------------------------------
Nerwowo przechadzała się po pokoju, co chwila spoglądając na rozświetlony ekran monitora.
Czekała i czekała.
Chodziła dalej. Czuła, że już niedługo wydepcze ścieżkę w nowym dywanie, niestety nie mogła się doczekać, na ten upragniony telefon, na który czeka już od wczoraj.
Zawsze kiedy się denerwowała, zaczynała chodzić bez celu, a kiedy na coś czekała do tego spoglądała co chwila na zegarek.
Tak było i dziś.
Kiedy robiła kolejne już z kolei niezliczone okrążenie pokoju, spojrzała po raz ostatni na komputer i kiedy po raz kolejny nie było na nim ani śladu wiadomości, zatrzymała się gwałtownie i zamknęła z impetem laptopa. Złapała z kluczyki od samochodu i torebkę.
Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Zbiera ekipę i do Nich jadą.
Nikt nie ignoruje Caroline Forbes.
***
Elena
Dziś postanowiłam zabawić się w pustelnika i nie wychodzić cały dzień z domu. Renesmee pojechała za miasto robić zdjęcia na Projekt Fotograficzny i zapowiedziała, że wróci późno. Więc cały dom jest dla mojego własnego użytku
Jest sobotnie przedpołudnie, a ja siedzę sobie w salonie, na kanapie pod kocykiem. Na kolanach mam laptopa, a w telewizji leci jakiś kiepski film. W głowie ciągle mam obrazy wczorajszego wieczoru, który był wprost idealny. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć, a to co się stało na końcu przeszło moja najśmielsze oczekiwania. Teraz tylko przyjdzie mi się zastanawiać, czy teraz jesteśmy parą czy nie? Ja go prawie w ogóle nie znam, a on nie zna mnie. Chociaż jak to mówią: Miłość jest ślepa, i choć się prawie nie znamy czuję, że mogłabym z nim być. Przy nim czuję się bezpiecznie, doprowadza mnie do śmiechu, a nie wiele mężczyzn może się tym pochwalić. Ciekawi mnie też jeszcze jedna kwestia, a mianowicie Katherine...Czy Stefan nie zainteresował się mną tylko dlatego że wyglądam jak ta suka?
Moje chaotyczne myśli przerwał sygnał mojego telefonu. Szybko wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Moje usta i oczy mimowolnie zaczęły się uśmiechać, kiedy zobaczyły na wyświetlaczu imię Stefano.
Dziękuje za wspaniały wieczór.
S.
Szybko wystukałam odpowiedź:
To ja powinnam Ci dziękować.
A więc: To ja dziękuje za cudowny wieczór.
E.
Może dałabyś się zaprosić jeszcze raz?
S.
Kiedy to przeczytałam, moje piski rozniosły się po całym domu. Odpisując mu zachowałam kamienną twarz, ale w środku piszczałam jak małe dziecko na widok nowej zabawki!
Nic nie stoi na przeszkodzie.
E.
Kiedy wysłałam wiadomość, czekałam na odpowiedź. Może jednak coś z tego będzie, może On nie widzi we mnie swojej byłej miłości, tylko mnie, może.... I właśnie w tym momencie, moje rozmyślania, przerwało natrętne walenie do drzwi. Tak WALENIE. Nie, kulturalne pukanie, tylko walenie.
Ociągając się podniosłam się z kanapy, a "pukanie" ciągle nie ustawało. Podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę z myślą, że nawrzucam temu, kto śmie mi przeszkadzać. Ale kiedy otworzyłam z rozmachem drzwi, przekleństwo, które miałam na ustach uleciało, bo zobaczyłam!:
- Caroline!- krzyknęłam i przytuliłam mocno. Odwzajemniła się tym samym
- Wow! Co trzeba zrobić, żeby zasłużyć sobie na takie przytulanki?- usłyszałam męski, znajomy głos. Szybko puściłam Car, i podbiegłam do mojego brata.
- Jeremy! Jak ja za tobą tęskniłam- mówiłam trzymając go w ramionach, albo to raczej on trzymał mnie. Serio, był szczupły, ale napakowany. Taki już los Łowcy Wampirów.
