Dziś zażyjemy małej odmiany z okazji Świąt :)
Rozdział pisany z perspektywy braci Salvatore :D
Życzę miłego czytania
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Damon:
Noc.
Lubię noc.
Jest taka spokojna. Tajemnicza. Mroczna. Cicha.
Możesz się chować w widocznym miejscu, a i tak nikt Cię nie
zobaczy.
Dlatego jest tak fajnie. Możesz zjeść wiedząc, że żaden wścibski
człowiek Ci nie przeszkodzi. Ale nie o
tym teraz.
Razem z moim młodszym bratam, przenosimy się do nowego
miejsca, by zacząć jak to się mówi „od
nowa”. Dla nas nie ma już nic nowego na
tym cuchnącym świecie, pełnym idiotów, debili, gamoni… polityków.
Czasem po prostu chciałoby się umrzeć, ale w naszym przypadku nie jest
to takie proste.
Szkoda. A wracając…
Bracia.
Kompani
Druhowie
Kumple
Przyjaciele?
Nie znam odpowiedniego słowa by nas określić. Nie zawsze byliśmy miłującymi się braćmi, którzy przekomarzali się, grali razem
w football i takie inne braterskie duperele. Kiedyś pokłóciliśmy się o pewną
dziewczynę, a Mianowice Katherine Pirce. Była piękna jak z obrazka. Grzeczna,
miła, uczynna, posiadała oszałamiającą urodę. „Ostra laska”- tak by na nią
teraz mówili. Nie wiedzieliśmy jednak, że skrywała przed nami mroczny sekret,
którym nie raczyła się z nami podzielić. Rozkochała nas w sobie (jednocześnie,
chciałem zaznaczyć) i chciała podarować nieśmiertelność, byśmy żyli razem, jak w jakimś
trójkącie. Teraz jak o tym pomyślę to
było to chore.
Kazaliśmy jaj wybierać, albo ja albo Stefan. I wybrała. Tego
młodszego z gorszą fryzurą. Wkurwiłem się i wyzwałem brata na pojedynek, nie był
zachwycony, ale podniósł rękawice jak prawdziwy mężczyzna. Krótko mówiąc,
zabiliśmy się nawzajem, a że nasza kochana Katherine napoiła nas wcześniej
swoją krwią, staliśmy się żądnymi krwi wampirami.
Chciałem w spokoju zginąć, nie pijąc krwi by przemiana mogła
przejść całkowicie, ale mój kochany braciszek jakoś tak mnie podpuścił,
gadając, że beze mnie sobie nie poradzi, a że byłem dobrym braciszkiem,
zatopiłem zęby w biednej kobiecie.
Katherine w tym czasie zwiała, zostawiając nas samych sobie.
Suka.
I tak mijały lata. Stefan i ja trochę (czyt. Dużo)
rozrabialiśmy i takie tam inne brudy, o których lepiej teraz nie wspominać. W
między czasie znienawidziliśmy się i rozłączyliśmy się na parę długich lat.
Lecz teraz odnaleźliśmy się i zawiesiliśmy broń. Pogadaliśmy sobie, wyjaśniliśmy wszystkie
niejasności i takie tam inne
bzdety. Postanowiliśmy też zapomnieć, o
mieście które przysporzyło nam tylu kłopotów i zacząć od nowa w jakimś innym
miejscu. Pech chciał, że wypadło na Forks. Podsumowując to miasto jednym słowem
to „dziura zabita dechami”. Nic się tu nie dzieje, jest tak nudno, że dla
rozrywki sam sobie będę wbijał kołek i liczył ile razy już to zrobiłem.
Wykupiliśmy sporą posiadłość (bo w końcu nazywamy się
Salvatore) i postanowiliśmy iść do tutejszego
liceum. Hura -,-. Czy ja wyglądam na licealistę? Fakt jestem przystojny jak
diabli i mam ciało 19-latka, ale proszę! Ja mam się bawić w liceum? Mogę się
założyć, że wiem więcej niż wszyscy w tej szkole razem wzięci. Ale zrobię to.
