym zajściu na parkingu, a on tylko zmarszczył brwi.
- Cóż, teraz możemy tylko czekać na nasze umówione spotkanie i dowiedzieć się o co chodzi- powiedział.
- Ta. Miejmy nadzieje, że się dowiemy- zaczyna się robić ciekawie.
Bardzo ciekawie.
Coś czuję, że siostry Gilbert namieszają w naszym życiu.


<3


---------------------------------------------

Podobał wam się Bonusowy rozdział.?

Kolejny rozdział pojawi się jak przybędzie przynajmniej 15-20 komów.  Przepraszam, ale nie komentujecie i nie znam waszej opinii, a to na niej najbardziej mi zależy, więc muszę "sępić" o komentarze.

Całusy :* Madzia :*

*- Te wytłuszczone kwestie pojawiły się w zeszłym rozdziale :)

P.S Jak tam Święta.?
      Byliście grzeczni.?
      Co znaleźliście pod choinką.? :D :P

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt.! :)



Życzenia dla Was.! :*



Gdy zima przybywa,
Boże narodzenie z nią idzie krok po kroku
i przynosi prezenty co roku.
Pierwsza gwiazdka błyska na niebie
i dom w kolędy śpiewie.
Złotym blaskiem choinka świeci
na co czekają wszystkie dzieci.
Zwierzęta do nas przemawiają
na to wszyscy czekają.
Święty Mikołaj do nas przychodzi
  Same prezenty wszystkim rozwozi.
Boże narodzenie cichy świat,
Boże narodzenie choinki blask.


Kochani nie wiem czego mam wam życzyć. 
Polecę więc starą śpiewką:
Dużo zdrówka i pieniędzy, miłości i radości.
 Samych sukcesów i czego sobie tylko zamarzcie :)

A te skromnie życzenia ślą: 

Elena, Bella i Renesmee Gilbert 
oraz
Carlisle, Esme, Edward, Rosalie, Alice Jasper i Emmet Cullenowie 
Damon i Stefan Salvatore 
A do tego podłączam się Ja: Madzia :* 




P.S Będzie Świąteczny Bonus :*

sobota, 14 grudnia 2013

6. "(...) nie tylko my jesteśmy "nowe" "