- Też się cieszę, że Cię widzę siostra- powiedział tuż przy moim uchu. Po chwili niechętnie się od niego oderwałam.
- Co wy wszyscy tu robicie?
- Cóż dawno się nie widzieliśmy, tęskniliśmy- powiedział Matt
- A tak po za tym, to Caroline nie mogła już wysiedzieć i już z samego rana kazała nam się pakować...- zaczął Tyler wchodząc po schodach na werandę.
-... I już od bladego świtu jesteśmy w drodze- dokończyła Bonnie, podeszła i przytuliła mnie. Tak bardzo się cieszyłam, że widzę ich wszystkich. Miło będzie spędzić czas tak jak dawniej. Pogadać, pośmiać się razem... upić się.
- Będziemy tak tu stać, czy w końcu zaprosisz nas do środka?- moje rozmyślenia przerwała Caroline.
Uśmiechnęłam się i gestem zaprosiłam ich do środka. Chłopaki wnieśli torby i postawili je w przedsionku, a dziewczyny od razu poczuły się jak u siebie w domu.
- Czujcie się jak u siebie- powiedziałam.
- Serio? Przez całą sobotę zamierzałaś wylegiwać się na kanapie i oglądać "American Next Top Model" ?- dobiegł mnie głos Car z salonu. Poszłam tam, a chłopaki za mną.
Kiedy weszłam zobaczyłam, że Bonnie przegląda półkę z książkami, a Caroline stoi i patrzy z politowaniem na moje "gniazdko" jakie urządziłam sobie na kanapie.
- Tak. Właśnie tak miałam zamiar spędzić dzisiejszy dzień.
- I w ogóle jak Ty wyglądasz- zdawała się w ogóle nie słyszeć mojej wypowiedzi. Popatrzyła na mój strój z krzywą miną. Chłopaki nie mogli powstrzymać się od śmiechu- Włosy nie umyte, zero makijażu i jesteś w dresach. Czy przyjaźń ze mną niczego Cię nie nauczyła? Na przykład tego, że pilnuje się wyznaczonej godziny rozmowy internetowej, wiedząc, że najlepsza przyjaciółka czeka na relacje z randki, na którą Ona sama nie musiała Cię umawiać? Na którą poszłaś dobrowolnie, a nie z mojego przymusu?!...
- Caroline!- spojrzała na mnie i zamilkła... na chwilę- Bierz czasem oddech- uśmiechnęłam się. Car, głęboko odetchnęła.
- Caroline, daj jej spokój, widzisz, że jest sama, pewnie chciała odpocząć, bo wieczorze pełnym wrażeń- przy ostatnich słowach uśmiechnęła się do mnie znacząco, a ja przewróciłam oczami.
- Właśnie- zaczął Jer- Gdzie jest Renesmee?- zapytał z uśmieszkiem.
- Pojechała z samego rana do miasta... Na śniadanie..., ale mogę ją spróbować wydzwonić- powiedziałam i podeszłam po komórkę, którą zostawiłam na kanapie na której teraz leżeli Matt i Tyler. Wybrałam odpowiedni numer i nie musiałam czekać długo..
- Przeszkadzasz mi El- po drugiej stronie usłyszałam znudzony głos Ness.
- Pakuj swój tyłek do samochodu i natychmiast przyjeżdżaj.
- Jeszcze nie skończyłam, mówiłam, że będę wieczorem- zaczyna być poirytowana.
- Przyjedź, a nie pożałujesz. Zaufaj mi- po drugiej stronie usłyszałam westchnienie.
- Jeśli to "coś" nie będzie warte mojej uwagi to skopie Ci tyłek- od razu się rozłączyła. Wiedziałam jaka będzie reakcja na to jak zobaczy Jeremy'ego. Mam nadzieje, że jej pokój jest dźwiękoszczelny, bo w przeciwnym razie trzeba się będzie ewakuować z domu.
- Um, pójdę się przebrać, a wy tu sobie siedźcie- musiałam coś szybko ze sobą zrobić.