Zrobię to dla mego braciszka.
W sumie, może być też niezła zabawa z tymi wszystkimi
dziewczynami. Dobra poprawiłem sobie humor tą myślą o dziewczynach.
A będąc w temacie szkoły. Czas się do niej wybrać. Już się nie mogę doczekać.
Zwlokłem się z jakże wygodnego łóżka i poszedłem wziąć
orzeźwiający prysznic oczywiście musiałem się ubrać. Wychodząc z pokoju spojrzałem w lustro
myśląc: „co za przystojniak”. Udałem się
do pokoju Stefana by go pogonić, lub obudzić gdyby jeszcze spał (dla jego dobra
lepiej, żeby nie spał). Udałem się do pokoju naprzeciwko i z impetem otworzyłem
drzwi. Stefan stał przed lustrem.
- Po co przyszedłeś?- zapytał patrząc na mnie z odbicia
lustra.
- Może by tak z szacunkiem do starszego brata?- zapytałem , a
on tylko spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie- A tak naprawdę to przyszedłem
sprawdzić jak układają się twoje włosy- uśmiechnąłem się, a on spojrzał na mnie
jak na debila- No co? Musisz przy mnie dobrze wyglądać, nie będę nadrabiał
urodą za nas oboje- powiedziałem i wyszedłem nim zdążył rzucić we mnie wazonem,
który momentalnie znalazł się w jego rękach. Szybko zszedłem na dół i skierowałam kroki do
salonu, w celu napicia się czegoś mocniejszego by moje nerwy wytrzymały całe 7
godzin piekła.
- Upijasz się przed szkołą?- zapytał Stefan stając obok mnie
i zabierając mi szklankę- Wiesz, że nietrzeźwych uczni ów nie wpuszczają tylko
dzwonią na policje i po rodziców?
- Super. Młodszy brat niańka. Gorzej trafić nie mogłem-
mruknąłem i poszedłem do garażu, a za mną szedł Stefan. Stanąłem przy jego porsche i czekałem, aż da
mi kluczyki.
- Zapomnij braciszku. Mój wóz-ja prowadzę- powiedział i
podszedł do mnie aby wsiąść, ale ja nie ruszyłem się ani o cal.
- Chyba sobie kpisz- prychnąłem- Jestem starszy, co oznacza,
że ja prowadzę- powiedziałem i wyciągnąłem dłoń po kluczyki. Stefan jedynie się
uśmiechnął.
- Możemy tak stać i się kłócić o to kto prowadzi jak jakieś
małolaty, albo w końcu mnie przepuścisz i dogadamy jak dojrzali mężczyźni?- zapytał zakładając ręce na piersi w charakterystyczny dla siebie sposób. Westchnąłem.
- Wiedz, że zawsze stawiam na swoim, bez względu na to, że jestem tak wspaniałomyślny, uczynię Ci ten zaszczyt zawiezienia mnie do tej placówki, która się zwie szkołą- uśmiechnąłem się i obszedłem auto by zasiąść na miejscu pasażera. Stefan zajął miejsce kierowcy.
- Jestem zdziwiony, że ustąpiłeś . To nie w twoim stylu- powiedział odpalając samochód i wjeżdżając na drogę.
- Nie myśl sobie, że to się powtórzy gówniarzu.
Stefan uśmiechną się i dodał gazu. Resztę deszczowej drogi pokonaliśmy w ciszy. Kiedy jechaliśmy było zielono...bardzo zielono...cholernie zielono! Co to w ogóle za miejsce?! Nidy nie widziałem czegoś tak zielonego.
Kiedy wjechaliśmy na szkolny parking, uznałem, że gorzej już chyba nie może być. Wszędzie pełno nierozgarniętych i napalonych dzieciaków. Budynek szkoły jest niewiele lepszy. Widać, że stary i przydałby mu się gruntowny remont. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że w każdej chwili mogłem coś zjeść.
- Nawet o tym nie myśl- z zamyślenia wyrwał mnie głos Stefana.