Przepraszam za długą przerwę :(
Zapraszam na NN ;D

----------------------------------------------------------------
Muzyka

  Niedzielny wieczór= niesamowita nuda.
Leżymy z dziewczynami na kanapie ubrane w rozciągnięte dresy i bez sensu skaczemy po kanałach w telewizji. Normalnie usypiam!
- Jak mi się potwornie nuuuuudzi!- zawyła Ness przeciągając się. Um, nie tylko jej się tak nudzi. Żyję na świecie już tyle lat i jeszcze tak nie było, cóż kiedyś musi być ten "pierwszy raz".
- Um, słuchajcie- ziewnęła Elena, podnosząc się z moich nóg, na których wcześniej raczyła leżeć- może wybierzemy się coś zjeść?- zapytała z entuzjazmem.
- W lodówce masz AB, A, B, RH+ i RH-, możesz wybierać do woli- mruknęła Renesmee, zwisając głową w duł z kanapy.
-Ale ja mam na myśli coś na ciepło- powiedziała Elena i bezceremonialnie zrzuciła Ness, z kanapy na podłogę, mimowolnie zaczęłam się z nich śmiać. Renesmee nie ruszyła się z miejsca.
- Gdyby nie to, że nie chce mi się ruszyć to już dostałabyś z pięści- westchnęła i leniwie podniosła się, by znów uwalić się kanapę.
-Ej, zobaczcie!- pisnęła Elena i podbiegła do okna- Śnieg pada!
- Białe paskudztwo- mruknęła Ness patrząc z obrzydzeniem za okno- Zawsze psuje mi buty- westchnęła i poszła do kuchni, by za chwilę wrócić ze swoim aparatem - Ale jest jedna dobra storna tego białego świństwa- powiedziała podchodząc do wielkiego okna i otwierając je na oścież-wychodzą zajebiste zdjęcia- powiedział i pstryknęła parę zdjęć.- Są zawodowe. Heh...Wiadomo, bo robiłam je ja- zaśmiała się i zaczęła przeglądać fotki, które zrobiła.
-Może rzeczywiście wybierzmy się coś zjeść- zagadnęłam- Mam ochotę na jakiegoś przystojnego bruneta- uśmiechnęłam się chytrze i podniosłam się z kanapy.
- Tak jedźmy- westchnęła Elena- Idę się przebrać, bo nikt nie poleci na laskę w dresie, a lubię jak mój obiad najpierw mnie "obczai"- puściła oczko i zniknęła w na schodach, a ja uczyniłam to samo. Poszłam do pokoju i znalazłszy się w garderobie ubrałam się w coś cieplejszego (by zachować pozory) i się uczesałam,  by wyglądać jak człowiek.  Zbiegając po schodach zakładałam kurtkę. Zaraz za mną szła Elena zakładając swoją zieloną kurtkę.
- Teraz trzeba tylko poczekać na małego oszołoma- westchnęła Elena zakładając buty i wsadzając do nich po kołku. Popatrzyłam na nią unosząc jedną brew ku górze. Spojrzała na mnie jak na wariatkę- No co? Nigdy nie wiadomo jaki wariat może się czaić za rogiem- powiedziała i wręczyła mi kołek który schowałam w rękawie kurtki.
- Ness! Pośpiesz się, bo pojedziemy bez Ciebie!- krzyknęła Elena. Chwilę po tym na szczycie schodów ukazała się postać Renesmee.
- Nie drzyj się tak, nie jestem głucha- powiedziała podchodząc do szafy i wyciągając swoją czerwoną kurtkę- Musiałam zmienić kartę w aparacie- powiedziała zakładając kurtkę.
- A co będziesz fotografować jak jemy?- zapytałam powątpiewając.
- Nie...- powiedziała z ironią-...Będę fotografować nasz spacer do miasta- uśmiechnęła się i wyszła.
- Zaraz, jaki "spacer"?- zapytała Elena zrównując się z Ness.
- Spacer do miasta dobrze nam zrobi. Dotlenimy się i w ogóle, ja porobię zdjęcia i będzie bardzo fajnie- uśmiechnęła się promiennie i dziarsko ruszyła do przodu.
- Ale jest zimno- zaczęła znów jęczeć Elena.
- Jesteś wampirem. Nie robi Ci to różnicy- Uśmiechnęłam się, wzięłam ją pod rękę i podbiegłyśmy do Nessie.
- Ale do miasta jest tak daleko!- dalej narzekała Elena.
- Nie narzekaj tylko ciesz się spacerem!- pisnęła Renesmee, obróciła się wokół własnej osi i zrobiła zdjęcie naburmuszonej Elenie, a zaraz potem mi.
  Po chwili wszystkie się śmiałyśmy i nie mogłyśmy się opanować. Jednak ja cały czas miałam wrażenie jakby ktoś nas obserwował.