- Nie, poczekaj, pójdziemy z tobą, męska część towarzystwa urządziła tu sobie "męską jaskinie". Nie będę tu z nimi siedziała kiedy grają na X- Box'ie- oznajmiła Bonnie.
- Okey- ruszyłam schodami na górę, a dziewczyny za mną. Panowie byli zbyt pochłonięci jakże pasjonującą rozrywką jaką jest granie.
Kiedy zamknęły się za nami drzwi od pokoju, poszłam po jakieś względnie, normalne ubranie.
- Ładnie się tu urządziłyście
- Dzięki- odpowiedziałam Bonnie z łazienki, gdzie szybko zakładałam jeansy.
- Tak, cudownie. Ale teraz opowiadaj o tym całym Stefanie- chociaż byłam w łazience widziałam jej szeroki uśmiech i te ogniki w głębokich zielonych oczach. Właśnie za to uwielbiam Car. Jest bezpośrednia i szczera, aż do bólu, nigdy nie kryje tego co myśli, ale z drugiej strony potrafi dochować tajemnicy jak nikt inny.
- A co chcecie wiedzieć?- zapytałam związując włosy, by po chwili być już w pokoju i siedzieć na komodzie.
- Wszystko! Jak się poznaliście? Gdzie zabrał Cię na randkę? Jaki jest? Czy jest zabawny?, przystojny?, inteligentny? przystojny?. Jaki ma kolor oczu? Czy jest wysoki? Jaki ma głos? Skąd pochodzi?... WSZYSTKO!
- Musisz jej wybaczyć. Wiesz jaka jest, kiedy chodzi o sprawy sercowe.. szczególnie twoje- zaczęła Bonnie- Bez urazy, ale zawsze byłaś "anty-randkowa", to dla niej/nas duży szok- zaczęła się śmiać. Przewróciłam oczami i wróciłam spojrzeniem na Car, która nie mogła wysiedzieć na miejscu.
- Więc nazywa się Stefano Salvatore. Pochodzi z Włoch. Jest wysoki. Szczupły i umięśniony za razem. Ma zielone oczy. Bardzo inteligentny i zabawny... Nie wiem jak mam Ci opisać jego głos? Sama musisz go usłyszeć. Poznaliśmy się na szkolnym parkingu. Do miasta wprowadzili się kilka dni po nas. A na pierwszą randkę, to nawet nie wiem gdzie mnie zabrał, ale była tam piękna altana i wyśmienite jedzenie... Hmm...
- O rany! Ty się najnormalniej w świecie zakochałaś!
- Co?! Nie! No, bo jak można się w kimś zakochać, prawie w ogóle go nie znając?
- Uwierz mi takie sprawy wyczuwam na kilometr.
- Po za tym kiedy tak o nim mówiłaś to miałaś maślane oczka- zagaiła Bonnie.
- Och, dajcie mi już spokój!- ogarnęła mnie frustracja. Czy to dziwne, że człowiek... Nie! Przepraszam. Wampir, może się zauroczyć?- Po za tym....
- JEREMY! - moją dalszą wypowiedź przerwał krzyk Renesmee na dole.
- Jest i Ona- zaśmiała się Bonnie- Chodźmy się przywitać- rzuciła i zaczęła iść w stronę drzwi.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy- ostrzegła mnie Car i poszłyśmy na dół.
A na dole oczywiście na pierwszym planie zastaliśmy Ness i Jer'a w namiętnym pocałunku. Bardzo namiętnym.
- Nawet nie miała czasu się z nami przywitać- zaśmiał się Matt.
- Och, przepraszam no- zaśmiała się Ness łapiąc oddech- Po prostu, tak dawno go nie widziałam- z jej oczu, aż wylewała się miłość, podobnie jak u mojego braciszka.
- Co nie zmienia faktu, że czuję się urażony- Ness zaśmiała się i przywitała kolejno z każdym.
- A teraz przepraszam, ale muszę się nacieszyć moim facetem zanim znów go nie zobaczę przez kilka tygodni- powiedziała i pociągnęła go w stronę drzwi wyjściowych. Aż miło na nich popatrzeć. Są tacy szczęśliwi.