- Ale o co Ci chodzi?- zapytałem, a zaraz potem usłyszałem rozmowę, ewidentnie na nasz temat:
- Nie obczajaj auta, tylko lepiej właścicieli*- powiedziała ładna, wysoka dziewczyna
- Gorący towar*- powiedziała do niej ta druga, ewidentnie jej siostra, bo były do siebie podobne. Ładne, wysokie, długowłose...Od kiedy to ja zwracam uwagę na takie szczegół,? Zywkle podrywam jakąś laskę, hipnotyzuje i jem, ot taki mój rytuał.
- Chyba ją poparzyło*- zaśmiała się ta pierwsza- Ej, Ziemia do Eleny*- powiedziała i szturchnęła ją w ramię- Przestań się w nich tak wpatrywać, bo w końcu się skapną- Oj kochanie...my i ta wszystko słyszymy. Odwróciłem się w ich stronę i uśmiechnąłem się tak, że dziewczyną zawsze nogi miękły. Kiedy bliżej przyjrzałem się tej, którą nazwały Eleną, aż zdębiałem...Katherine?! Niemożliwe...przecież ona zginęła, została zamknięta w krypcie i spalona...to nie może być ona. Spojrzałem na Stefana, a on na mnie. Też się zdziwił, że ją zobaczył, ale nie dał po sobie tego poznać. Później ją złapie i dowiem się o co chodzi.
- Coraz bardziej mi się tu podoba- rzuciła lekko, odwróciła się i z uśmiechem poszła w stronę szkoły*. To zachowanie do niej nie pasuje...
- Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy "nowe"*-powiedziała ta druga. I patrzyła jak odchodzi ta Elena. Stefan cały czas się na nią gapił. Ah pewnie powróciły dawne wspomnienia o piękniej i słodkiej Katherine. Mięczak.
Jeszcze raz spojrzałam w stronę dwóch stojących przy samochodzie dziewczyn. Ta "druga" uśmiechnęła się, pomachała mi i poszły razem w stronę szkoły. Hah, już na mnie leci, ale cóż nie dziwie jej się, jestem całkiem niezły...trzeba przyznać, że ona też. Po drodze spojrzała na piątkę jakiś dzieciaków i zaczęła się cicho śmiać. Po głębszych oględzinach zdałem sobie sprawę, że owa piątka jest jakaś dziwna. Bladzi jak trupi i złote oczy...dziwne. Czyżby mutacja genetyczna? Zadaje się, że ta "druga" ich zna, a ja mam zamiar poznać ją, więc podpytam ją o tych "innych" dzieciaków. Zadzwonił dzwonek.
- Chodźmy romeo- podeszłam do Stefana i zarzuciłem mu rękę na ramie.
- Czyty też widziałeś Katherine?- zapytał, kiedy szliśmy do sekretariatu.
- Ależ ty spostrzegawczy jesteś- westchnąłem z sarkazmem- Ale odpowiadając na twe pytanie. Tak. Widziałem.
- I to cię nie dziwi?-zapytał
- Już tyle lat żyję, że nic mnie nie dziwi- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.
***
Jezu...ta cała szkoła to jakaś jedna wielka głupota i nic więcej. Normalnie usypiałem. Oczywiście Stefan musiał szpanować datami na historii, i wjechał nauczycielowi na autorytet, więc jest na jego czarnej liście.
Jedynym plusem tych dzisiejszych lekcji było to, że mogłem obserwować trzy tajemnicze dziewczyny w tym jedną wyglądającą jak moja była.
Teraz jest pora lunchu. Chętnie bym kogoś przekąsił, ale "niania" Stefan ciągle mnie pilnuje, jakbym był jakimś nieznośnym dzieciakiem. Kiedy weszliśmy na stołówkę wszyscy się na nas gapili. Heh...nie wiedziałem, że jestem, aż tak przystojny. Szybko omiotłem spojrzeniem całe pomieszczenie i mój wzrok padł na stolik, przy którym siedziały trzy nieznajome. Szturchnąłem Stefana, wskazałem dziewczyny i ruszyłem w ich stronę. Elena? powiedziała coś do pozostałej dwójki i jak na zawołanie odwróciły się w naszą stronę i uśmiechnęły się.