Później, już w mieście

Muzyka

Kręcimy się po mieście już od dłuższego czasu i nie znalazłyśmy nikogo, godnego uwagi, a ja nadal miałam wrażenie, że jesteśmy obserwowane, więc rozglądałam się nerwowo przez jakiś czas. Głupio się czułam.
- To  jak?- zapytała Elena idąc tanecznym krokiem po krawężniku- Gdzie idziemy coś przekąsić? Mamy do wyboru park, klub, restauracje, lub wciągnąć ofiarę do ciemnego zaułka- zaśmiała się i zeskoczyła z krawężnika.
- Jakoś nie mam nastroju na szwendanie się po klubach- powiedziałam, wkładając ręce do kieszeni.
- Chodźmy do parku- zaproponowała Nessie przeglądając zdjęcia- Zapewne ktoś będzie biegał, a to dobry towar. Wysportowany, smaczny i zdrowy. Czegóż chcieć więcej? - zapytała i ruszyła do parku. Elena ruszyła zaraz za nią. Kiedy ja chciałam postawić kolejny krok zawahałam się i znów rozejrzałam się dookoła, w celu dokładnego przeczesania wzrokiem okolicy.
- Bella! No chodź!- zawołała Elena wyłaniając się zza rogu.
- Ju- Już idę- obróciłam się jeszcze raz, wzruszyłam ramionami i poszłam za dziewczynami.
Ruszyłam chodnikiem przed siebie, w stronę parku. Kiedy byłam w odległości jakiś 50m od bram parku zobaczyłam, że Elena i Nessie już znalazły swoje "kąski" i już zatapiały w nich kły. Postanowiłam im nie przeszkadzać i znaleźć coś dla siebie. Skręciłam w prawo i poszłam w stronę kina.
Miną mnie jakiś chłopak.
Na oko z 5 lat starszy od wieku na jaki wyglądam.
Był sam.
- Przepraszam- zagadnęłam. Odwrócił się do mnie i zmierzył mnie niebieskimi oczami od stup do głów- Jak dojść do restauracji "Haven"?- zapytałam przymilę, podchodząc do niego bliżej.
- Może Cie zaprowadzę?- zapytał- Gdyby coś Ci się stało nie wybaczyłbym sobie- uśmiechnął się. Podeszłam do niego jeszcze bliżej i spojrzałam mu w oczy.
- Nie krzycz- powiedziałam wżywając hipnozy. Źrenice mu się rozszerzyły, po tym było wiadomo, że zadziałało. Pociągnęłam go w ciemną uliczkę między dwoma budynkami. Już nie mogłam się doczekać by go skosztować.
Moje oczy pociemniały, a kły wydłużyły się.  Już miałam zatopić w nim kły, kiedy poczułam, kilka osób mnie otoczyło. Jeśli są to te "osoby" o których myślę to się pochlastam.
Z westchnieniem odsunęłam się od szyi chłopaka. I spojrzałam przed siebie.
Cholera czy ja chociaż raz mogę się pomylić?!
Cullenowie...Jasne! Alice! Pewnie zobaczyła jak planujemy polowanie i postawiła rodzinkę na baczność. Ale skoro już są...
- Przeszkodziliście mi- westchnęłam i odwróciłam chłopaka przodem do nich, i nonszalancko go objęłam.
-Właśnie widzę- sarknęła Rosalie. Wszyscy Cullenowie wpatrywali się we mnie z oczekiwaniem, jakby czekali, aż rzucę się na chłopaka, by mogli mnie powstrzymać. Heh. Nie dam im tej satysfakcji.
- Na razie tylko rozmawialiśmy- uśmiechnęłam się.
- Tak z kłami przy jego szyi- warknęła- Ciekawa konwersacja-  Miałam już dość tej chorej rozmowy.
- Będziecie tak stać i się gapić jak jem, czy może jednak odejdziecie?
- A może jednak zostawisz tego człowieka i skusisz się na sarnę?- zapytał Emmet?
- Nie. Nie skorzystam z tej propozycji- zmarszczyłam nos- Mój przyjaciel wydaje się być o wiele, wiele, wiele, lepszym kąskiem- uśmiechnęłam się, a moje oczy znów pociemniały. Edward (który do tej pory tylko na mnie patrzył, ale się nie odzywał), Jasper, Emmet i Carlisle zaczęli iść w moją stronę. O nie, nie ma tak dobrze.
Szybko zmieniłam położenie chłopaka tak, że znajdował się przede mną, jego ręce były uwięzione w moim uścisku, a kolano wbijało się w odcinek lędźwiowy jego pleców.
- Jeden krok, a chłopak będzie śpiewał z Aniołkami- syknęłam na wysokości jego ucha.
- Bello ty nigdy taka nie byłaś- usłyszałam rozpaczliwy głos Esme. Spojrzałam w jej stronę, oczy miała pełne bólu i smutku. Zaczęło mi robić się jej żal...Nie, nie mogę tak myśleć, ani dać się wpędzić w poczucie winy. Szybko się otrząsnęłam.
- Widać, że za mało mnie znacie- powiedziałam w jej stronę. Wbiłam kolano w jego kręgosłup tak tak, że złamał się w pożądanym miejscu tak, że został sparaliżowany od pada w dół.
- Paraliż od pasa w dół- patrzyli z przerażeniem na to co robię. Teraz ścisnęłam jego ręce tak, że jego kręgosłup się złamał- I śmierć- zakończyłam i rzuciłam bezwładne ciało pod stopy trzech wampirów. Z szokiem wymalowanym na twarzy patrzyli na ciało chłopaka. Jako pierwszy spojrzał na mnie Edward. Patrzył na mnie ze zdziadzieniem. Ja jedynie się uśmiechnęłam.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś- powiedział z niedowierzaniem.
- To lepiej uwierz. Już nie jestem tą samą bezbronną dziewczyną, którą zostawiłeś w lesie- powiedziałam hardo i ruszyłam, żeby go wyminąć. Kiedy obok niego przechodziłam złapał mnie za łokieć.
- Co ty z sobą zrobiłaś?- zapytał patrząc mi twardo w oczy. Że słucham! Co JA z sobą zrobiłam?! Nie będzie na mnie zwalał całej winy.
- To co z sobą zrobiłam to tylko i wyłącznie twoje dzieło- powiedziałam patrząc na niego- Dzieło twoich słów, powiedzianych mi 30 lat temu. Dzięki tobie nie mam uczuć do nikogo, prócz moich sióstr- jego oczy stawały się coraz większe pod wpływem moich słów- Więc nie zwalaj winy na mnie- zakończyłam swój monolog, wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i poszłam nie patrząc za siebie. Ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nawet nie wiedziałam kiedy dołączyły do mnie Renesmee i Elena.
- Powiedz co się stało?- zapytała kiedy wyszłyśmy  z miasta i szłyśmy główną drogą do domu.
- Wiecie? Trzeba było jednak zjeść w domu- powiedziałam patrząc przed siebie, a mój głos ze zdenerwowania był nienaturalnie wysoki.
- Nie wkurwiaj mnie i mów: o co chodzi?- Ness zaczynała powoli tracić cierpliwość.
- Powiem wam w domu. Teraz wybaczcie, ale chciałabym zostać sama- popatrzyłam na nie przepraszająco i wbiegłam w las. Pędziłam ile tylko sił, byle by tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, zamknąć się w pokoju, z torebką krwi i zadzwonić do Caroline, żeby się wygadać.