- Kto by pomyślał, że nie mają siebie dosyć- usłyszeliśmy od drzwi.
- Bella!- krzyknęła Car i już po chwili była w jej ramionach- Tęskniłam.
- Ja też Car, ja też- szepnęła gładząc ją po plecach.
- Nie no, ja nie mogę. Aż mnie zemdliło od tej całej miłości- zaczął Tyler.
- Tylko tak mówisz.. Wiem, że tak na prawdę to chcesz się do nas przyłączyć.
- Och, rozgryzłaś mnie- powiedział, podszedł i przytulił Car i Bell
- Nie będę tak stał, bo to będzie głupio wyglądało- powiedział Matt i też dołączył do grupowego uścisku, a zaraz potem ja i Bonnie.
- Uznaliśmy, że nacieszymy się sobą, dopiero potem jak nacieszymy się wami- usłyszeliśmy głos Ness.
- No to co? Jak za starych dobrych czasów?- zapytał Tyler
-Szkoda, że nie może być już tak zawsze- rzuciłam
- Cieszmy się tym co jest, chwilami kiedy jesteśmy wszyscy razem- rzekła Bonnie.
- Upijmy się jak za starych dobrych czasów- rzucił Matt
- Tylko tym razem kulturalnie w domu, a nie w lesie na cmentarzu- zaśmiała się Bella.
I w takim oto nastroju poszliśmy do salonu, wyciągneliśmy Burbon, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, piliśmy. I właśnie w takich chilach byłam najbardziej szczęśliwa. To w takich chwilach właśnie pomimo tego, że nie miałam rodziny czułam, że ją mam.
To nie tylko moi przyjaciele. To moja rodzina.- Co wy wszyscy tu robicie?
- Cóż dawno się nie widzieliśmy, tęskniliśmy- powiedział Matt
- A tak po za tym, to Caroline nie mogła już wysiedzieć i już z samego rana kazała nam się pakować...- zaczął Tyler wchodząc po schodach na werandę.
-... I już od bladego świtu jesteśmy w drodze- dokończyła Bonnie, podeszła i przytuliła mnie. Tak bardzo się cieszyłam, że widzę ich wszystkich. Miło będzie spędzić czas tak jak dawniej. Pogadać, pośmiać się razem... upić się.
- Będziemy tak tu stać, czy w końcu zaprosisz nas do środka?- moje rozmyślenia przerwała Caroline.
Uśmiechnęłam się i gestem zaprosiłam ich do środka. Chłopaki wnieśli torby i postawili je w przedsionku, a dziewczyny od razu poczuły się jak u siebie w domu.
- Czujcie się jak u siebie- powiedziałam.
- Serio? Przez całą sobotę zamierzałaś wylegiwać się na kanapie i oglądać "American Next Top Model" ?- dobiegł mnie głos Car z salonu. Poszłam tam, a chłopaki za mną.
Kiedy weszłam zobaczyłam, że Bonnie przegląda półkę z książkami, a Caroline stoi i patrzy z politowaniem na moje "gniazdko" jakie urządziłam sobie na kanapie.
- Tak. Właśnie tak miałam zamiar spędzić dzisiejszy dzień.
- I w ogóle jak Ty wyglądasz- zdawała się w ogóle nie słyszeć mojej wypowiedzi. Popatrzyła na mój strój z krzywą miną. Chłopaki nie mogli powstrzymać się od śmiechu- Włosy nie umyte, zero makijażu i jesteś w dresach. Czy przyjaźń ze mną niczego Cię nie nauczyła? Na przykład tego, że pilnuje się wyznaczonej godziny rozmowy internetowej, wiedząc, że najlepsza przyjaciółka czeka na relacje z randki, na którą Ona sama nie musiała Cię umawiać? Na którą poszłaś dobrowolnie, a nie z mojego przymusu?!...
- Caroline!- spojrzała na mnie i zamilkła... na chwilę- Bierz czasem oddech- uśmiechnęłam się. Car, głęboko odetchnęła.