- Czy można się dosiąść?- zapytałem uśmiechając się.
- Zapraszamy- powiedziała zachęcająco ta "pierwsza". Przysunęliśmy siebie krzesła i usiedliśmy- Jestem Renesmee, ale mówicie mi Ness, a to moje siostry Bella- wskazała na tą "drugą", a ta uśmiechnęła się- I Elena- lub Katherine- A wy...?- zapytała. Już otwierałem usta, żeby im odpowiedzieć, ale ubiegł mnie mój braciszek.
- Jestem Stefan, a to mój starszy brat- Damon
- Miło nam- powiedziała Bella ukradkiem rzuciła spojrzenie na stolik "innej" piątki.
- Skąd się tu sprowadziliście?- zapytała.
- Dużo podróżujemy, nie zostajemy długo w jednym miejscu- Ah, ten Stefan...Już się zaprzyjaźnia.
- Heh, to tak jak my- zaśmiała się
- Jeszcze parę dni temu to my byłyśmy "nowe" teraz ten zaszczyt przypadł wam- powiedziała Elena. Zachowuje się dziwnie. Jakby w ogóle nas nie znała. Już ja ją przycisnę do muru, zobaczymy co wtedy powie. Zauważyłem, że Bella co jakiś czas spogląda na stolik "innych". Odruchowo podążyłem za jej wzrokiem i zauważyłem, że jeden z nich ten taki Rudy się w nas wgapia. Nagle zaczął patrzyć prosto na mnie z taką dziwną miną, a ja niespiesznie odwróciłem wzrok.
- Co to za jedni?- zapytałem Bellę
- Aaa, tacy...nie warci wspomnienia- powiedziała.
- Zaleźli Ci za skórę?- zgadłem
- Można tak powiedzieć- odpowiedziała wymijająco. Zauważyłem, że Stefan na dobre rozgadał się z Ness i Eleną. Tak jakby w ogóle się nie przejmował, że rozmawia z Katherine.A tak z innej beczki jeśli to jest Katherine, to Bella i Ness muszą wiedzieć o tym, że jest wampirem i muszą znać jej historię, czyli czytając między wierszami: muszą znać Nas.
Zacząłem rozmawiać z Bellą o wszystkim, co jak co, ale bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Jak to się mówi? "Znaleźliśmy wspólny język". W takim klimacie upłynęła nam cała przerwa obiadowa, co przyjąłem z wielką ulgą, bo mamy jeszcze dwie lekcje i spadamy do domu.
- Może wpadniecie do nas po zajęciach?- zaproponowała Ness, kiedy szliśmy korytarzem- Wiecie, lepiej się poznamy i takie tam- uśmiechnęła się oszałamiająco. W sumie czemu nie? Będę mógł sobie pogadać z Katherine.
- Jasne czemu, nie? O której mamy do was przybyć?
- Cóż po szkole mamy jeszcze 3h zajęć obowiązkowych, więc morze przyjedziecie tak po 06:00pm?- powiedziała Elena
- W takim razie do zobaczenia- powiedział Stefan i poszliśmy każdy na swoje lekcje.
45min później
Nareszcie koniec. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tej szkole. To są jakieś męczarnie, a nie nauka. Wychodząc na parking przechodziłem obok stadionu i zobaczyłem grupę dziewczyn na bieżni. Jedną z nich była Bella. Kiedy mnie zobaczyła pomachała mi i jak strzała ruszyła do przodu. Hm...niezłe ciałko- uśmiechnąłem się sam do siebie. W drugim końcu stadionu była następna grupka dziewczyn, tym razem w kusych topach i spódniczkach. Cheerleaderki. A jedną z nich była...Elena/Katherine! To coś nowego. Muszę przyznać, że nieźle wygląda w tym stroju. Zaśmiałem się i poszedłem w kierunku auta, kiedy drogę zastąpiła mi jakaś laska w stroju cheerleaderki.