W tym samym czasie Elena i Renesmee


- Jak myślisz co ją tak wnerwiło?- zapytałam Ness
- Cokolwiek to było, musimy ją wspierać- odpowiedziała. Na tym skończyła się nasza krótka wymiana zdań.  Szłyśmy powolnym krokiem już jakiś czas, kiedy zaczęły obok nas zwalniać dwa samochody. Spojrzałam na Ness, a ona na mnie, wzruszyła ramionami i szyłyśmy dalej, a auta za nami. Po chwili spuścili szyby, a naszym oczom ukazali się...Cullenowie
- No. To już wiemy co ją tak zdenerwowało- mruknęła do mnie Ness, na co ja się tylko uśmiechnęłam.
- Może was podrzucić?- zapytała baaardzo entuzjastyczne ta mała, chochlikowata Alice.
- Nie- rzuciła Nessie
- Może jednak, do domu macie kawałek- powiedział "tatuś" rodziny.
- Nie- zaczynam powoli tracić cierpliwość, ależ oni są natrętni
- Proszę- usłyszałam głos Rudego dupka. Renesmee zatrzymała się gwałtownie.
- Spieprzaj!- krzyknęła i w wampirzym tempie wbiegła do lasu. Ja jeszcze tylko rzuciłam pogardliwe spojrzenie w ich stronę i pobiegam za nią.