- Caroline, daj jej spokój, widzisz, że jest sama, pewnie chciała odpocząć, bo wieczorze pełnym wrażeń- przy ostatnich słowach uśmiechnęła się do mnie znacząco, a ja przewróciłam oczami.
- Właśnie- zaczął Jer- Gdzie jest Renesmee?- zapytał z uśmieszkiem.
- Pojechała z samego rana do miasta... Na śniadanie..., ale mogę ją spróbować wydzwonić- powiedziałam i podeszłam po komórkę, którą zostawiłam na kanapie na której teraz leżeli Matt i Tyler. Wybrałam odpowiedni numer i nie musiałam czekać długo..
- Przeszkadzasz mi El- po drugiej stronie usłyszałam znudzony głos Ness.
- Pakuj swój tyłek do samochodu i natychmiast przyjeżdżaj.
- Jeszcze nie skończyłam, mówiłam, że będę wieczorem- zaczyna być poirytowana.
- Przyjedź, a nie pożałujesz. Zaufaj mi- po drugiej stronie usłyszałam westchnienie.
- Jeśli to "coś" nie będzie warte mojej uwagi to skopie Ci tyłek- od razu się rozłączyła. Wiedziałam jaka będzie reakcja na to jak zobaczy Jeremy'ego. Mam nadzieje, że jej pokój jest dźwiękoszczelny, bo w przeciwnym razie trzeba się będzie ewakuować z domu.
- Um, pójdę się przebrać, a wy tu sobie siedźcie- musiałam coś szybko ze sobą zrobić.
- Nie, poczekaj, pójdziemy z tobą, męska część towarzystwa urządziła tu sobie "męską jaskinie". Nie będę tu z nimi siedziała kiedy grają na X- Box'ie- oznajmiła Bonnie.
- Okey- ruszyłam schodami na górę, a dziewczyny za mną. Panowie byli zbyt pochłonięci jakże pasjonującą rozrywką jaką jest granie.
Kiedy zamknęły się za nami drzwi od pokoju, poszłam po jakieś względnie, normalne ubranie.
- Ładnie się tu urządziłyście
- Dzięki- odpowiedziałam Bonnie z łazienki, gdzie szybko zakładałam jeansy.
- Tak, cudownie. Ale teraz opowiadaj o tym całym Stefanie- chociaż byłam w łazience widziałam jej szeroki uśmiech i te ogniki w głębokich zielonych oczach. Właśnie za to uwielbiam Car. Jest bezpośrednia i szczera, aż do bólu, nigdy nie kryje tego co myśli, ale z drugiej strony potrafi dochować tajemnicy jak nikt inny.
- A co chcecie wiedzieć?- zapytałam związując włosy, by po chwili być już w pokoju i siedzieć na komodzie.
- Wszystko! Jak się poznaliście? Gdzie zabrał Cię na randkę? Jaki jest? Czy jest zabawny?, przystojny?, inteligentny? przystojny?. Jaki ma kolor oczu? Czy jest wysoki? Jaki ma głos? Skąd pochodzi?... WSZYSTKO!
- Musisz jej wybaczyć. Wiesz jaka jest, kiedy chodzi o sprawy sercowe.. szczególnie twoje- zaczęła Bonnie- Bez urazy, ale zawsze byłaś "anty-randkowa", to dla niej/nas duży szok- zaczęła się śmiać. Przewróciłam oczami i wróciłam spojrzeniem na Car, która nie mogła wysiedzieć na miejscu.
- Więc nazywa się Stefano Salvatore. Pochodzi z Włoch. Jest wysoki. Szczupły i umięśniony za razem. Ma zielone oczy. Bardzo inteligentny i zabawny... Nie wiem jak mam Ci opisać jego głos? Sama musisz go usłyszeć. Poznaliśmy się na szkolnym parkingu. Do miasta wprowadzili się kilka dni po nas. A na pierwszą randkę, to nawet nie wiem gdzie mnie zabrał, ale była tam piękna altana i wyśmienite jedzenie... Hmm...