- Cześć. Jestem Megan- przedstawiła się grzecznie- Może masz ochotę przyjść popatrzeć na nasz trening?- zapytała trzepocząc rzęsami. Jak ja tego nie lubiłem, ale lubiłem brunetki, zawsze dobrze smakują.
- Chętnie bym wpadł, ale czekam na brata. Wiesz nie chcę puszczać go do domu samego bo się jeszcze chłopak zgubi- ależ ja jestem przebiegły.
- Szkoda- posmutniała
- Ale wiem co możesz dla mnie zrobić- powiedziałem tajemniczo. Jej oczy od razu odzyskały blask.
- A co mogę dla Ciebie zrobić?- zapytała ożywiona. Podszedłem do niej bliżej, patrząc jej w oczy.
- Nie krzycz- powiedziałem, a ona lekko pokiwała głową. Schyliłem się do jej szyi. Moje oczy pociemniały, a kły się wydłużyły. Byłem już tuż, tuż od jej tętnicy kiedy usłyszałem...:
- W tej szkole mamy takie zasady, że nie zjadamy uczniów- powiedziała Katherine/Elena stając przede mną w odległości 10m, z rękami założonymi na piersi. Teraz miałem już pewność, że nie jest tym za kogo się podaje. Odsunąłem od siebie Megan?
- Zapomnisz o wszystkim i odejdziesz- powiedziałem patrząc jej w oczy. Po chwili, odeszła, a ja stanąłem twarzą w twarz z moją dawną miłością
- Taki długi czas Katherine- patrzyła na mnie nie wzruszona, dalej z rękami na piersiach.
- Nie jestem Katherine. Jak możesz mylić mnie z tą suką?- zapytała. Nie dobra teraz to zgłupiałem.
- Jak to "nie jestem Katherine"?
- Słyszałeś kiedyś o "sobowtórach"?- zapytała. Że co? Jakie "sobowtóry"?- Heh...widzę, że nie. Pogadamy jak do nas wpadniecie, a teraz przepraszam, ale muszę iść na trening- i zostawiła mnie kompletnie zdębiałego. O czym ona plecie?
- Możemy już jechać- nagle pojawił się obok mnie Stefa. Jak w transie poszedłem z nim do auta, już nawet nie miałem siły się kłócić o to kto prowadzi. W drodze Stefan zaczął zadawać pytania.
- Ok. Widzę, że coś z tobą nie tak. Mów o co chodzi- nie jestem bardzo wylewny, ale powiedziałem mu o całym zajściu na parkingu, a on tylko zmarszczył brwi.
- Cóż, teraz możemy tylko czekać na nasze umówione spotkanie i dowiedzieć się o co chodzi- powiedział.
- Ta. Miejmy nadzieje, że się dowiemy- zaczyna się robić ciekawie.
Bardzo ciekawie.
Coś czuję, że siostry Gilbert namieszają w naszym życiu.
---------------------------------------------
Podobał wam się Bonusowy rozdział.?
Kolejny rozdział pojawi się jak przybędzie przynajmniej 15-20 komów. Przepraszam, ale nie komentujecie i nie znam waszej opinii, a to na niej najbardziej mi zależy, więc muszę "sępić" o komentarze.
Całusy :* Madzia :*
*- Te wytłuszczone kwestie pojawiły się w zeszłym rozdziale :)
P.S Jak tam Święta.?
Byliście grzeczni.?
Co znaleźliście pod choinką.? :D :P
- Wiedz, że zawsze stawiam na swoim, bez względu na to, że jestem tak wspaniałomyślny, uczynię Ci ten zaszczyt zawiezienia mnie do tej placówki, która się zwie szkołą- uśmiechnąłem się i obszedłem auto by zasiąść na miejscu pasażera. Stefan zajął miejsce kierowcy.
- Jestem zdziwiony, że ustąpiłeś . To nie w twoim stylu- powiedział odpalając samochód i wjeżdżając na drogę.
- Nie myśl sobie, że to się powtórzy gówniarzu.