W domu Gilbertów, godzinę później


Właśnie skończyłyśmy rozmawiać z Caroline.
Elena i Renesmee weszły kiedy już wszystko jej opowiedziałam. Caroline stwierdziła tylko, że Edward jest jeszcze większym sukinsynem niż myślała. Reszta rozmowy upłynęła nam na rozmawianiu o tym co u nas słychać i wspominaniu dawnych czasów i w między czasie opowiedziałam siostrom o akcji z Cullenami, a one opowiedziały jak to wspaniała rodzinka zaproponowała im podwózkę do domu. Miałyśmy niezłą bekę.
Było bardzo przyjemnie.
Teraz po prostu leżymy w moim łóżku i cieszymy się swoją obecnością. Kocham takie nasze siostrzane schadzki. 
Budzik zaczął dzwonić. Wszystkie jak na zawołanie jęknęłyśmy.
- Czas podnosić zadki z łóżka i zbierać się do szkoły- westchnęła Elena, podniosła się z łóżka i przeczesała włosy palcami- Czy słyszycie co się do was mów?- wzięła poduszkę leżącą na ziemi i rzuciła ją w nas.
- Zrobię to tylko dlatego, żebyś się ode mnie odwaliła- mruknęła Renesmee, leżąc twarzą do materaca. Westchnęła i zwlekła się z łóżka i poszła do siebie.
- A dla ciebie specjalne zaproszenie?- zapytała. Leniwie się podniosłam i usiadłam na łóżku, patrząc na nią z uśmiechem. Popatrzyła na mnie przez chwilę i wyszła.





Zaczęłam się śmiać i poszłam do garderoby by się ubrać i uczesać.
- Ej, laski tylko pośpieszcie się!- krzyknęła Renesmee. 
Szybko wciągnęłam na siebie ciuchy, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Dla jaj założyłam okulary "zerówki". Szybko zeszłam na dół i spakowałam do torby butelkę z krwią i poszłam do garażu gdzie czekały na mnie Renesmee
- Jeszcze tylko ta, która wstała najwcześniej, ale przybywa najpóźniej- zaśmiała sie Ness i wsiadła do auta. Poszłam za jej przykładem. 
Jakieś 10 min później do auta wpadłam zasapana Elena
- No nareszcie!- westchnęłam i wyjechałam z garażu. 

***

 Do szkoły jechałyśmy moim Astonem. Muzyka leciała na fulla, a my nic tylko się śmiałyśmy. Miałyśmy dzisiaj jakiś dobry dzień.
Na parkingu szkoły wjechałyśmy z piskiem opon, a z auta wysiadłyśmy wciąż się śmiejąc czym przyciągałyśmy ciekawe spojrzenia. Rozejrzałam się po parkingu, oczywiście Cullenowie patrzyli na nas, ale to norma, nie należy się tym przejmować. Rozglądałam się dalej i mój wzrok przyciągnęło piękne auto, a mianowicie Porsche 356B rocznik 1959-1965- klasyczna piękność.
- Nie obczajaj auta, tylko lepiej właścicieli- szepnęła mi do ucha Renesmee. Miała racje właściciele są lepsi niż autko. Wyglądali na braci. Jeden wysoki, z przydługimi czarnymi włosami, co tylko dodawało mu uroku, ubrany w ciemnie jeansy, biały podkoszulek i czarną skórzana kurtkę, na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie niegrzecznego chłopca. Drugi był nieco wyższy, z dużo jaśniejszymi włosami, dobrze zbudowany, ubrany w ciemnie jeansy i brązową bluzę z kapturem.
- Gorący towar- mruknęłam do Renesmee. Zaśmiała się i wskazała Elenę
- Chyba ją poparzyło- zaśmiała się- Ej, Ziemia do Eleny- powiedziała i szturchnęła ją w ramię- Przestań się w nich tak wpatrywać, bo w końcu się skapną- i jak na zawołanie panowie przystojniacy musieli się odwrócić i oszałamiająco się uśmiechnąć. Elena jak na zawołanie wybudziła się z transu.
- Coraz bardziej mi się tu podoba- rzuciła lekko, odwróciła się i z uśmiechem  poszła w stronę szkoły. Razem z Ness wymieniłyśmy spojrzenia i zaczęłyśmy się śmiać.
- Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy "nowe"- ostatni raz spojrzałam na "nowych", brunet patrzył za odchodzącą Eleną, a Czarny patrzył na nas. Lekko mu pomachałam i poszłam do szkoły.
Przy wejściu spotkałam się z morderczym wzrokiem Edwarda. Spuściłam oczy, by nie zobaczył w nich rozbawienia i czym prędzej weszłam do budynku 
Coś czuje, że zrobi się ciekawie.
Bardzo ciekawie.


--------------------------------------------

Heej!
Witam po dłuuuuuuugiej nieobecności. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie :(

Nie będę się tu rozpisywać.
Proszę tylko o komentarze :)

Pozdrawiam :* Ruda :*