- O rany! Ty się najnormalniej w świecie zakochałaś!
- Co?! Nie! No, bo jak można się w kimś zakochać, prawie w ogóle go nie znając?
- Uwierz mi takie sprawy wyczuwam na kilometr.
- Po za tym kiedy tak o nim mówiłaś to miałaś maślane oczka- zagaiła Bonnie.
- Och, dajcie mi już spokój!- ogarnęła mnie frustracja. Czy to dziwne, że człowiek... Nie! Przepraszam. Wampir, może się zauroczyć?- Po za tym....
- JEREMY! - moją dalszą wypowiedź przerwał krzyk Renesmee na dole.
- Jest i Ona- zaśmiała się Bonnie- Chodźmy się przywitać- rzuciła i zaczęła iść w stronę drzwi.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy- ostrzegła mnie Car i poszłyśmy na dół.
A na dole oczywiście na pierwszym planie zastaliśmy Ness i Jer'a w namiętnym pocałunku. Bardzo namiętnym.
- Nawet nie miała czasu się z nami przywitać- zaśmiał się Matt.
- Och, przepraszam no- zaśmiała się Ness łapiąc oddech- Po prostu, tak dawno go nie widziałam- z jej oczu, aż wylewała się miłość, podobnie jak u mojego braciszka.
- Co nie zmienia faktu, że czuję się urażony- Ness zaśmiała się i przywitała kolejno z każdym.
- A teraz przepraszam, ale muszę się nacieszyć moim facetem zanim znów go nie zobaczę przez kilka tygodni- powiedziała i pociągnęła go w stronę drzwi wyjściowych. Aż miło na nich popatrzeć. Są tacy szczęśliwi.
- Kto by pomyślał, że nie mają siebie dosyć- usłyszeliśmy od drzwi.
- Bella!- krzyknęła Car i już po chwili była w jej ramionach- Tęskniłam.
- Ja też Car, ja też- szepnęła gładząc ją po plecach.
- Nie no, ja nie mogę. Aż mnie zemdliło od tej całej miłości- zaczął Tyler.
- Tylko tak mówisz.. Wiem, że tak na prawdę to chcesz się do nas przyłączyć.
- Och, rozgryzłaś mnie- powiedział, podszedł i przytulił Car i Bell
- Nie będę tak stał, bo to będzie głupio wyglądało- powiedział Matt i też dołączył do grupowego uścisku, a zaraz potem ja i Bonnie.
- Uznaliśmy, że nacieszymy się sobą, dopiero potem jak nacieszymy się wami- usłyszeliśmy głos Ness.
- No to co? Jak za starych dobrych czasów?- zapytał Tyler
-Szkoda, że nie może być już tak zawsze- rzuciłam
- Cieszmy się tym co jest, chwilami kiedy jesteśmy wszyscy razem- rzekła Bonnie.
- Upijmy się jak za starych dobrych czasów- rzucił Matt
- Tylko tym razem kulturalnie w domu, a nie w lesie na cmentarzu- zaśmiała się Bella.
I w takim oto nastroju poszliśmy do salonu, wyciągneliśmy Burbon, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, piliśmy. I właśnie w takich chilach byłam najbardziej szczęśliwa. To w takich chwilach właśnie pomimo tego, że nie miałam rodziny czułam, że ją mam.
--------------------------------------------------------------------------------------
Jak już pewnie wiecie, z filmiku ten blog zostaje oficjalnie ZAWIESZONY.
Przykro mi z tego powodu, ale cóż... Tak musiało się stać.
Przepraszam Was. Na wasze ręce oddaje NA RAZIE ostatni rozdział.
Mam nadzieje, że niedługo do Was wrócę i mam nadzieje, że mnie nie zostawicie :)
Chcę podkreślić, że to nie jest ostatni rozdział na zawsze. Powrócę do tej historii, bo jest mi ona bliska.
Jeśli chcecie się ze mną kontaktować meil bloga jest taki : zmierzch.mojahistoria@wp.pl
Na razie się z wami żegnam :C
Pozdrawiam :)
Elena Katherine Gilbert Pirce ;*