Stefan uśmiechną się i dodał gazu. Resztę deszczowej drogi pokonaliśmy w ciszy. Kiedy jechaliśmy było zielono...bardzo zielono...cholernie zielono! Co to w ogóle za miejsce?! Nidy nie widziałem czegoś tak zielonego.
Kiedy wjechaliśmy na szkolny parking, uznałem, że gorzej już chyba nie może być. Wszędzie pełno nierozgarniętych i napalonych dzieciaków. Budynek szkoły jest niewiele lepszy. Widać, że stary i przydałby mu się gruntowny remont. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że w każdej chwili mogłem coś zjeść.
- Nawet o tym nie myśl- z zamyślenia wyrwał mnie głos Stefana.
- Ale o co Ci chodzi?- zapytałem, a zaraz potem usłyszałem rozmowę, ewidentnie na nasz temat:
- Nie obczajaj auta, tylko lepiej właścicieli*- powiedziała ładna, wysoka dziewczyna
- Gorący towar*- powiedziała do niej ta druga, ewidentnie jej siostra, bo były do siebie podobne. Ładne, wysokie, długowłose...Od kiedy to ja zwracam uwagę na takie szczegół,? Zywkle podrywam jakąś laskę, hipnotyzuje i jem, ot taki mój rytuał.
- Chyba ją poparzyło*- zaśmiała się ta pierwsza- Ej, Ziemia do Eleny*- powiedziała i szturchnęła ją w ramię- Przestań się w nich tak wpatrywać, bo w końcu się skapną- Oj kochanie...my i ta wszystko słyszymy. Odwróciłem się w ich stronę i uśmiechnąłem się tak, że dziewczyną zawsze nogi miękły. Kiedy bliżej przyjrzałem się tej, którą nazwały Eleną, aż zdębiałem...Katherine?! Niemożliwe...przecież ona zginęła, została zamknięta w krypcie i spalona...to nie może być ona. Spojrzałem na Stefana, a on na mnie. Też się zdziwił, że ją zobaczył, ale nie dał po sobie tego poznać. Później ją złapie i dowiem się o co chodzi.
- Coraz bardziej mi się tu podoba- rzuciła lekko, odwróciła się i z uśmiechem poszła w stronę szkoły*. To zachowanie do niej nie pasuje...
- Wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy "nowe"*-powiedziała ta druga. I patrzyła jak odchodzi ta Elena. Stefan cały czas się na nią gapił. Ah pewnie powróciły dawne wspomnienia o piękniej i słodkiej Katherine. Mięczak.
Jeszcze raz spojrzałam w stronę dwóch stojących przy samochodzie dziewczyn. Ta "druga" uśmiechnęła się, pomachała mi i poszły razem w stronę szkoły. Hah, już na mnie leci, ale cóż nie dziwie jej się, jestem całkiem niezły...trzeba przyznać, że ona też. Po drodze spojrzała na piątkę jakiś dzieciaków i zaczęła się cicho śmiać. Po głębszych oględzinach zdałem sobie sprawę, że owa piątka jest jakaś dziwna. Bladzi jak trupi i złote oczy...dziwne. Czyżby mutacja genetyczna? Zadaje się, że ta "druga" ich zna, a ja mam zamiar poznać ją, więc podpytam ją o tych "innych" dzieciaków. Zadzwonił dzwonek.
- Chodźmy romeo- podeszłam do Stefana i zarzuciłem mu rękę na ramie.
- Czyty też widziałeś Katherine?- zapytał, kiedy szliśmy do sekretariatu.
- Ależ ty spostrzegawczy jesteś- westchnąłem z sarkazmem- Ale odpowiadając na twe pytanie. Tak. Widziałem.
- I to cię nie dziwi?-zapytał
- Już tyle lat żyję, że nic mnie nie dziwi- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.
***
Jezu...ta cała szkoła to jakaś jedna wielka głupota i nic więcej. Normalnie usypiałem. Oczywiście Stefan musiał szpanować datami na historii, i wjechał nauczycielowi na autorytet, więc jest na jego czarnej liście.
Jedynym plusem tych dzisiejszych lekcji było to, że mogłem obserwować trzy tajemnicze dziewczyny w tym jedną wyglądającą jak moja była.
Teraz jest pora lunchu. Chętnie bym kogoś przekąsił, ale "niania" Stefan ciągle mnie pilnuje, jakbym był jakimś nieznośnym dzieciakiem. Kiedy weszliśmy na stołówkę wszyscy się na nas gapili. Heh...nie wiedziałem, że jestem, aż tak przystojny. Szybko omiotłem spojrzeniem całe pomieszczenie i mój wzrok padł na stolik, przy którym siedziały trzy nieznajome. Szturchnąłem Stefana, wskazałem dziewczyny i ruszyłem w ich stronę. Elena? powiedziała coś do pozostałej dwójki i jak na zawołanie odwróciły się w naszą stronę i uśmiechnęły się.
- Czy można się dosiąść?- zapytałem uśmiechając się.
- Zapraszamy- powiedziała zachęcająco ta "pierwsza". Przysunęliśmy siebie krzesła i usiedliśmy- Jestem Renesmee, ale mówicie mi Ness, a to moje siostry Bella- wskazała na tą "drugą", a ta uśmiechnęła się- I Elena- lub Katherine- A wy...?- zapytała. Już otwierałem usta, żeby im odpowiedzieć, ale ubiegł mnie mój braciszek.
- Jestem Stefan, a to mój starszy brat- Damon
- Miło nam- powiedziała Bella ukradkiem rzuciła spojrzenie na stolik "innej" piątki.
- Skąd się tu sprowadziliście?- zapytała.
- Dużo podróżujemy, nie zostajemy długo w jednym miejscu- Ah, ten Stefan...Już się zaprzyjaźnia.
- Heh, to tak jak my- zaśmiała się
- Jeszcze parę dni temu to my byłyśmy "nowe" teraz ten zaszczyt przypadł wam- powiedziała Elena. Zachowuje się dziwnie. Jakby w ogóle nas nie znała. Już ja ją przycisnę do muru, zobaczymy co wtedy powie. Zauważyłem, że Bella co jakiś czas spogląda na stolik "innych". Odruchowo podążyłem za jej wzrokiem i zauważyłem, że jeden z nich ten taki Rudy się w nas wgapia. Nagle zaczął patrzyć prosto na mnie z taką dziwną miną, a ja niespiesznie odwróciłem wzrok.
- Co to za jedni?- zapytałem Bellę
- Aaa, tacy...nie warci wspomnienia- powiedziała.
- Zaleźli Ci za skórę?- zgadłem
- Można tak powiedzieć- odpowiedziała wymijająco. Zauważyłem, że Stefan na dobre rozgadał się z Ness i Eleną. Tak jakby w ogóle się nie przejmował, że rozmawia z Katherine.A tak z innej beczki jeśli to jest Katherine, to Bella i Ness muszą wiedzieć o tym, że jest wampirem i muszą znać jej historię, czyli czytając między wierszami: muszą znać Nas.
Zacząłem rozmawiać z Bellą o wszystkim, co jak co, ale bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Jak to się mówi? "Znaleźliśmy wspólny język". W takim klimacie upłynęła nam cała przerwa obiadowa, co przyjąłem z wielką ulgą, bo mamy jeszcze dwie lekcje i spadamy do domu.
- Może wpadniecie do nas po zajęciach?- zaproponowała Ness, kiedy szliśmy korytarzem- Wiecie, lepiej się poznamy i takie tam- uśmiechnęła się oszałamiająco. W sumie czemu nie? Będę mógł sobie pogadać z Katherine.
- Jasne czemu, nie? O której mamy do was przybyć?
- Cóż po szkole mamy jeszcze 3h zajęć obowiązkowych, więc morze przyjedziecie tak po 06:00pm?- powiedziała Elena
- W takim razie do zobaczenia- powiedział Stefan i poszliśmy każdy na swoje lekcje.
45min później
Nareszcie koniec. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tej szkole. To są jakieś męczarnie, a nie nauka. Wychodząc na parking przechodziłem obok stadionu i zobaczyłem grupę dziewczyn na bieżni. Jedną z nich była Bella. Kiedy mnie zobaczyła pomachała mi i jak strzała ruszyła do przodu. Hm...niezłe ciałko- uśmiechnąłem się sam do siebie. W drugim końcu stadionu była następna grupka dziewczyn, tym razem w kusych topach i spódniczkach. Cheerleaderki. A jedną z nich była...Elena/Katherine! To coś nowego. Muszę przyznać, że nieźle wygląda w tym stroju. Zaśmiałem się i poszedłem w kierunku auta, kiedy drogę zastąpiła mi jakaś laska w stroju cheerleaderki.
- Cześć. Jestem Megan- przedstawiła się grzecznie- Może masz ochotę przyjść popatrzeć na nasz trening?- zapytała trzepocząc rzęsami. Jak ja tego nie lubiłem, ale lubiłem brunetki, zawsze dobrze smakują.
- Chętnie bym wpadł, ale czekam na brata. Wiesz nie chcę puszczać go do domu samego bo się jeszcze chłopak zgubi- ależ ja jestem przebiegły.
- Szkoda- posmutniała
- Ale wiem co możesz dla mnie zrobić- powiedziałem tajemniczo. Jej oczy od razu odzyskały blask.
- A co mogę dla Ciebie zrobić?- zapytała ożywiona. Podszedłem do niej bliżej, patrząc jej w oczy.
- Nie krzycz- powiedziałem, a ona lekko pokiwała głową. Schyliłem się do jej szyi. Moje oczy pociemniały, a kły się wydłużyły. Byłem już tuż, tuż od jej tętnicy kiedy usłyszałem...:
- W tej szkole mamy takie zasady, że nie zjadamy uczniów- powiedziała Katherine/Elena stając przede mną w odległości 10m, z rękami założonymi na piersi. Teraz miałem już pewność, że nie jest tym za kogo się podaje. Odsunąłem od siebie Megan?
- Zapomnisz o wszystkim i odejdziesz- powiedziałem patrząc jej w oczy. Po chwili, odeszła, a ja stanąłem twarzą w twarz z moją dawną miłością
- Taki długi czas Katherine- patrzyła na mnie nie wzruszona, dalej z rękami na piersiach.
- Nie jestem Katherine. Jak możesz mylić mnie z tą suką?- zapytała. Nie dobra teraz to zgłupiałem.
- Jak to "nie jestem Katherine"?
- Słyszałeś kiedyś o "sobowtórach"?- zapytała. Że co? Jakie "sobowtóry"?- Heh...widzę, że nie. Pogadamy jak do nas wpadniecie, a teraz przepraszam, ale muszę iść na trening- i zostawiła mnie kompletnie zdębiałego. O czym ona plecie?
- Możemy już jechać- nagle pojawił się obok mnie Stefa. Jak w transie poszedłem z nim do auta, już nawet nie miałem siły się kłócić o to kto prowadzi. W drodze Stefan zaczął zadawać pytania.
- Ok. Widzę, że coś z tobą nie tak. Mów o co chodzi- nie jestem bardzo wylewny, ale powiedziałem mu o całym zajściu na parkingu, a on tylko zmarszczył brwi.
- Cóż, teraz możemy tylko czekać na nasze umówione spotkanie i dowiedzieć się o co chodzi- powiedział.
- Ta. Miejmy nadzieje, że się dowiemy- zaczyna się robić ciekawie.
Bardzo ciekawie.
Coś czuję, że siostry Gilbert namieszają w naszym życiu.
<3
---------------------------------------------
Podobał wam się Bonusowy rozdział.?
Kolejny rozdział pojawi się jak przybędzie przynajmniej 15-20 komów. Przepraszam, ale nie komentujecie i nie znam waszej opinii, a to na niej najbardziej mi zależy, więc muszę "sępić" o komentarze.
Całusy :* Madzia :*
*- Te wytłuszczone kwestie pojawiły się w zeszłym rozdziale :)
P.S Jak tam Święta.?
Byliście grzeczni.?
Co znaleźliście pod choinką.? :D :P